Cel: Wielki mecz Johna Edwardsa
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Cel: Wielki mecz Johna Edwardsa

- John Edwards zagrał tego dnia wielki mecz i to nam bardzo pomogło - chwali swojego kolegę po meczu z Anwilem skrzydłowy PGE Turowa Zgorzelec Aaron Cel.

,

Jacek Seklecki: Półtorej minuty przed końcem dogrywki trafił Pan ważną trójkę, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. To chyba miało decydujące znaczenie w tym spotkaniu.

Aaron Cel: Nie tylko moja celna trójka, ale każda nasza akcja w dogrywce była kluczowa. W tych dodatkowych pięciu minutach nie można pozwolić sobie na błąd bo jest już mało czasu na jego korektę. Liczą się wtedy każde punkty, dlatego cieszę się, że mogłem pomóc swojej drużynie w tej dodatkowej części meczu. Wcześniej nie wszystko układało się po mojej myśli, ale przy tym rzucie byłem mocno skoncentrowany i się udało.

Taki rzut, w takim momencie to chyba zdecydowanie zepchnie na dalszy plan słabszą skuteczność z wcześniejszej fazy meczu?

- Chyba tak. Najważniejsze, że ten rzut okazał się celny. Wyszliśmy wtedy na prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do końca. Cieszę się, że tak to się potoczyło i wygraliśmy całe spotkanie.

W czym byliście tego dnia lepsi od Anwilu?

- Myślę, że przez całe 45 minut graliśmy bardzo intensywnie, trzymaliśmy dobry rytm i tempo naszej gry. W momencie, w którym Anwil dogonił nas, a nawet wyszedł na prowadzenie w dogrywce to w dalszym ciągu byliśmy skoncentrowani. Nie straciliśmy wiary w zwycięstwo, udało nam się odzyskać prowadzenie i to my możemy dopisać sobie dwa punkty w ligowej tabeli.

Michał Chyliński mówił przed meczem, że nawet nie łudzicie się, iż to spotkanie będzie podobne do tego ze Zgorzelca i rzeczywiście nie było.

- Bez wątpienia nie. Na początku sezonu zaskakiwaliśmy wszystkich w lidze. Nikt nas jeszcze dobrze nie znał, natomiast teraz każdy każdego zna już doskonale, dlatego żaden mecz nie będzie łatwy. Teraz będzie już tylko coraz ciężej i musimy być skoncentrowani do samego końca.

Wiele pomogła wam dominacja pod koszem. Mieliście aż 12 zbiórek więcej od Anwilu.

- Zbiórki zawsze mają duże znaczenie i dlatego w tym elemencie gry nie odpuszczaliśmy i biliśmy się o każdą piłkę. John Edwards zagrał tego dnia wielki mecz i to nam bardzo pomogło, ponieważ potrzebowaliśmy gracza, który doda trochę punktów spod samego kosza.

Zaskoczył was taką postawą? Z pierwszych 10 punktów drużyny zdobył osiem. Później grał równie dobrze.

- Johna znamy doskonale i wiemy na co go stać. Przeciwko Anwilowi bardzo dobrze wykorzystał minuty, które dostał od trenera, pomógł nam w zwycięstwie i to jest plus dla nas wszystkich.

Na początku sporo krzywdy robił wam z kolei Corsley Edwards.

- Spodziewaliśmy się tego i wiedzieliśmy, że sporo piłek będzie kierowanych właśnie do niego. Byliśmy na to przygotowani, ale Amerykanin jest bardzo dobrym koszykarzem i nawet mimo naszej dobrej obrony swoje pod koszem zrobił. Z biegiem minut dostosowaliśmy się już do wydarzeń na parkiecie i nie punktował tak jak na początku.

Przed wami jeszcze ciężkie mecze z Treflem i Energą Czarnymi. Można mówić, że zaczynając od Anwilu ten cały trójmecz to wielki test dla was przed końcem sezonu zasadniczego?

- Oczywiście. W przyszłym tygodniu czeka nas mecz z Treflem na własnym parkiecie i to spotkanie wydaje się kluczowe, bowiem sopocianie mają tyle samo punktów w tabeli co my. Później pojedziemy powalczyć do Słupska. Teraz liczy się każdy mecz, bowiem w czołówce jest wielki ścisk i nie możemy pozwolić już sobie na porażkę.