Marcin Flieger: AZS Koszalin zaczął w drugiej połowie grać tak, jak my na początku. My natomiast nie mogliśmy nic na to poradzić. Trener zaczął rotować składem, szukać nowych ustawień i myślę, że się udało. Nie poddaliśmy się, walczyliśmy do ostatnich sekund i ”wyciągnęliśmy to spotkanie”. Można powiedzieć, że zmartwychstaliśmy w tej końcówce. Nikt się nie poddał, ani przez chwilę nie pomyśleliśmy, że jest już po meczu. I to jest najważniejsze!
Trener Andrej Urlep mówił, że to AZS Koszalin bardziej ten mecz przegrał, niż Zastal wygrał. Zgadza się Pan z takim twierdzeniem?
- Nie do końca. W końcu to my prowadziliśmy po pierwszej połowie i dopiero w trzeciej kwarcie oddaliśmy prowadzenie. by w końcówce przechylić szalę na naszą korzyść. Mecz trwa jednak 40 minut i przez tyle trzeba walczyć, biegać żeby wygrać.
Jak wam się funkcjonuje z nowym trenerem?
- Na razie ciężko coś powiedzieć. Trener powiedział nam, że mamy walczyć na boisku, więc to na razie nie jest za wiele. Przed nami sporo pracy i pewnie w najbliższych dniach poznamy jego filozofię gry w obronie i ataku. Na pewno jednak jest tak, że coś się dzieje w głowach zawodników i pojawia się dodatkowa mobilizacja.
Podczas czasów trener próbował rysować nowe ustawienia, czy były to jednak wasze stare zagrywki?
- Dzisiaj na porannym treningu pozmienialiśmy modelowo nasze stare zagrywki pod pomysły trenera. I to wszystko co mogę powiedzieć o tablicy z taktyką.
W końcówce zaliczył Pan udany przechwyt pod koszem przeciwnika, wcześniej takim zagraniem popisał się Walter Hodge. Te akcje zadecydowały o zwycięstwie. To był element taktyki czy raczej waszego zawodniczego instynktu?
- To był element taktyki. Od samego początku mieliśmy założenie krycia na całym boisku, a w końcówce trener dołożył podwajanie zawodników, którzy mieli piłkę. To się nam udało.
Pan również może być zadowolony ze swojego występu. W Zgorzelcu w końcówce chyba nie do końca wszystko wychodziło Panu tak, jakby Pan sobie życzył. Dzisiaj było zupełnie inaczej.
- Dzisiaj los się odwrócił, w końcówce grało mi się lepiej i się udało! (śmiech)