Anwil - Energa Czarni: Lider poległ we Włocławku
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - Energa Czarni: Lider poległ we Włocławku

Bardzo emocjonujący mecz obejrzeli tuż przed Świętami Bożego Narodzenia kibice zgromadzeni w Hali Mistrzów. Anwil Włocławek pokonał lidera tabeli Tauron Basket Ligi - Energę Czarnych Słupsk 93:87, sprawiając sobie wielki prezent pod choinkę.

,

Zwycięstwo koszykarzom Anwilu nie przyszło jednak łatwo, bowiem zostało odniesione po bardzo wymagającym meczu. Lider Tauron Basket Ligi postawił gospodarzom trudne warunki, dzięki którym przez większą część spotkania prowadził w Hali Mistrzów. Końcówka należała jednak do koszykarzy trenera Emira Mutapcicia, a przede wszystkim do Dardana Berishy i Bartłomieja Wołoszyna.

Ten pierwszy przez długie minuty w pierwszej połowie nie był należycie wykorzystywany przez swoich partnerów. Często akcja rozgrywała się po przeciwległej stronie, rzucali inni, a Berisha stał w rogu i był niejako poza grą. Gdy w czwartej kwarcie Anwil musiał przeciwstawić się rozpędzonym koszykarzom ze Słupska, rzucający włocławian trafiał jak natchniony. Zdobył w tej kwarcie aż 16 ze swoich 19 punktów w całym meczu i wespół ze świetnie grającym po obu stronach parkietu Wołoszynem (sześć punktów w czwartej kwarcie) zapewnił Anwilowi zwycięstwo.

- Dwa, trzy lata temu nie dałbym rady grać w ten sposób, że przez 15 minut oddałem jeden rzut. Wtedy bardzo bym się frustrował, ale teraz w Anwilu zdobywam coraz więcej doświadczenia, gram cierpliwie, czekam na swoją kolej i gdy ta już nadeszła byłem gotowy, a koledzy dobrze mnie wykorzystali. Najważniejsze, że wygraliśmy - tłumaczy Dardan Berisha.

Wcześniej Anwil nie miał odpowiedzi na strzeleckie popisy obwodowych koszykarzy Energi Czarnych - Stanley'a Burrella i Darnella Hinsona. Obaj niemal w pojedynkę prowadzili ofensywną grę swojego zespołu. Burrell punktował na wiele sposobów - trafiał z półdystansu, wchodził pod kosz, a nawet rzucał z dystansu. Pamiętał też o partnerach, do których kierował wiele piłek.

Korzystał na tym właśnie Hinson, który przyczajony stał za linią 6,75 m. W momencie gdy jego obrońca pomagał przy penetrującym Burrellu, ten oddawał piłkę swojemu rodakowi, który nie miał problemów by niemalże z czystej pozycji trafiać raz po raz. Po akcjach tej dwójki Energa Czarni prowadzili 16:9, a później przez długie minuty utrzymywali kilka punktów przewagi.

Ważnym elementem w tym spotkaniu była gra pod tablicami. Niesamowicie zmotywowany Corsley Edwards był wielką ostoją Anwilu w pierwszej połowie. Amerykanin nie tylko punktował i siał popłoch w szeregach słupszczan, ale też wymuszał faule na środkowych rywala. Scott Morrison i David Weaver jeszcze 15 minut przed końcem meczu mieli na swoim koncie po cztery faule.

- Od początku graliśmy każdą piłkę na Corsley'a Edwardsa. To najlepszy środkowy w lidze, któremu także zdarzają się słabsze mecze. W Sopocie nie był sobą, tym razem zdobył wszystkie nasze punkty na początku, my mu ufaliśmy, przez co grało się łatwiej. Rywale często go faulowali, bowiem w inny sposób ciężko go zatrzymać w momencie, gdy ma tak wielką energię jak przeciwko Enerdze Czarnym - powiedział Berisha.

Na początku drugiej połowy Anwil stracił Łukasza Majewskiego, który najpierw popełnił zwykły faul, po czym otrzymał przewinienie techniczne i musiał opuścić parkiet. Zastąpił go jednak Bartłomiej Wołoszyn. - Ponownie zagrał wyśmienicie. Nie popełniał w ogóle błędów po obu stronach parkietu i był niezwykle przydatny w momencie, w którym za pięć fauli zszedł Łukasz Majewski - zapewnił trener Anwilu Emir Mutapcić.

- Zobaczyliśmy bardzo dobry mecz. Energa Czarni to wciąż aktualny lider tabeli Tauron Basket Ligi, więc zwycięstwo nad taką drużyną było dla nas niezwykle ważne. Przez długi czas przegrywaliśmy kilkoma punktami, ale mimo to przełamaliśmy rywala w najważniejszym momencie meczu - dodał szkoleniowiec Anwilu. - Nie jesteśmy zadowoleni z przegranej, ale każdy dał z siebie sto procent. Przegraliśmy i na pewno ten mecz czegoś nas nauczy - zakończył skrzydłowy Energi Czarnych Zbigniew Białek.