Smorawiński: Równo przez 40 minut
fot. Patryk Pindral/PBG Basket Poznań

,

Lista aktualności

Smorawiński: Równo przez 40 minut

- Najważniejsze, żeby zagrać przez 40 minut na maksymalnej koncentracji. Nie możemy pozwalać sobie na grę falami jak to było w meczu z Anwilem - mówi przed meczem z Treflem Sopot rzucający PBG Basketu Tomasz Smorawiński.

,

Jarosław Galewski: Po trzech wygranych z rzędu przegraliście z Anwilem. Jak może Pan ocenić mecz we Włocławku?

Tomasz Smorawiński: Na pewno trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że Anwil był bardzo trudnym i wymagającym przeciwnikiem. Jechaliśmy na ten mecz ze swoimi nadziejami. Liczyliśmy, że być może, przy odrobinie szczęścia, uda się nam sprawić jakaś niespodziankę. Niestety, tak się nie stało. Przede wszystkim zagraliśmy bardzo niestabilnie. Graliśmy w tym meczu falami - to chyba była główna przyczyna naszej porażki.

Była to dość dotkliwa porażka. Jak jej rozmiary wpłynęły na zespół?

- Faktem jest, że do porządku dziennego od razu z tym nie przeszliśmy. Trzeba jednak pamiętać, że w tym sezonie intensywność gry jest bardzo duża. Mecze są bardzo często i zaraz po zakończeniu każdego z nich zapominamy o tym, co się działo i myślimy o kolejnym rywalu. Porażka we Włocławku taką różnicą punktów nieco boli, choć wynik nie do końca odzwierciedla naszą grę. Nie zasłużyliśmy, żeby przegrać tak dotkliwie. Nie możemy już jednak o tym myśleć, ponieważ w środę kolejny mecz. Mam nadzieję, że nasza gra będzie wyglądać w nim znacznie lepiej.

Którzy gracze Anwilu dali się Panu i kolegom najbardziej we znaki?

- Na pewno takim zawodnikiem był w tym meczu Krzysztof Szubarga. Doskonale zagrał także ich podkoszowy Edwards. To jednak rozgrywający Anwilu rozgryzł nas całkowicie. Podawał znakomicie na obwód, gdzie wykonywane były rzuty z czystych pozycji albo zagrywał piłki do wysokich, którzy nie mieli problemów z kończeniem akcji.

Teraz gracie z Treflem Sopot. W tym sezonie czasu pomiędzy poszczególnymi meczami nie ma zbyt wiele. Jak to przekłada się na dokładność przygotowań do poszczególnych spotkań?

- Czasu jest rzeczywiście bardzo mało. Trzeba również pamiętać, że w naszym przypadku niezwykle istotny jest także odpoczynek. W PBG Baskecie rotacja jest raczej niewielka. Musimy znaleźć czas, żeby po każdym meczu się trochę zregenerować. Treningi są na pewno z tego powodu mniej intensywne. Nie ulega wątpliwości, że trenerowi trudno jest przygotować drużynę przez dwa, trzy dni do walki o kolejne punkty.

Co może Pan powiedzieć o najbliższym rywalu PBG Basketu?

- Trefl to tak samo wartościowa drużyna jak Anwil Włocławek, z którym graliśmy w ostatniej kolejce. Przewagi szukamy w tym, że gramy we własnej hali. Nie mam wątpliwości, że kluczowe może okazać się powstrzymanie Łukasza Koszarka. Nie możemy pozwolić rozpędzić się temu zawodnikowi. Jeżeli chociaż ograniczymy jego poczynania, to będzie już wielki plus. Poza tym, istotne będzie wyciągnięcie wniosków po meczu we Włocławku. Najważniejsze, żeby zagrać przez 40 minut na maksymalnej koncentracji. Nie możemy pozwalać sobie na grę falami jak to było w meczu z Anwilem. Rywal jest bardzo wymagający i trzeba dać z siebie coś więcej, żeby cieszyć się z kolejnej wygranej. Należy zagrać na 110 procent i nie pozwolić sobie nawet na chwilę słabości.

Czyli nie wychodzicie z założenia, że taki zawodnik jak Łukasz Koszarek pewnie i tak zagra na swoim optymalnym poziomie, a kluczem będzie powstrzymanie innych graczy?

- Tak również może być. Trefl ma bardzo wielu wartościowych zawodników. Powiedziałbym nawet, że tak można określić zdecydowaną większość tej drużyny. To gracze doświadczeni i ograni w najwyższej klasie rozgrywkowej. Każdy, kto wejdzie z ławki, może wnieść bardzo wiele do gry naszego najbliższego rywala. Rzeczywiście, może być różnie i zdarzyć się tak, że powstrzymamy Łukasza Koszarka i wygramy lub przegramy, ponieważ zaskoczą nas inni. Musimy jednak patrzeć przy tym na siebie. Istotne jest, żeby zagrać na równym poziomie przez 40 minut. To może być prawdziwy klucz do wygranej.

Czy Pana zdaniem macie jakąś przewagę nad Treflem a może wszystkie sportowe atuty są po stronie gości?

-
Ciężko powiedzieć. Mamy dwóch bardzo dobrych zawodników pod koszem. Damian Kulig i Olek Lichodzijewski pokazywali to już wiele razy w tym sezonie. Ich największy plus polega na tym, że mogą punktować zarówno spod kosza jak i z obwodu. Tak czy inaczej, musimy zrównoważyć całą naszą grę i funkcjonować dobrze nie tylko w strefie podkoszowej, ale również dalej od kosza. Jeżeli każdy z nas dołoży swoją cegiełkę, możemy wygrać z Treflem.

Niektórzy zastanawiają się, czy przy okrojonym składzie i dużej intensywności gry PBG Basket w pewnym momencie nie złapie zadyszki. Jak będzie Pana zdaniem?

-
Jest to na pewno możliwe. Na razie staramy się wytrzymywać pod względem kondycyjnym i myślę, że całkiem nieźle nam to wychodzi. Na pewno jest trudno. Większość z nas w każdym meczu na parkiecie spędza około 27 – 30 minut. Jesteśmy jednak zawodowcami, którzy dostali w tym sezonie taką, a nie inną rolę. Zobaczymy, jak długo starczy sił. Dużym plusem jest jednak fakt, że PBG Basket to w tym sezonie młoda drużyna. Jeżeli trener wszystko dobrze poukłada, to z całą pewnością damy radę.

Czyli jak na razie nikt nie zgłasza żadnych problemów?

- Nie ma na razie takiego zawodnika. Powiedzmy sobie szczerze, że to tak naprawdę początek ligi. Więcej dowiemy się na pewno w kolejnych tygodniach.