Kalinowski: Duży dołek
fot. Bartłomiej Ciechacki

,

Lista aktualności

Kalinowski: Duży dołek

- Jesteśmy w dużym dołku. Nie wiem, jaka jest recepta na nasze problemy i co jest przyczyną naszych porażek - powiedział po porażce w Poznaniu rozgrywający ŁKS Łódź Dariusz Kalinowski.  

,

Jarosław Galewski: Co stało się z Pana drużyną po udanej inauguracji sezonu?

Dariusz Kalinowski:
Inauguracja rzeczywiście była bardzo udana. Wygraliśmy z naprawdę mocnym zespołem, bo za taki bez wątpienia można uznać Anwil Włocławek. Ciężko mi jednak powiedzieć, co się stało później. Do każdego meczu podejście, mobilizacja czy intensywność przygotowań są takie same. Trenujemy ciężko, ale nie przekłada się to na wyniki. Przegraliśmy kolejny mecz, a tutaj też przyjechaliśmy po dwa punkty, ponieważ bardzo ich potrzebujemy. Jesteśmy w dużym dołku. Nie wiem, jaka jest recepta na nasze problemy i co jest przyczyną naszych porażek. Musimy być jeszcze bardziej skoncentrowani.

Teraz czeka Was spotkanie ze Śląskiem Wrocław.

-
To prawda i to też drużyna, która nie radzi sobie najlepiej. Mają ogromne problemy z wygrywaniem spotkań. Ważne jest jednak to, że mamy ich u siebie. Wiem, że przed tym meczem panuje duża mobilizacja wśród naszych kibiców, którzy zapowiadają pobicie rekordu publiki w Polskiej Lidze Koszykówki. Myślę, że w końcu przechylimy szalę na naszą korzyść i zaczniemy wygrywać.

W pierwszej połowie meczu z PBG Basketem mieliście dużą szansę, ponieważ rywal nie trafiał.

-
Fakt, to grzech, że tego nie wykorzystaliśmy. Trzeba jednak powiedzieć, że skuteczność obu zespołów była kiepska. Właśnie z tego powodu wynik do przerwy był tak niski. Później Poznań się odblokował i zaczął trafiać spod kosza a także z obwodu. Jeżeli i my zdobywaliśmy punkty, to rywal i tak nam od razu odpowiadał. Naszym problemem była obrona. W trzeciej kwarcie, kiedy gra toczyła się kosz za kosz, nie wytrzymaliśmy z odpowiednią defensywą. Zabrakło skutecznej obrony w dwóch, może trzech akcjach i wtedy pewnie byłoby remisowo. Ten mecz mógł wtedy wyglądać zupełnie inaczej. Tymczasem było tak, że Poznań szybko odpowiadał na nasze zdobycze punktowe i to podcinało nam skrzydła. W końcu pękliśmy i skończyło się aż 16 punktami.

Dobiły was rzuty za trzy punkty. W tym elemencie brylował szczególnie Aleksander Lichodzijewski.

- Wiedzieliśmy, że ten zawodnik ma bardzo dobry rzut za trzy punkty. To wprawdzie wysoki gracz, który dobrze czuje się pod koszem, ale kiedy jest od niego znacznie dalej, to również potrafi celnie przymierzyć. Byliśmy na to gotowi, ale gospodarze grali bardzo szybko i mocno penetrowali. Dzięki temu taki koszykarz jak Lichodzijewski był sam na obwodzie. Wysocy uciekali pod kosz, żeby pomóc małym wybronić akcję i pojawiała się luka. Wtedy piłka wędrowała na obwód i wiadomo, co się działo.

Co musicie poprawić, żeby zacząć wygrywać?

- W pierwszej kolejności na pewno obronę zagrań dwójkowych rywala. To nasza bolączka. Niby bronimy dobrze, ale w przypadku tych zagrań raz się udaje, a innym razem nie. Powinniśmy popracować nad tym, żeby kilka takich akcji z rzędu wybronić i wyjechać z kontrą, zdobyć pewne punkty. Poza tym, statystyki ostatnich spotkań dobitnie pokazują, że nie grozimy rzutem z obwodu. Mam nadzieję, że to się poprawi, bo powiem szczerze, że nad tym elementem również bardzo mocno pracujemy. Nie wiem, skąd się to bierze, ale liczę, że wkrótce pod tym względem będzie zupełnie inaczej niż w tej chwili.

Jaka jest teraz atmosfera w zespole?

- Presji nie czujemy. Przegrywamy i jesteśmy przy tym mało doświadczonym zespołem. W naszej drużynie tylko Kirk jest doświadczonym graczem pod względem występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Reszta to Polacy, którzy na takim poziomie nie grali plus dwóch obcokrajowców z uczelni. To także młodzi gracze, bez doświadczenia. Być może z tego powodu sami po tych porażkach czujemy się zdruzgotani i trochę tracimy wiarę. Wygraliśmy z Anwilem i później mobilizacja była tak ogromna, że nikt nie dopuszczał do siebie myśli o przegranym spotkaniu. Teraz podświadomie być może obawiamy się, co będzie w przypadku, kiedy znowu przegramy. Ze strony kibiców, klubu, trenera nie ma ciśnienia. Każdy mecz ma być dla nas nauką i kolejnym doświadczeniem. Mam nadzieję, że za chwilę się odblokujemy. Liczę, że wydarzy się to już w najbliższym meczu ze Śląskiem Wrocław.