PGE Turów - AZS: Niepokonani gospodarze
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

PGE Turów - AZS: Niepokonani gospodarze

Koszalinianie na poziomie Tauron Basket Ligi wciąż nie mogą odnieść wygranej w Zgorzelcu. Tym razem, po raz dziesiąty, AZS uległ PGE Turowowi 61:76. Wicemistrzowie kraju wygrali piąty mecz z rzędu i prowadzą w tabeli.

,

Za zespołem ze Zgorzelca przemawiało wiele aspektów, w tym także historia. O ile AZS dotychczas radził sobie z PGE Turowem w swojej hali, to na wyjeździe od sezonu 2004/05 przegrał w Zgorzelcu wszystkie pojedynki. Ponadto w tym roku kalendarzowym w swojej hali PGE Turów przegrał tylko trzy razy - w półfinale play-off z Treflem Sopot oraz dwukrotnie w decydującej rozgrywce o złote medale z Asseco Prokomem Gdynia. W tym sezonie PGE Turów zwyciężał w czterech dotychczasowych meczach. Koszalinianie w lidze zdążyli już przegrać dwa mecze, ale w Zgorzelcu nikt nie zamierzał lekceważyć przeciwnika. - To dobry zespół, który ma w swoim składzie wielu graczy, którzy potrafią seryjnie punktować. Musimy zagrać zespołowo w defensywie i ich powstrzymać. Jak się uda, to powinno być dobrze - powiedział przed meczem skrzydłowy PGE Turowa Daniel Kickert.

Spotkanie od początku było zacięte i wyrównane. Można nawet stwierdzić, że to goście posiadali nieznaczną inicjatywę. To wszystko za sprawą niezłej skuteczności i jednocześnie nienajlepszej w tym czasie defensywy PGE Turowa. W trzeciej minucie po punktach aktywnego George’a Reese'a AZS wygrywał 8:4. W miarę upływu czasu zgorzelczanie zaczęli się budzić i odrobili straty. Wyróżniał się zwłaszcza David Jackson, który w pierwszej kwarcie zdobył siedem pkt. Pierwsze 10 min meczu zakończyło się jednak remisem 24:24. AZS wiele razy punktował z dystansu, w czym brylował Stefhon Hannah. Trudny do zatrzymania pod koszem był też J.J. Montgomery, kolega Ronalda Moore’a ze słowackiego SPU Nitra, z którym zdobyli wicemistrzostwo tego kraju. W 18. min meczu efektownym blokiem popisał się Dallas Lauderdale, do kontry pobiegł Ronald Moore, który efektownie podał piłkę za plecami do Michała Gabińskiego i miejscowi wygrywali po chwili 38:33. W tym meczu przewaga pięciu punktów nie była już byle czym. AZS przed zejściem do szatni na przerwę zdołał jednak odrobić większość strat i przegrywał tylko 38:40.

- Wiedzieliśmy, że siła zespołu z Koszalina oparta jest na kilku graczach, którzy na parkiecie spędzają większość czasu. Dlatego cały czas graliśmy intensywnie i agresywnie w defensywie. Chcieliśmy zmęczyć rywala i to nam się udało - podsumował drugą połowę meczu skrzydłowy PGE Turowa Aaron Cel. Rzeczywiście trener Jacek Winnicki rotował składem, a jego zespół, choć nie rozgrywał rewelacyjnego spotkania zaczął uciekać. Duża w tym zasługa dobrej postawy graczy ze Zgorzelca na atakowanej tablicy (w trzeciej kwarcie sześć zbiórek w ataku). Bardzo dobrze w tym czasie prezentowali się zwłaszcza Kickert i Konrad Wysocki, a PGE Turów po trzech kwartach wygrywał 57:49. AZS starał się gonić rywala. Jeszcze w 35. min gracze trenera Tomasza Herkta ulegali tylko 61:64. Później jednak z dystansu trafił David Jackson, a piąte przewinienie popełnił George Reese, który był najjaśniejszym ogniwem swojej drużyny gości. W tym momencie z przyjezdnych uszło powietrze i PGE Turów ostatecznie wygrał 76:61. - Wygraliśmy piąty mecz i bardzo się z tego cieszymy. Musimy jednak pamiętać, że najtrudniejsze mecze dopiero przed nami - ostudzał nastroje kapitan PGE Turowa Konrad Wysocki.

- Wydaje mi się, że rozmiary porażki są zbyt wysokie. Nie wynikała ona z przebiegu meczu. Do przerwy przegrywaliśmy tylko dwoma punktami. Niepotrzebny faul umyślny naszego gracza spowodował, że mała przewaga została nieco powiększona i dała komfort drużynie PGE Turowa. Nie utrzymaliśmy deski w drugiej połowie i to była bezpośrednia przyczyna naszej porażki. W drugiej połowie gospodarze zebrali osiem piłek w ataku i po niecelnych rzutach mogli ponawiać akcje - powiedział po meczu trener AZS Tomasz Herkt.

- Był to trudny mecz ligowy. Mieliśmy momenty, gdy łapaliśmy rytm, ale nie potrafiliśmy wykorzystywać sytuacji. Do przerwy gra była szarpana, momentami nie graliśmy dokładnie. Później budowaliśmy przewagę, mieliśmy szansę ją powiększyć, ale zespół z Koszalina wykorzystał moment naszej dekoncentracji i wrócił do gry. Proszę się nie sugerować tym, że zespół z Koszalina rzucił w pierwszej kwarcie aż 24 punkty. Mieli w tym czasie świetną skuteczność, rzucili cztery razy z dystansu. Niektóre trójki wynikały z obrony, ale niektóre były z ręką. Konsekwentna gra przez 40 minut w defensywie sprawiła, że przełamaliśmy fizycznie AZS i w końcówce to my byliśmy górą - dodał trener PGE Turowa Jacek Winnicki.