Anwil - Polpharma: Dominacja pod koszem
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - Polpharma: Dominacja pod koszem

Anwil Włocławek pokonał Polpharmę Starogard Gd. 83:67 w meczu 5. kolejki Tauron Basket Ligi. Włocławianie zdominowali rywala już w pierwszej kwarcie, którą wygrali 24:6, ale później pozwolili starogardzianom zniwelować straty. W końcówce Anwil ponownie zaprezentował się koncertowo i wygrał swój trzeci mecz z rzędu.

,

Spotkanie we Włocławku można podzielić na dwie niestandardowe połowy. W jednej, trwającej w pierwszej i czwartej kwarcie, Anwil kompletnie zdominował rywala, wypracowując sobie blisko 20-punktowe przewagi w każdej z tych części gry. W drugiej z kolei, od 10. do 30. minuty, Polpharma przeciwstawiała się włocławianom, stosowała zmienną obronę i nie pozwalała gospodarzom rozwinąć skrzydeł. Decydujący cios należał jednak do koszykarzy trenera Emira Mutapcicia.

- Dramat. Tak można krótko określić to co działo się z nami w pierwszej kwarcie. Anwil grał sobie jak na treningu i nie potrafię wytłumaczyć tego, co się stało, że tak fatalnie się prezentowaliśmy. Nie weszliśmy w ten mecz, być może rozgrzewka przedmeczowa była za słaba… - próbował tłumaczyć katastrofalną pierwszą kwartę w wykonaniu Polpharmy jej rzucający Grzegorz Arabas.

W niej Anwil dominował rywala całkowicie. Gospodarze wygrywali najpierw 10:0, a na koniec kwarty aż 24:6. Świetna gra Anwilu widoczna była głównie w grze podkoszowej, w której - mimo braku Seida Hajricia - Polpharma wyraźnie odstawała.

Goście pierwszą zbiórkę zanotowali dopiero w szóstej minucie gry, w momencie, w którym koszykarze trenera Emira Mutapcicia mieli ich już aż dziewięć. Dodatkowo Polpharmie nic nie dawała obrona strefowa, którą stosowała. Anwil z łatwością rozbijał ją i wbrew pozorom nie czynił tego rzutami za trzy, a skutecznymi wejściami pod sam kosz.

- W naszej obronie była jakaś wielka dziura. Broniliśmy defensywą 3-2, co kompletnie nie funkcjonowało bliżej kosza. Była tam jakaś przestrzeń, w którą Anwil bez problemu wbiegał. Być może wynikało to z naszego braku komunikacji - dodawał Arabas. - Polpharma cały czas kryła strefą. Wiedzieliśmy o tym, trener uczulał nas na to i na treningach przygotowywaliśmy się do takiej obrony, stąd nie byliśmy nią zaskoczeni - mówił z kolei Corsley Edwards, środkowy Anwilu.

Właśnie on najlepiej radził sobie z obroną strefową Polpharmy. Amerykanin otrzymywał piłkę nie dalej, niż dwa metry od kosza i ogrywał zarówno Jeremy Simmonsa, jak i Adama Metelskiego. Co więcej, goście ze Starogardu Gdańskiego niemal w ogóle nie próbowali gry pod kosz. W pierwszych siedmiu i pół minutach gry podstawowy środkowy drużyny trenera Zorana Sretenovicia nie oddał ani jednego rzutu z gry.

Lepiej prezentował się zmiennik Simmonsa - Adam Metelski. Polski środkowy podejmował walkę z Corsley'em Edwardsem, był aktywy pod atakowaną obręczą, co szybko dostrzegli jego partnerzy i częściej kierowali piłkę właśnie do niego. Metelski zdobył 11 punktów, miał sześć zbiórek, a jego dobra gra w drugiej kwarcie dała sygnał Polpharmie do odrabiania strat. Z dystansu wstrzelił się Tony Weeden, trafiali także Michael Hicks i Grzegorz Arabas, którego osiem punktów z rzędu zmniejszyło różnicę w wyniku.

Taka gra trwała do początku ostatniej kwarty, kiedy to Anwil prowadził już tylko 64:61 na sześć minut przed końcem. Wtedy włocławianie ponownie zaczęli grać koncertowo. John Allen bez problemu wchodził pod kosz, Edwards nadal nie miał problemu z kończeniem akcji pod tablicą, a Krzysztof Szubarga trafiał z dystansu jak natchniony. W pewnym momencie gospodarze mieli 16 kolejnych zdobytych punków bez odpowiedzi rywala.

- Gdyby nie mądrość Krzysztofa Szubargi i jego profesorskie rozgrywanie, Anwil nie prezentowałby się tak dobrze. My po fatalniej pierwszej kwarcie goniliśmy gospodarzy, udało nam się zniwelować straty do kilku punktów, ale nie udało nam się przełamać włocławian. Przegraliśmy dość wysoko, a z przebiegu gry uważam, że na taką porażkę nie zasłużyliśmy - tłumaczył Arabas.

- Świetnie rozpoczęliśmy, ale podobnie jak w trakcie całego sezonu, graliśmy później nierówno. Dopiero w czwartej kwarcie udało nam się powiększyć przewagę i zwyciężyć. O fatalnym meczu z Łodzi już zapomnieliśmy, widać u nas progres, gramy coraz lepiej i z tego należy się cieszyć - zakończył Szubarga.