Energa Czarni - Trefl: Niesamowite rozstrzygnięcie
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Energa Czarni - Trefl: Niesamowite rozstrzygnięcie

Krzysztof Roszyk w ostatniej sekundzie meczu trafił trudny rzut z sześciu metrów i dał tym samym Enerdze Czarnym zwycięstwo nad Treflem 73:72. Dla sopocian to druga podobna przegrana z rzędu.

,

Niesamowity przebieg miał mecz, który miał być rewanżem sopocian na Enerdze Czarnych za przegraną walkę o brązowy medal Tauron Basket Ligi w ubiegłym sezonie. Skończyło się jednak na déjà vu Trefla, mającego w pamięci przegraną w poprzednim spotkaniu we Włocławku. Tam, choć zespół Karlisa Muiznieksa prowadził przez całe spotkanie, przegrał jednym punktem po rzucie z dystansu Krzysztofa Szubargi. Tym razem bohaterem rywali sopocian był Krzysztof Roszyk, który równo z końcową syreną trafił bardzo trudny rzut z półdystansu.

Co ciekawe, decydujący mecz o brąz w słupskiej Gryfi w maju tego roku skończył się wynikiem 72:71 dla gospodarzy. Tym razem obie drużyny zdobyły zaledwie po punkcie więcej, ale w odróżnieniu do poprzedniego sezonu, to Energa Czarni musieli gonić swoich rywali, a nie Trefl.

Spotkanie bardzo dobrze rozpoczęli goście, którzy grając bez Filipa Dylewicza postawili na dwóch środkowych przebywających jednocześnie na boisku. Przyniosło to bardzo dobry skutek i po kilku minutach Chris Burgess i John Turek mieli na swoich kontach po sześć punktów, a Trefl prowadził już 16:6. Energa Czarni mieli ogromne problemy ze skutecznością, trafiając w pierwszej kwarcie zaledwie trzy rzuty z gry oraz czekając na pierwszą celną trójkę ponad 23 minuty. Prowadzenie gości w drugiej kwarcie sięgało dwunastu punktów i goście całkowicie kontrolowali wydarzenia na boisku.

Jednak gra odmieniła się po piętnastominutowej przerwie. Słupszczanie byli bardziej skoncentrowani i postawili na agresywną obronę, która przynosiła im korzyści. - Nie gramy równo i było to wyraźnie widać w pierwszej połowie. Jednak zawsze powtarzam moim graczom, że wszystko zaczyna się od defensywy. Kiedy zaczęliśmy w końcu dobrze grać w obronie, otworzyliśmy szybki atak i znaleźliśmy swoją grę - wyjaśniał trener Energi Czarnych Dainius Adomaitis.

Wymienione przez szkoleniowca słupszczan elementy spowodowały, że gospodarze już w drugiej części trzeciej kwarty doprowadzili do remisu i choć nie udało im się wyjść na prowadzenie, a kontrolę nad spotkaniem ponownie przejął Trefl, nie pozwolili oni swoim rywalom na kolejną, wyraźną ucieczkę. Spotkanie było wyrównane do samego końca i wszystko rozstrzygnęło się w ostatnich 32 sekundach, w których goście popełniali błąd za błędem, a gospodarze doskonale je wykorzystywali.

Wtedy to, po rzutach wolnych Łukasza Koszarka, Trefl prowadził 72:67. Słupszczanie wznawiali akcję zza linii bocznej i wychodzącego po piłkę Mantasa Cesnauskisa niesportowo faulował Marcin Stefański. Kapitan Energi Czarnych wykorzystał oba rzuty wolne, a następnie niecelny rzut Stanley’a Burrella dobił Paweł Leończyk. Na niecałe trzynaście sekund przed końcem gracze Trefla rozpoczęli swoją akcję i liczyli na szybki faul gospodarzy. Nie doczekali się go jednak i pod wpływem agresywnej obrony Adam Waczyński wypuścił piłkę na aut. - Mieliśmy najpierw postarać się o przechwyt, a dopiero później faulować. Jak widać, skończyło się zupełnie inaczej - mówił po meczu późniejszy jego bohater Krzysztof Roszyk.

Energa Czarni mieli osiem sekund na rozegranie ostatniej akcji i zaledwie punkt straty do rywali. Nie niepokojeni przez obrońców mogli opóźnić uruchomienie zegara poprzez wypuszczenie piłki przez Burrella, który następnie popędził na kosz, po zwycięskie punkty. Amerykanin został jednak efektownie zablokowany przez Johna Turka, a piłka trafiła w ręce Krzysztofa Roszyka, który zrobił zwód i z odejścia, nad blisko broniącym Burgessem, wykonał swój najważniejszy rzut. Równo z końcową syreną piłka wpadła do kosza, a słupska Gryfia oszalała z radości.

- Doceniam postawę moich zawodników, ponieważ zagrali bardzo dobry, twardy mecz. Dzisiejszego wieczoru wszyscy w Słupsku chcieli, by Energa Czarni wygrali ten mecz i udało im się to - mówił trener Trefla Karlis Muiznieks.

- W sporcie trzeba mieć szczęście. Jak kiedyś powiedział pewien mądry człowiek, „ten, który pracuje ciężko, ten ma szczęście”. Ten mecz wygraliśmy dzięki naprawdę szczęśliwej końcówce, ale chłopaki zasłużyli na takie zwycięstwo, ponieważ bardzo ciężko na nie zapracowali - mówił trener gospodarzy.

- Nie jestem bohaterem, ponieważ bohaterów w tym meczu było dwunastu. Jak trener wspomniał, w drugiej połowie pokazaliśmy inne oblicze naszej drużyny i tak właśnie powinna wyglądać nasza gra w przyszłości. Musimy jednak nad tym dużo pracować i nie wystarczą tu same słowa, ponieważ musimy potwierdzić to na parkiecie. Trefl grał bardzo dobrze przez niemal cały mecz, ale ich szczęście wyszarpaliśmy im w ostatniej akcji i w najważniejszym momencie było ono po naszej stronie - dodał autor zwycięskiego rzutu Krzysztof Roszyk.