Anwil - Trefl: Szubarga bohaterem Anwilu
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - Trefl: Szubarga bohaterem Anwilu

Anwil Włocławek wygrał z Treflem Sopot 72:71 w hitowym meczu 3. kolejki Tauron Basket Ligi. Włocławianie przegrywali przez cały mecz, ale na dwie i pół sekundy przed końcem za trzy trafił Krzysztof Szubarga, dając Anwilowi jedyne prowadzenie w tym spotkaniu.

,

Trefl Sopot prowadził przez cały mecz z Anwilem Włocławek, by na dwie i pół sekundy przed końcem stracić prowadzenie i przegrać całe spotkanie. Wszystko za sprawą rzutu Krzysztofa Szubargi. Rozgrywający Anwilu przy dwupunktowej stracie swojego zespołu trafił z dystansu, czym zapewnił włocławianom pierwszą wygraną w tym sezonie. - Był to na pewno jeden z ważniejszych rzutów w mojej karierze, choć nie ukrywam, że w przeszłości trafiałem w podobnych sytuacjach - mówił po meczu bohater gospodarzy.

Anwil nie miał prawa wygrać tego spotkania, bowiem niemal wszystkie elementy wskazywały na Trefl. Sopocianie wyglądali na drużynę o wiele lepiej przygotowaną do sezonu, aniżeli Anwil. Byli bardziej zgrani, lepiej się komunikowali i lepiej czytali grę gospodarzy. Atutem koszykarzy trenera Karlisa Muiznieksa była przede wszystkim gra z kontry. Po nieudanych akcjach Anwilu sopocianie błyskawicznie przemieszczali się na połowę rywala i albo punktowali w pierwsze tempo, albo w spokoju konstruowali akcję pozycyjną, często kończoną rzutem z dystansu.

- Dobrze wiedzieliśmy, że Trefl gra świetnie z kontry, bowiem ma specjalistę w tym elemencie gry, biegającego do szybkich ataków Łukasza Wiśniewskiego. Próbowaliśmy zatrzymać taką grę sopocian, ale nie zawsze się to udawało. Cieszymy się jednak, że to nie miało wpływu na ostateczny wynik, bowiem to my wygraliśmy - tłumaczył Szubarga.

Odpowiedzi na taką grę Anwil nie miał. Po pięciu i pół minutach gry przegrywał już 6:18, bowiem akcje tego zespołu nie przynosiły efektu. Trefl dobrze wyłączał z gry najgroźniejszych koszykarzy włocławian, przez co często zespół ten musiał kończyć swoje akcje pod presją czasu w ostatnich sekundach.

Anwil jednak w pewnym momencie powstrzymał szaleńczą grę Trefla. Goście nie przemieszczali się już tak łatwo pod kosz ekipy trenera Emira Mutapcicia, a i z obwodu nie trafiali z taką częstotliwością jak na początku. Duża w tym zasługa obrony strefowej, z którą sopocianie mieli duże problemy. Właśnie w tym fragmencie meczu do głosu doszli Corsley Edwards i Dardan Berisha, którzy niemal w pojedynkę prowadzili atak włocławian.

Po wielkiej pogoni Anwilu, Trefl złapał drugi oddech. Od stanu 54:55 odskoczył na 58:66, gdyż świetny fragment miał Łukasz Koszarek. Rozgrywający czwartej drużyny poprzedniego sezonu rzucił pięć punktów z rzędu i kilka minut przed końcem wydawało się, że gospodarze nie zdołają ponownie zbliżyć się do Trefla.

Uczynili to jednak szybciej niż mogło się wydawać. Najpierw akcję dwa plus jeden wykonał Seid Hajrić, po chwili swoją pierwszą, po czterech niecelnych próbach, trójkę trafił Szubarga i było tylko 64:66, a na 40 sekund przed końcem meczu 69:71.

Trefl nie wykorzystał swojej akcji i pozwolił rozegrać ją Anwilowi. Wtedy drugi, ale jakże ważny rzut z dystansu trafił Szubarga, dając włocławianom pierwsze w tym meczu prowadzenie. Pozostawało dwie i pół sekundy dla Trefla. Po wybiciu z autu piłka trafiła do Adama Waczyńskiego, który z zerowego kąta dwa metry od kosza nie dorzucił do obręczy i to Anwil zwyciężył 72:71.

- To raczej my przegraliśmy to spotkanie, aniżeli Anwil je wygrał. Niemniej jednak to gospodarzom zostaną zapisane dwa punkty w ligowej tabeli, a nie nam. To dopiero początek rozgrywek, w następnych meczach musimy szukać swoich punktów - skomentował Łukasz Wiśniewski, zawodnik Trefla Sopot.

- Cieszę się, że to jedyne nasze prowadzenie było tak ważne. Cały czas wierzyliśmy, że możemy wygrać i dlatego walczyliśmy do samego końca. To pokazuje, że zawsze musimy bić się o zwycięstwo, nawet jeśli początek meczu nam nie wyjdzie - kończył Szubarga.