Trepka: Doping nas poniesie
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Trepka: Doping nas poniesie

- Wiedzieliśmy, że w miarę upływu meczu, nawet kiedy będzie dochodziło zmęczenie, doping publiczności nas poniesie. To co się dziś działo na hali i tyle osób ile tam zobaczyliśmy - żaden z nas się tego nie spodziewał - mówi kapitan ŁKS Piotr Trepka.

,

Witold Piątkowski: Gratuluję zwycięstwa. Jakie były nastroje przed meczem? Nikt nie dawał Wam szans na zwycięstwo. Szliście na mecz jak na ścięcie?

Piotr Trepka: Na pewno nie. Oczywiście obawialiśmy się Anwilu, ale jako profesjonalni sportowcy przystępujemy do każdego spotkania z wiarą w zwycięstwo. Gdybyśmy przecież pomyśleli przed meczem, że nie da się wygrać, to po co wychodzić na parkiet? Wiadomo, że zespół Anwilu na papierze prezentował się lepiej niż my. Znane nazwiska. Dużo większy budżet. Jednak jako sportowcy będziemy w każdym meczu wychodzili po to, żeby walczyć o zwycięstwo.

Jaki był przełomowy moment meczu? Co zadecydowało o zwycięstwie?

- Myślę, że już sam początek meczu kiedy poczuliśmy, że jesteśmy w stanie grać z Anwilem jak równy z równym. No i publiczność. Wiedzieliśmy, że w miarę upływu meczu, nawet kiedy będzie dochodziło zmęczenie ich doping nas poniesie. To co się dziś działo na hali i tyle osób ile tam zobaczyliśmy - żaden z nas się tego nie spodziewał. Myślę, że sam początek spotkania pokazał, że jesteśmy w stanie toczyć wyrównaną walkę. W momencie kiedy jeszcze w pierwszej połowie odskoczyliśmy na 10 punktów, to już czuliśmy, że wystarczy przyspieszyć grę, że Anwil na pewno dziś nie jest w swojej idealnej dyspozycji i że możemy to spotkanie wygrać.

Co było dzisiaj Waszą najmocniejszą stroną? Szybki atak? Rzut z dystansu? A może defensywa?

- Zagraliśmy zbilansowane spotkanie. Wszystkie elementy złożyły się na to, że wygraliśmy to spotkanie. Kluczem było to, że może nie było tak super dużo łatwych „czystych” punktów z szybkiego ataku, ale to, że staraliśmy się grać bardzo szybko nawet przy dosyć mocnym pressingu Anwilu, którym oni chcieli opóźniać każdą akcję. Rzeczywiście, Bartek Szczepaniak super dzisiaj rzucał, Darek Kalinowski w pewnym momencie też się podłączył. Każdy element wychodził nam dziś bardzo dobrze.

Jermaine Mallet zdobył w tym meczu 26 punktów. Spodziewaliście się po nim tak spektakularnego debiutu?

- Jermaine od początku przygotowań pokazywał, że może być silnym punktem zespołu i że w ataku możemy na niego liczyć. Później przyszła kontuzja z którą zmagał się prawie miesiąc. Słabo się prezentował w kolejnych sparingach. My wiedzieliśmy, że jest to spowodowane tym, że jest to bardzo atletyczny zawodnik i jeżeli nie był w pełni zdrowy to nie mógł zaprezentować swoich umiejętności, także my się tym nie przejmowaliśmy. Trenerzy innych drużyn mówili nawet żeby go odesłać do domu, bo jest za słaby na ekstraligę. My, po tygodniu kiedy był w pełni sprawny, wiedzieliśmy, że na pewno nie jest i może nie będzie zdobywał 26 punktów w każdym meczu, ale myślę że będzie naszą główną siłą w ataku.