Energa Czarni przed walką o trzecie miejsce
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Energa Czarni przed walką o trzecie miejsce

Choć Trefl Sopot w rywalizacji o brązowy medal posiada przewagę własnego parkietu, słupszczanie zupełnie się tym nie przejmują. Energa Czarni chcą zdobyć drugi medal w historii klubu.

17 maja 2006 roku to data, która dla każdego kibica w Słupsku jest wyjątkowa. Tego dnia Energa Czarni po raz pierwszy w historii klubu zdobyli medal mistrzostw Polski, pokonując w dwóch meczach rywalizacji o brąz Polpak Świecie. Obecnie w słupskim zespole znajdują się już tylko dwie osoby, na których szyjach zawisły tego dnia medale. To wieloletni asystent pierwszego szkoleniowca oraz twórca i uczestnik wszystkich największych sukcesów Energi Czarnych Mirosław Lisztwan, a także najmłodszy zawodnik w słupskim zespole, jego wychowanek Patryk Przyborowski.

Kolejną szansę na brąz Energa Czarni mieli w 2009 roku, ale przegrali wtedy z Anwilem Włocławek 1:2.

Najbardziej tego upragnionego medalu brakuje oczywiście kapitanowi Energi Czarnych, Mantasowi Cesnauskisowi, który do Słupska przyjechał tuż po historycznym sukcesie w 2006 roku. – Gram w tym zespole już od pięciu lat i czuję, że tym razem zdobędziemy upragniony medal. W tym roku wyjątkowo mocno czujemy taką atmosferę wewnątrz naszego zespołu. Cała drużyna jest zgodna: liczy się tylko medal – zapowiada rzucający słupskiej drużyny.

Przed sezonem pytany o cele prezes Energi Czarnych Andrzej Twardowski był dość ostrożny w założeniach. – Patrząc przez pryzmat wysokości budżetów w naszej lidze, powinniśmy zająć miejsce niezgorsze niż szóste. I tylko po cichu liczymy na kolejny medal – mówił we wrześniu. Teraz jego postawa odnośnie celu jest oczywista. – Absolutnie chcemy zdobyć medal, jesteśmy zdeterminowani, by osiągnąć ten sukces. Jesteśmy przygotowani do trudnej i wyczerpującej walki. Pozostały już tylko maksymalnie trzy mecze w sezonie i przed ich rozpoczęciem mamy dwie możliwości: albo być w pełni usatysfakcjonowanymi zdobyciem medalu, albo rozczarowanymi kończąc sezon na najbardziej niedopełnionym miejscu dla sportowców. Do tego drugiego nie możemy dopuścić – mówi prezes słupskiego klubu.

Energa Czarni w tegorocznym półfinale po wspaniałej walce przegrali z mistrzami Polski Asseco Prokomem 1:4. W drugim półfinale rozegrano aż siedem meczów, do finału awansował PGE Turów, a ze słupszczanami spotka się Trefl. Który rywal byłby dla Energi Czarnych lepszy?

– To bardzo podobne zespoły, które grają na bardzo wysokim i wyrównanym poziomie, więc nie stanowiło to dla nas żadnej różnicy, z kim się będziemy musieli zmierzyć. Chociaż Trefl wysoko pokonując nas w Słupsku mocno nas rozwścieczył i chcemy im się  zrewanżować – mówi Cesnauskis. – Cieszymy się przede wszystkim z tego, gdzie się obecnie znajdujemy. I Turów, i Trefl, to bardzo silne drużyny, ale by zdobyć medal nie możemy na nic się oglądać, więc dla nas to bez znaczenia, z kim zagramy – podkreśla Dainius Adomaitis, trener Energi Czarnych.

Odmienne zdanie na ten temat ma jednak prezes słupskiego klubu. – Ale nie ma ono żadnego związku z jakimikolwiek elementami sportowymi – śmieje się Andrzej Twardowski. – Po prostu Trefl jest dla nas wygodniejszym rywalem, gdyż do Sopotu mamy czterokrotnie krótszą drogę, niż do Zgorzelca. Dlatego nie dość, że drużynę czeka krótsza podróż, to z pewnością będziemy mogli liczyć na znacznie większy udział naszych kibiców podczas meczu w Sopocie – wyjaśnia.

Ostatni mecz Energa Czarni rozegrali 27 kwietnia, natomiast ich rywale 4 maja. Tym samym słupszczanie odpoczywali po półfinałowych zmaganiach przez tydzień, a z kolei gracze Trefla do walki o brązowe medale przystąpią „z marszu”.  – Zawsze będą dwie opinie, co jest dla drużyny lepsze. Jednak nam ta przerwa była potrzebna, ponieważ po bardzo fizycznej serii z Asseco Prokomem mieliśmy trochę niewielkich urazów do wyleczenia. Przez ten czas trochę odpoczęliśmy, ale również dobrze popracowaliśmy i jesteśmy gotowi do gry z Treflem – zapowiada trener Adomaitis. – Choć Trefl w przeciwieństwie do nas znajduje się w rytmie meczowym, co działa na jego korzyść, sopocianie mogą odczuwać już skutki zmęczenia siedmiomeczowym półfinałem – zauważa Cesnauskis.

Słupszczanie przed rozpoczęciem walki o brązowy medal sumiennie przepracowali dłuższą od przeciwników przerwę w rozgrywkach. Ostatnie ich treningi odbywały się w nietypowej godzinie, czyli ok. 15, w jakiej zostanie rozegrane pierwsze spotkanie tej serii. Mimo niewielkiej odległości, do Sopotu zawodnicy Energi Czarnych wyjechali już w piątek.

– Jak bardzo chcę zdobyć ten medal? „Bardzo, bardzo”! Jeśli tylko moi zawodnicy pragną tego podobnie, jak ja, to jestem spokojny o wynik. Mamy w drużynie wielu graczy, którzy jeszcze nic nie wygrali i bardzo tego chcą, mamy też takich z sukcesami, którzy chcieliby je powtórzyć. Medal zawiśnie na szyjach tych zawodników, którzy będą go bardziej chcieć. W tej rywalizacji uwolnią się wszelkie ambicje koszykarzy, którzy będą musieli pokazać charakter. Wygra ten, kto ostatni się podda – mówi Dainius Adomaitis.