Pacesas: Jeszcze nie koniec
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Pacesas: Jeszcze nie koniec

- Mój zespół pokazał dziś wielkie serce do gry, zaangażowanie i koszykarską mądrość - mówi Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu po czwartym półfinałowym meczu z Energą Czarnymi.

,

Mateusz Bilski: Jaki element był według Pana najważniejszy w grze Pańskiej drużyny, który w efekcie dał zwycięstwo?

Tomas Pacesas: Był to kolejny w tej serii bardzo zacięty i wyrównany mecz. Czarni walczyli naprawdę ambitnie. Spotkanie mogło podobać się widzom, ponieważ obie drużyny znacznie poprawiły swoją skuteczność, ale to my lepiej trafialiśmy i właśnie dzięki temu wygraliśmy. Jest to dla nas bardzo ważne zwycięstwo, ponieważ musieliśmy radzić sobie bez Ratko Vardy i Qyntela Woodsa. Mieliśmy problem z graczami podkoszowymi, ponieważ Robert Witka i Adam Hrycaniuk musieli opuścić boisko z powodu pięciu przewinień, ale mimo to byliśmy lepsi. Mój zespół pokazał dziś wielkie serce do gry, zaangażowanie i koszykarską mądrość.

Dlaczego nie zagrał Ratko Varda? W niedzielę mówił Pan, że już wtedy był gotowy do gry.

- Ratko odniósł niegroźną kontuzję mięśnia nogi i oczywiście bardzo chciał zagrać. Jednak podjęliśmy decyzję, że będzie musiał on odpocząć w tym spotkaniu. Prowadziliśmy przed tym meczem 2:1 w serii i w ten sposób zaryzykowaliśmy, grając bez niego do samego końca spotkania, ale tym samym pozbyliśmy się ryzyka związanego z ewentualnym pogłębieniem się kontuzji. On nie czuł się w pełni zdrowy, a grając w takim meczu w play-off nie można wyjść przygotowanym na 50 czy 70 procent. Trzeba być w stuprocentowej formie i na szczęście w tym spotkaniu bardzo dobrze funkcjonowali Przemysław Frasunkiewicz, Piotr Szczotka czy Ronnie Burrell, więc nie było konieczności gry Vardą.

Czy będzie on więc gotów do gry na piąty mecz półfinału z Energą Czarnymi?

- Mam nadzieję, że do spotkania w Gdyni będzie on już w pełni zdrowy. Jest on bardzo ważnym graczem naszego zespołu i z pewnością nam się przyda. W przypadku, gdy mamy kontuzję Adama Łapety, a teraz jego, to zostajemy z tylko jednym środkowym. Jednak nie jest to poważny uraz i za tydzień wszystko powinno być w porządku.

Qyntel Woods również nie pojawił się na parkiecie w czwartym meczu. Czym było to spowodowane?

- Spróbowałem wystawić Woodsa do gry w pierwszej piątce drugiego meczu serii, ale wtedy nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu. Czarni uwierzyli wtedy w swoje możliwości, zagrali bardzo dobrze i odskoczyli nam już na początku spotkania. Więc desygnowanie go do gry w takim meczu, jak ten wtorkowy w Gryfi, byłoby zbyt dużym ryzykiem. On jest świetnym graczem, bardzo zależy mu na grze, chce być z drużyną i dawać jej jak najwięcej, ale moim zdaniem nadal brakuje mu trochę zgrania z zespołem i czucia gry. Jednak będziemy z niego korzystać przy każdej możliwej okazji i w piątym meczu pojawi się na boisku. Może nie w pierwszej piątce, ale pojawi się.

Skąd biorą się takie wahania formy obu zespołów w trakcie spotkania. Był to kolejny mecz, w którym po ucieczce jednej z drużyn, druga dość szybko odrabiała straty.

- Podam za przykład finał Euroligi z Berlina. Tam po dwóch kwartach Panathinaikos prowadził z CSKA prawie dwudziestoma punktami. Później Ramunas Siskauskas miał rzut, który mógł dać zwycięstwo CSKA. A było to przecież spotkanie na najwyższym poziomie, z najlepszymi trenerami oraz zawodnikami i tam też się coś takiego zdarzyło. Z czego to wynika? To jest po prostu sport. Czarni złapali rytm, do połowy drugiej kwarty trafili 7 z 8 rzutów za trzy, wpadli w trans. My w tym czasie to źle wróciliśmy do obrony, to popełniliśmy inny błąd. A koszykówka to gra błędów i kto popełnia ich mniej w całym spotkaniu, ten wygrywa mecz.

Później słupszczanie po raz kolejny zdołali odrobić straty do Pańskiego zespołu, przede wszystkim dzięki skutecznej obronie strefowej.

- To z kolei leżało bardziej w sferze mentalnej moich zawodników. W tym czasie Filip Widenow miał kilka czystych pozycji, podobnie jak Daniel Ewing, ale to jest gra i nie wszystkie rzuty mogą być skuteczne. Nawet tych najlepszych strzelców. Jakbyśmy trafiali ze świetną skutecznością przez cztery kwarty, to zdobylibyśmy 120 punktów. Ale Czarni mieli solidną obronę i trzeba oddać trenerowi Adomaitisowi, że dobrze reagował na wydarzenia na boisku. Gdy widział, że drużynie nie idzie, próbował innych rozwiązań. Zmieniał grę swoich graczy, a nie tylko czekał na koniec meczu.

Jak wiele daje Wam to zwycięstwo w kontekście całej półfinałowej rywalizacji?

- Jesteśmy w lepszej sytuacji niż Czarni, ponieważ nam brakuje do awansu już tylko jednego zwycięstwa, a im trzech. Ale mimo to gra toczy się dalej i musimy być skoncentrowani do samego końca. Oni są świetnie przygotowani do tej serii i są naprawdę bardzo mocnym zespołem, przez co musimy się sporo nagimnastykować, żeby z nimi wygrywać. Adomaitis zrobił bardzo dobrą robotę i naprawdę nasza koncentracja w piątym meczu będzie bardzo ważna. Seria się jeszcze nie skończyła.