Zastal - AZS: Hodge show
fot. Sebastian Rzepiel

,

Lista aktualności

Zastal - AZS: Hodge show

W "meczu o życie" Zastal Zielona Góra pokonał AZS Koszalin 113:86 i nadal liczy się w walce o play-off. Zielonogórzan do zwycięstwa poprowadził rewelacyjny Walter Hodge, zdobywca 33 punktów i 12 asyst.

- Dla nas to mecz o życie - mówili przed spotkaniem gracze Zastalu Zielona Góra. I znakomicie poradzili sobie z ciążącą na nich presją. Już po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą trzynastu punktów i do końca meczu nie dali się gościom zbliżyć na więcej niż dziewięć punktów różnicy. - Mamy jeszcze kilka spotkań do rozegrania, w tym zaległe z Kotwicą Kołobrzeg. Dlatego moi zawodnicy nie czuli jeszcze noża na gardle i to było widać na boisku - mówił po meczu trener AZS Koszalin, Mariusz Karol.

- Spotkanie się odbyło, zakończyło, wszyscy widzieliśmy jak. Gratulacje dla Zastalu. James Maye i Walter Hodge pociągnęli zespół gospodarzy od pierwszej minuty - dodawał Grzegorz Arabas. Sam natomiast był jednym z niewielu zawodników AZS, który może być zadowolony ze swojego występu. Dzielnie wspierali go George Reese i Grady Reynolds. Słabiej zagrał Igor Milicić, który po rekordowych 16 asystach w meczu przeciwko Polpharmie miał ich tylko pięć. - Naszym głównym założeniem było ograniczenie Igora, który jest mózgiem zespołu. I to nam się udało - mówił po meczu Walter Hodge.

Sam natomiast  był nie do zatrzymania. Rozpoczął mecz od zdobycia 12 punktów z rzędu. Z łatwością mijał Igora Milicica oraz Grzegorza Arabasa, którzy pilnowali go w pierwszej kwarcie, kończąc kolejne lay-upy lewą ręką. Pięć razy stawał na linii rzutów osobistych i nie pomylił się ani razu. Po dwóch odsłonach miał już na swoim koncie 20 punktów, a mecz zakończył z 33-ema na koncie do których dołożył aż 12 asyst. Obie statystyki, to osobiste rekordy reprezentanta Wysp Dziewiczych w tym sezonie. Działacze Zastalu już teraz powinni rozpocząć z nim negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu. Na brak intratnych ofert nie powinien narzekać.

W ataku znakomicie wspierał go James Maye, który w końcu zagrał na miarę oczekiwań. Rzucił cztery z dwunastu trójek zespołu. - W tym tygodniu mocno chorował, podczas przerwy w szatni miał problemy z oddychaniem, dlatego jestem pod wrażeniem jego dokonań. James i Walter byli dzisiaj nie do zatrzymania - komentował rezerwowy środkowy David Burgess. Sam również mógł być zadowolony ze swojego występu, w czym pomogli mu rozgrywający Zastalu. Kibice podnieśli się z miejsc, gdy Marcin Flieger podał do Burgessa za plecami, a ten skończył akcję mocnym wsadem. - Dzisiaj wszyscy w naszym zespole nie mieli problemów ze zdobywaniem punktów, mieliśmy także przewagę wzrostu pod koszem. To było kluczem do zwycięstwa - twierdził młodszy z braci Burgessów.

Z dobrego występu Burgessa cieszył się trener Tomasz Jankowski. - Przed każdym meczem trzymam mocno kciuki za Davida. Sam wiem z autopsji, że gdy trafi się pierwsze dwa rzuty, to później gra się o wiele łatwiej. Mam nadzieję, że po tym meczu zeszła z niego presja - mówił trener. - David podobno nawet się uśmiechał - żartował rzecznik prasowy Marcin Nowak. - Słyszałem, ale muszę obejrzeć kasetę, żeby się o tym przekonać - ripostował Jankowski.

Teraz oba zespoły czekają wyjazdy do Kołobrzegu. AZS Koszalin zagra już w najbliższą środę, natomiast Zastal zagra w sobotę. - Czekają nas bardzo ważne mecze. Chcemy wygrać zarówno z Kotwicą, jak i z Polpharmą - zapowiada rzucający Zastalu Jakub Dłoniak.