Trefl - Zastal: Odrodzenie Zastalu
fot. Wojciech Figurski

,

Lista aktualności

Trefl - Zastal: Odrodzenie Zastalu

W zaległym środowym meczu 15. kolejki Trefl Sopot przegrał z Zastalem Zielona Góra 67:73. Sopocianom nie udał się rewanż za jednopunktową przegraną w pierwszej rundzie rozgrywek Tauron Basket Ligi.

,

Znakomita druga połowa w wykonaniu Zastalu, w której zespół z Zielonej Góry pozwolił zdobyć gospodarzom meczu zaledwie 21 punktów zadecydowała o wygranej 67:73 i pozwoliła przełamać serię porażek w lidze, która trwała od 18 grudnia. - O naszym zwycięstwie zadecydowała w dużej mierze dobra gra w obronie w trzeciej i czwartej kwarcie - powiedział po spotkaniu trener Tomasz Herkt. Na zwycięstwo miała wpływ także dobra gra zawodników podkoszowych, trener zespołu gości przez cały mecz miał na boisku dwóch zawodników o wzroście 210 lub więcej centymetrów (zmieniali się bracia Chris i David Burgessowie oraz Tomasz Kęsicki), którzy ograniczali poczynania sopocian pod koszem, Trefl miał skuteczność 38% w rzutach za dwa punkty.

Najlepszym strzelcem meczu został Filip Dylewicz z 18 punktami, z kolei w zespole gości aż trzech graczy zdobyło po 15 punktów - Walter Hodge, Chris Burgess oraz debiutujący w Zastalu James Maye.

Gospodarze udanie rozpoczęli spotkanie wykorzystując straty przeciwnika i uzyskując prowadzenie 9:3, po którym trener Tomasz Herkt zdecydował się wziąć czas. Goście mieli również problem ze zdobywanie punktów w momencie kiedy punkty dla Trefla zdobywało już czterech zawodników w Zastalu skuteczni byli tylko debiutujący Maye oraz Chris Burgess. Już w pierwszej kwarcie okazję do wspólnej gry otrzymali bracia Burgessowie, chwilowo okazało się to skutecznym rozwiązaniem gdyż zespół z Zielonej Góry odrobił część strat. W końcówce tej części gry Trefl jednak ponownie powiększył ponownie przyspieszając swoją grę i drugą kwartę mógł rozpocząć prowadząc jedenastoma punktami (28:17).

Podopieczni Karlisa Muiznieksa kontrolowali przebieg gry, nawet popełniane błędy w zastawieniu po niecelnych rzutach Zastalu, które wykorzystywał Chris Burgess nie pozwalały zmniejszyć strat. Dopiero powrót na parkiet Maye i aktywniejsza gra w ataku Hodge, który wykorzystując swoją szybkość mijał obrońców i następnie albo decydował się na rzut lub odgrywał do lepiej ustawionych partnerów, pozwoliła niemal dogonić rywali. - W drugiej kwarcie straciliśmy nieco tempo i rytm gry jednak kontrolowaliśmy ciągle gre. - tłumaczył Karlis Muiznieks. Trzy minuty przed przerwą po kontrataku Macieja Raczyńskiego Zielona Góra przegrywała zaledwie 37:38. Ostatnie chwile należały jednak do gospodarzy, którzy ostatecznie zachowali cztery punkty z prowadzenia po pierwszej kwarcie kończąc drugą część gry wynikiem 46:42.

- Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu, nie jeśli chodzi o atak ale o defensywę i może brak wiary we własne możliwości, nie graliśmy w swoim rytmie - stwierdził trener Herkt.

Zaledwie dwóch minut potrzebowali goście do wyrównania wyniku spotkania (47:47), kiedy po jednym celnym rzucie wolnym Filipa Dylewicza, najpierw Jakub Dłoniak, a następnie Hodge zdobywali punkty dla Zastalu. - W trzeciej kwarcie mieliśmy wiele dobrych pozycji do rzutów, ale byliśmy nieskuteczni, przez co straciliśmy pewność siebie. - dodał trener zespołu gospodarzy. Niedługo po tym po trafieniach Chrisa Burgessa beniaminek TBL objął nawet prowadzenie, a korzystając ze strat gospodarzy powiększył je do 59:55 po 30 minutach gry.

Trener Muiznieks zdecydował się rozpocząć czwartą kwartę parą Polaków (Waczyński i Kikowski) na pozycjach rzucającego i niskiego skrzydłowego, których wspólna gra kilka razy była pomocna w decydujących fragmentach poprzednich spotkań oraz z Lorinzą Haringtonem na rozegraniu. Rozwiązanie przyniosło efekt w obronie gdzie Harrington powstrzymał Hodge, ciągle jednak brakowało skuteczności zawodnikom Trefla. - Sami sobie utrudnialiśmy grę, ponieważ nie czytaliśmy obrony Zastalu, wszyscy zawodnicy podwajani pod koszem, zamiast odrzucić piłkę na obwód starali się to skończyć, stąd 50 rzutów oddanych za dwa punkty, 18 celnych - komentował Filip Dylewicz. Kiedy na trzy minuty przed końcem meczu punkty na remis zdobył kapitan Trefla wydawało się, że sopocianie zdołają wygrać mecz. Niestety dla kibiców zgromadzonych w Ergo Arenie ostatnie fragmenty meczu należały do gości, którzy wymusili dwa ważne faule i zagrali skuteczniej w ataku wygrywając 67:73 i odnosząc siódmą wygraną w TBL.

- Po serii porażek chcieliśmy się odbudować, mamy nowych zawodników mamy nowy zespół, który mam nadzieje teraz wejdzie na właściwe tory i będziemy grać jak na początku sezonu, będziemy odnosić zwycięstwo za zwycięstwem. - powiedział na konferencji prasowej Marcin Flieger.