Trenton Marshall przyleciał do Zielonej Góry razem z Walterem Hodgem. Portorykańczyk od razu przekonał do siebie trenerów i działaczy zielonogórskiej drużyny. Amerykański skrzydłowy miał natomiast spore problemy z aklimatyzacją oraz braki kondycyjne. Jego gra w pierwszych treningach Zastalu sugerowała, że Amerykanin nie doczeka nawet inauguracji rozgrywek Tauron Basket Ligi.
Gdy wydawało się, że Marshall jest już na walizkach, ten ku zaskoczeniu wszystkich błysnął formą. W końcówce okresu przygotowawczego zaliczył kilka bardzo dobrych spotkań, więc działacze Zastalu postanowili dać mu szansę. Zawodnik zgodził się na dość wysokie obniżenie zarobków i miał udowodnić swoją przydatność dla zespołu w trakcie ligowych rozgrywek.
Zaczął nadspodziewanie dobrze. Przeciwko Asseco Prokomowi Gdynia rzucił 12 punktów. I niestety przestał błyszczeć. Poza inauguracją zdarzyły mu się tylko dwa spotkania, które kończył z dwucyfrowym dorobkiem punktowym.
W pucharowym spotkaniu w Zgorzelcu zagrał najmniej ze wszystkich zawodników Zastalu. - Należy to potraktować jako decyzję o rozstaniu. Okazaliśmy Trentonowi cierpliwość i dawaliśmy mu wiele szans. Nie zamierzamy go dłużej męczyć - powiedział po przegranym spotkaniu Tomasz Herkt. Marshall zostanie w Zastalu tylko do momentu otwarcia okna transferowego.
Na 99 proc. przesądzone jest, że nowym zawodnikiem zielonogórzan będzie mierzący 210 cm 24-letni David Burgess, młodszy brat pierwszego środkowego Zastalu Chrisa Burgessa. Amerykański center od miesiąca trenuje z drużyną i ma wzmocnić siłę drużyny pod koszem.
Zielonogórski klub szuka też wzmocnień na obwodzie. - Jeśli znajdziemy zawodnika o dobrych parametrach strzeleckich, którego zarobki będą oscylować na poziomie naszych finansowych możliwości to nie zaprzepaścimy szansy na kadrowe wzmocnienie - mówi prezes klubu Rafał Czarkowski.