Majewski: Jesteśmy zespołem troszkę nieobliczalnym
fot. Wojciech Figurski / 058sport.pl

,

Lista aktualności

Majewski: Jesteśmy zespołem troszkę nieobliczalnym

- Ja tylu medali co np. Robert Witka nie zdobywałem, bo mam tylko jeden, ale wiem, że taka sytuacja może zdarzyć się tylko raz albo dwa w życiu. Jeżeli się nadarzy, to trzeba ją brać, wyrywać rękami - mówi Łukasz Majewski z Rosy Radom.

,

Wojciech Kłos: Rosa po czterech kolejkach II etapu Tauron Basket Ligi jest niepokonana. Więcej - wygrała zarówno z mistrzem, jak i wicemistrzem kraju, sprawiając co chwilę niespodziankę. Skąd bierze się fenomen Pana zespołu?

Łukasz Majewski: Doszliśmy chyba do takiego momentu, że każdy z nas może dać drużynie to, co ma najlepszego. Staramy się uzupełniać na parkiecie. Wydaje mi się, że nie można kogoś niesamowicie wyszczególnić, że ktoś ciągnie grę. Tak naprawdę w tej chwili mamy tak zbilansowany zespół, że gramy całą dziesiątką. Trenerowi też jest łatwiej, bo jak jednemu nie idzie, to może liczyć na drugiego. A tak naprawdę w tej chwili jest tak, że idzie wszystkim dziesięciu. Każdy dokłada swoją cegiełkę. Tutaj tkwi cała nasza siła.

Po wielu latach ponownie gra Pan w rodzinnym mieście, a dodatkowo jest wyróżniającą się postacią zespołu. Czy czuje Pan, że dużo zależy od Pana postawy na parkiecie?

- Tyle lat już gra się w tę koszykówkę… Człowiek robi to, co do niego należy, stara się wykonywać to, co zakłada trener przed meczem. Jeśli ma lepszą dyspozycję w ofensywie, to stara się pomagać w ataku. Jeżeli nie, to stara się pomóc w inny sposób. To jest to, o czym mówiłem wcześniej - etap uzupełniania się nawzajem. Czy czuję, że dużo ode mnie zależy? To odchodzi na bok. W przypadku, gdy zaczyna się zgranie, to nie ma czasu na myślenie. Człowiek pewne rzeczy na boisku wykonuje nawykowo. Czy się rzuca, czy podaje - to rzeczy, które były wytrenowane wcześniej. O tym się nie myśli w trakcie spotkania. Nigdy nie byłem zawodnikiem, który będzie się przechwalał i mówił, jaki on jest ważny. Bardzo twardo stąpam po ziemi, wywyższanie się całkowicie nie leży w mojej naturze. Liczy się tylko i wyłącznie zespół.

Przed Rosą dwa spotkania z Anwilem Włocławek, który w szóstkach prezentuje się ostatnio słabiej. Czym mogą was zaskoczyć rywale?

- Znam trochę trenera Bogicevicia, bo u niego grałem, znam też niektórych zawodników. Na pewno trzeba uważać na grę z szybkiego ataku. To jest młody zespół, który dużo biega. Po mocnej, agresywnej obronie ciągną do przodu. Kolejna sprawa to deska. Gdyby przeanalizować te wszystkie mecze w szóstkach, to większość meczów na desce przegraliśmy. To jest nasza bolączka w tej chwili. To dwa najważniejsze punkty. Trzeci jest również związany z nami. Tak jak Pan powiedział, jesteśmy rewelacją, ale jesteśmy też zespołem troszkę nieobliczalnym. Nie boję się tego co zrobi rywal, ale co my zrobimy. Sporo zależy od naszych głów, czy one będą zimne, ostudzone. Jeśli będziemy grali z głową, tak jak do tej pory, będzie koncentracja cały czas, to naprawdę powinno być dobrze.

Miejsce w play-off macie już zagwarantowane. Czy myślicie już o tym, że w tym sezonie można powalczyć o coś więcej? Może nawet o medal?

- Zawsze mówi się tak: „nie, nie - nikt o tym nie myśli. Nie można wychodzić w przyszłość i tak dalej”. Myślę, że po każdym wygranym meczu, szczególnie z drużynami z góry, jest jakiś punkt zaczepienia, że może by się dało coś ugrać. Ja tylu medali co np. Robert Witka nie zdobywałem, bo mam tylko jeden (brązowy z Polpharmą Starogard Gdański - przyp. red.), ale wiem, że taka sytuacja może zdarzyć się tylko raz albo dwa w życiu. Jeżeli się nadarzy, to trzeba ją brać, wyrywać rękami. Jeżeli będzie taka możliwość, to na pewno będziemy dążyli do tego, aby tak było. Jest jeszcze trochę za wcześnie. Każde nasze zwycięstwo było tak jakby niespodzianką. Chcemy jednak podkreślić swoją wartość. Każdy z nas wie, że tylko wynikiem może podnieść swoją wartość personalnie. Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, jeszcze jest kawał grania. W szóstkach wygraliśmy cztery spotkania, a może się okazać, że teraz coś pęknie, będą np. trzy porażki, ręce zaczną się trząść. Koszykówka jest taką grą, że można wygrywać dwudziestoma w trzeciej kwarcie, a i tak można przegrać. Poczekajmy jeszcze.
 

Tauron Basket Liga na facebooku