PBG Basket po sezonie: Czy jeszcze zagrają?
fot. Adam Jastrzębowski

,

Lista aktualności

PBG Basket po sezonie: Czy jeszcze zagrają?

Kibice PBG Basketu Poznań nie mogą narzekać na brak emocji. I trzeba przyznać, że ich wachlarz jest naprawdę szeroki. Poznaniacy co prawda sezon już zakończyli, jednak tak naprawdę dla włodarzy klubu i jego sympatyków prawdziwa walka dopiero się zaczyna.

 

,

Po zeszłorocznym ćwierćfinale Tauron Basket Ligi, wśród sympatyków poznańskiego basketu odżyły nadzieje na powrót koszykówki na najwyższym poziomie. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała te plany. Przyczyna okazała się bardziej niż prozaiczna. Pieniądze.

Po kilkumiesięcznych staraniach PBG Basket przystąpił do rozgrywek, jednak ze znacznie już zmniejszonym budżetem. Z klubu odejść musieli najlepsi gracze zespołu, za których sprawą hala poznańskiego CityZenu gościła prawdziwe tłumy kibiców. Na wydawałoby się tonącym okręcie pozostał jednak jego kapitan. - Zostaję. Obiecałem to prezesowi Bekierowi i zamierzam dotrzymać słowa. Zbudujemy taki zespół na jaki nas stać - zapowiadał serbski szkoleniowiec Milija Bogicević. I tak właśnie się stało. W zespole z poprzednich rozgrywek pozostał jedynie Damian Kulig, do którego dołączyli gracze, którzy na swoje nazwisko musieli dopiero zapracować.

- Przed sezonem wielokrotnie słyszałem, że wygramy jedno, może dwa spotkania. Okazało się, że tych spotkań wygraliśmy zdecydowanie więcej - podkreślał po zakończeniu sezonu prezes Bekier. Sezon w wykonaniu poznańskiego zespołu można scharakteryzować jako swego rodzaju "jazda bez trzymanki". Zespół potrafił w świetnym stylu wygrać z PGE Turowem Zgorzelec czy Zastalem Zielona Góra, a następnie w fatalnym stylu przegrać z Kotwicą Kołobrzeg czy ŁKS Łódź. - Wydaję mi się, że przespaliśmy środek sezonu. W głupi sposób uciekło nam kilka spotkań i zespoły walczące o play-off nam odjechały. W pewnym momencie ciężko było się odbudować - ocenia po sezonie obrońca PBG Basketu Tomasz Smorawiński.

Pomimo braku sukcesów drużynowych, Poznań po raz kolejny okazał się świetnym miejscem do wypromowania szerzej nieznanych koszykarzy. Djordje Micić, Żarko Comagić, Niksa Nikolić, Jakub Nowak czy Mateusz Bartosz przestali być zawodnikami anonimowymi i wszystko wskazuje na to, że problemu z angażem na polskich parkietach mieć nie będą. Szansę pokazania się na najwyższym szczeblu rozgrywek dostali również wychowankowie PBG Basketu Junior, którzy na początku onieśmieleni, z czasem nabierali coraz większej pewności siebie. Większość z nich stoi u progu koszykarskiej kariery. Tylko czy będą mieli okazję kontynuować ją w Poznaniu?

- Jeżeli terminem zgłoszenia się do ligi byłby 30 kwietnia, PBG Basket w tej lidze by nie zagrał -mówił na konferencji prasowej prezes Bekier. Sytuacja w Poznaniu wydaje się być nie do pozazdroszczenia. Ze wspierania klubu, pomimo deklarowanej i manifestowanej życzliwości, krok po kroku wycofują się władze Poznania, tytularny sponsor PBG Basketu przeżywa ostatnio ciężkie chwile, a inni dotychczasowi partnerzy nie zawsze dotrzymują zobowiązań. - W trakcie sezonu wycofał się jeden z naszych sponsorów. Nie mieliśmy innego wyboru jak tylko szukać oszczędności - tłumaczy prezes poznańskiego klubu. To właśnie oszczędności były powodem przenosin Damiana Kuliga do PGE Turowa Zgorzelec.

Problemy poznańskiego klubu nie kończą się tylko na kwestii finansowej. Rok w rok jak mantra powraca kwestia miejsca rozgrywania spotkań. Poznańska Arena, choć architektonicznie ciekawa, delikatnie mówiąc, nie jest stworzona do rozgrywania meczów koszykówki. Co więcej, Arena to również kłopot z terminami. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że klub przegra z bardziej dochodowymi dla zarządcy hali targami ślubnymi czy wystawą psów rasowych.

Dwa lata temu klub podjął decyzję o przeniesieniu swoich spotkań do hali CityZen. Tu jednak, choć atmosfera przypomina złote lata polskiej koszykówki, pojawia się problem jej pojemności. Sytuacja bez wyjścia? Nie do końca. Stycznowie spotkania, podczas których na trybunach Areny pojawiło się ponad 3000 widzów, pokazały, że przy odrobinie chęci ze strony zarządcy hali, miasta i aktywnym marketingu, atmosfera nawet w tak archaicznym sportowym obiekcie może być gorąca.

W obecnym sezonie, prawdopodobnie po części również z pobudek finansowych, w klubie pojawili się zawodnicy jednoznacznie kojarzeni z Poznaniem. Tomasz Smorawiński, Mateusz Bartosz, Jakub Nowak oraz nastoletni wychowankowie Pyry Poznań i PBG Basketu Junior. Władze klubu jednoznacznie deklarują, że ten kierunek zostanie zachowany. - Takie budowanie składu to obecnie absolutna podstawa. Tylko wtedy nasza reprezentacja będzie silniejsza, a na silnej reprezentacji skorzysta cała dyscyplina - uważa prezes Bekier.

Równolegle do boju o przyszłość ekstraklasowej koszykówki, toczy się walka PBG Basketu Junior o mistrzostwo Polski do lat 18. Prowadzeni przez trenera Kijewskiego nastoletni koszykarze przed kilkoma dniami awansowali do finału, znajdując się w gronie ośmiu najlepszych drużyn w Polsce. - Zawodnicy z PBG Basketu Junior mają naprawdę dużą szansę na mistrzostwo Polski. Prawdopobnie już niedługo kilku z nich będzie biegało po parkietach ekstraklasy. Musimy zrobić wszystko, aby pozostali w Poznaniu i tu budowali jego markę, a nie rozjechali się po całej Polsce - uważa dyrektor Radosław Majchrzak. 

Czy ratunkiem dla poznańskiego basketu okaże się najbardziej znana w Wielkopolsce marka “Lech”? Od wielu już lat mówi się o powrocie koszykówki pod szyld wspomnianego piłkarskiego Kolejorza. - Prowadzone są takie rozmowy. W ciągu dwóch tygodni na pewno będę rozmawiał z prezesem Rutkowskim - mówi były prezes Lecha, a obecnie dyrektor zarządzający PBG Basketu Radosław Majchrzak. Nie da się ukryć, że Lech Poznań to zdecydowanie najbardziej rozpoznawalna drużyna w regionie, jednak tegoroczny przykład ŁKS Łódź pokazał, że takie rozwiązanie sukcesu nie gwarantuje. 

Niepewna przyszłość klubu sprawiła, że kibice postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Na facebooku stworzona została strona pod wiele mówiącą nazwą “Ratujmy męską koszykówkę w Poznaniu”. Całą akcję popierają nie tylko kibice. Swoje poparcie wyraził już Adam Waczyński, Piotr Stelmach, Piotr Dąbrowski czy Robert Skibniewski. Czy ten, niewątpliwie oryginalny i chyba w polskiej koszykówce jeszcze niewidziany ruch, odniesie sukces? Jak zapowiedział prezes Bekier, do 16 lipca wszystko będzie jasne.