Adomaitis: Trudny moment
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Adomaitis: Trudny moment

- Musimy cały czas pozostawać w meczu i gdy przyjdzie pora, wykorzystać słabszy moment rywali, lub dobry naszego zespołu i zwyciężyć - mówi przed wyjazdowym meczem z Treflem trener Energi Czarnych Dainius Adomaitis.

,

Mateusz Bilski: Czy po trzech przegranych z rzędu Energa Czarni będą w stanie odbudować się w wyjazdowym spotkaniu z Treflem?

Dainius Adomaitis: Zawsze wierzę w zwycięstwo. Przegraliśmy trzy ostatnie spotkania, choć równie dobrze mogliśmy każde z nich wygrać. Z Asseco Prokomem zagraliśmy dobrze przez 37 minut, z Anwilem przez 30, podobnie z Zastalem. Później jednak pozwoliliśmy rywalom na to, by grali swoją koszykówkę, popełnialiśmy błędy, a i tak w Zielonej Górze na trzy minuty przed końcem wróciliśmy do gry, doprowadziliśmy do remisu. Teraz nie możemy się załamywać i mówić, że jest bardzo źle. Nikomu z nas nie mają prawa opaść ręce, nie można się poddać. Za długo jesteśmy już razem, czeka nas teraz najważniejszy moment sezonu. Przegrane są przecież elementem sportu, najważniejsze jest wyciągać z nich wnioski i iść dalej.

Czy te przegrane wyzwoliły w Pana graczach sportową złość?

- Szczegółowo analizujemy nasze spotkania i rozmawiamy z chłopakami o wszystkim - i o koszykówce, i o podejściu do gry od strony psychologicznej. Wiemy, że nie możemy być miękcy, przed każdym spotkaniem musimy myśleć tylko o zwycięstwie.

W ostatnich spotkaniach do pewnego momentu Pana zespół grał dobrze, aż w końcu zaczynał popełniać te same błędy.

- Nie, błędy były inne, po prostu wynik był taki sam. Jeśli wrócimy do początku rywalizacji w szóstce, gdy wygraliśmy u siebie z Treflem i PGE Turowem, proszę zauważyć, że rozgrywaliśmy podobne końcówki i równie dobrze mogliśmy przegrać. Teraz z kolei z Asseco Prokomem rozegraliśmy najgorsze kilka minut pod koniec meczu w sezonie. Cóż, czasem tak się zdarza, ale nie mamy prawa być załamani. Wszyscy musimy być razem, bo to jest dla nas trudny moment.

A jesteście razem?

- Oczywiście, że tak. Mówię oczywiście o tym, co ja widzę, nie wiem, co chłopaki mówią, gdy nie patrzę (śmiech).

Może po prostu Enerdze Czarnym brakuje w tych trudnych meczach lidera na boisku?

- Nie zgodzę się, u nas ma kto brać na siebie odpowiedzialność. W jednym meczu był to Mantas Cesnauskis, w innym Stanley Burrell, jeszcze w innym Darnell Hinson czy Krzysztof Roszyk. Stanowimy zespół i wszyscy zawodnicy na boisku są jednym liderem.

Co muszą zmienić w swojej grze Energa Czarni, by tym razem lepiej rozegrać ostatnie minuty meczu?

- Najważniejsze jest to, aby pamiętać, że mecz trwa 40 minut. Nie 30, nie 37, ani nawet nie 39,59, jak to miało miejsce w naszym pierwszym meczu z Treflem. Najważniejsza będzie koncentracja od początku do końca spotkania. Sopocianie tworzą drużynę, która gra według mnie najlepszą koszykówkę w kontratakach w lidze. Kiedy z nami wygrywali, potrafili w jednej kwarcie zdobyć nawet 15 punktów z szybkiego ataku. Musimy więc powstrzymać ich najsilniejszą broń. Poza tym nie możemy pozwolić Treflowi odskoczyć na większą liczbę punktów. Musimy cały czas pozostawać w meczu i gdy przyjdzie pora, wykorzystać słabszy moment rywali, lub dobry naszego zespołu i zwyciężyć.

Jak poradzi sobie Pan z brakiem Pawła Leończyka?

- To jest sport, zdarzają się w nim różnego rodzaju urazy czy kontuzje i musimy być na to przygotowani. Mamy jednak kim grać i nie możemy się tym przejmować. W razie czego zawsze pozostaje w odwodzie Szymon Długosz, który może dostać swoją szansę.