ŁKS - Kotwica: Do czterech razy sztuka
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

ŁKS - Kotwica: Do czterech razy sztuka

Czterech szans potrzebowali koszykarze Łódzkiego Klubu Sportowego, aby uporać się z Kotwicą Kołobrzeg. Wreszcie po szybkim, bardzo dobrym spotkaniu Łódzki Klub Sportowy pokonał gości znad morza 85:74.

,

Choć trudno upatrywać przyczyny diametralnej zmiany jaka zaszła w ŁKS we wprowadzeniu do pierwszego składu Jarosława Zyskowskiego, to faktem jest, że z nim zespół z Łodzi prezentował się w meczu z Kotwicą zupełnie inaczej niż kilka dni temu w pojedynku ze Śląskiem.

- Po meczu ze Śląskiem byłem wściekły na graczy. Zresztą padło sporo mocnych słów na pierwszym treningu po meczu, bo uważam, że żeby z jakimkolwiek zespołem w tej lidze nawiązać walkę w naszej sytuacji to musimy 100 albo 120 procent zaangażowania na boisku zaprezentować - mówił na konferencji prasowej trener ŁKS Piotr Zych.

Faktycznie, łodzianie w niczym nie przypominali apatycznych graczy, którzy byli jedynie tłem dla koszykarzy Śląska. Wreszcie zagrali bardzo aktywnie w obronie. Podwojenia na graczu z piłką w akcjach typu pick and roll sprawiały, że problemy z konstruowaniem akcji miał lider gości Oded Brandwein, a nieskutecznością raził podkoszowy Darrell Harris (4/13 z gry).

Aktywny, zarówno w obronie jak i w ataku, był center ŁKS Krzysztof Sulima, który w całym spotkaniu zaliczył 14 punktów i 9 zbiórek, zdecydowanie wygrywając swój indywidualny pojedynek z Harrisem. O ile rywalizacja centrów wypadł na korzyść ŁKS, tak na skrzydłach słabsi fizycznie łodzianie nie radzili sobie z Łukaszem Wichniarzem (20 punktów), a przede wszystkim z Demetriusem Brownem, który już w pierwszej kwarcie uzbierał 10 punktów, a w całym meczu miał ich aż 21.

Dzięki dobrej grze tego duetu Kotwica zdawała się kontrolować przebieg wydarzeń na parkiecie w pierwszej połowie spotkania, wygrywając ją 44:38. Zespół z Kołobrzegu lepiej wypadł również w pierwszych minutach drugiej połowy, kiedy po kolejnych punktach Wichniarza udało im się wyjść na 10 punktów przewagi (48:38). - Przy przewadze 10 punktów w trzeciej kwarcie powinniśmy to kontrolować, ale błędy w obronie sprawiły, że ŁKS wrócił i zwyciężył - komentował po spotkaniu szkoleniowiec gości Tomasz Mrożek.

Łodzianie mieli jednak w tej kwarcie trzech bohaterów. Najpierw cztery punkty z rzędu zdobył Sulima, zmniejszając stratę do zaledwie trzech punktów (45:48). Później sześć punktów z rzędu padło łupem Michała Michalaka, aż wreszcie błysnął mało widoczny wcześniej Bartłomiej Szczepaniak, który nie dość, że świetnie bronił przeciwko Brandweinowi, to jeszcze zdobywając pięć punktów z rzędu wyprowadził ŁKS na prowadzenie 54:52, którego gospodarze nie oddali już do końca meczu.

Czwartą kwartę doskonale kontrolował rozgrywający ŁKS Piotr Trepka, który wymuszał faule rywali zamieniając je na punkty z linii rzutów wolnych (5/6 za 1). Mało widoczni w tej części gry byli Amerykanie z zespołu z Kołobrzegu, więc ciężar gry indywidualnymi zagraniami wzieli na siebie Brandwein (12 punktów) i Wichniarz. Łodzianie nie dali sobie jednak wyrwać zwycięstwa, które akcją 2+1 na trzy minuty przed końcem meczu przypieczętował Jakub Dłuski (8 punktów, 10 zbiórek).

Zadowolony trener Zych tak podsumował spotkanie na pomeczowej konferencji: - Dzisiaj możemy być zadowoleni, bo zagraliśmy niezły mecz. Nasze założenia się sprawdziły na boisku. Przestaliśmy mocno podwajać wysokich graczy, przez co troszkę zamknęliśmy rzut za trzy punkty drużynie z Kołobrzegu. Myślę, że dzisiaj również mieliśmy wyjątkowo dobrą skuteczność w rzutach za trzy punkty. Poza tym do przerwy mieliśmy trochę kłopotów, ponieważ przegrywaliśmy wyraźnie tablicę - osiem desek więcej było po stronie Kotwicy. W drugiej połowie to się wyrównało, wygraliśmy tablicę, wytrzymaliśmy presję i dzięki temu wygraliśmy ten mecz.

Wtórował mu skrzydłowy Filip Kenig: - Bardzo fajnie jest, że praca którą wykonujemy na treningach sprawia, że co jakiś czas udaje nam się wygrać spotkanie, tak jak ostatnio z Polpharmą czy teraz w Łodzi, bo to chyba dopiero drugi mecz w sezonie, który w Łodzi wygraliśmy, więc jest to bardzo miłe. W takim składzie w jakim jesteśmy, z wieloma młodymi zawodnikami, można powiedzieć juniorami, to tym bardziej cieszy, bo jest jakaś konsekwencja w tym co robimy. 

Rozczarowania nie krył za to trener Mrożek, mówiąc: - Przegraliśmy obroną. Pozwoliliśmy drużynie ŁKS zdobywać punkty z łatwych pozycji m.in. za trzy i spod kosza. Nie graliśmy agresywnie, tak jak sobie zakładaliśmy przed meczem, co pokazuje to, że ŁKS zdobył 19 punktów drugiej szansy. 

Ostatecznie ŁKS pokonał u siebie Kotwicę Kołobrzeg 85:74, mając najlepszego strzelca w osobie Michała Michalaka, zdobywcy 19 punktów. Lepszy od niego o dwa punkty był wspomniany wcześniej skrzydłowy Kotwicy Demetrius Brown.