AZS Politechnika - AZS: Emocje w stolicy
fot. Jacek Imiołek

,

Lista aktualności

AZS Politechnika - AZS: Emocje w stolicy

Po niezwykle emocjonującym spotkaniu AZS Koszalin ostatecznie pokonał 83:82 AZS Politechnikę w Warszawie, mimo że gospodarze kontrowali mecz przez większość czasu. W ostatniej akcji rzutu rozpaczy z połowy nie trafił Marek Popiołek.

 

,

Patrząc na ligową tabelę, a także na rezultaty poprzednich spotkań faworytem wydawali się koszalinianie. Drużyna prowadzona przez trenera Andreja Urlepa szybko wyszła na prowadzenie 8:5, jednak wkrótce kontrolę nad spotkaniem dość niespodziewanie przejęli koszykarze AZS Politechniki. Kluczowe dla losów meczu okazało się trzecie przewinienie Callistusa Eziukwu. W efekcie trener Urlep był zmuszony do posadzenia na ławce swojego kluczowego podkoszowego, co znacząco odbiło się na grze AZS Koszalin.

- Od początku pozwoliliśmy AZS Politechnice narzucić ich styl gry. Rywale szybko biegali do kontr, trafiali z dystansu. Można powiedzieć, że sami sobie naważyliśmy piwa. Później było nam ciężko - tłumaczył Marcin Dutkiewicz.

Po serii 8:0 warszawianie wyszli na prowadzenie 36:26 w 15. minucie spotkania. Zespół prowadzony przez trenera Mladena Starcevicia grał bardzo zespołowo, czego efektem było aż 13 asyst do przerwy, a także 50-procentowa (7/14) skuteczność z dystansu. Trudni do zatrzymania byli zwłaszcza Michał Nowakowski oraz Jarosław Mokros, którzy w pierwszej połowie zdobyli 23 z 47 punktów zespołu.

Po zmianie stron gospodarze powiększyli swoją zaliczkę nawet do 13 punktów (53:40), jednak obraz gry wkrótce znacząco uległ zmianie. Wpływ miał na to powrót Eziukwu, który zakończył spotkanie z dorobkiem potężnego double-double w postaci 17 punktów i 16 zbiórek. Amerykański środkowy był nie do zatrzymania w podkoszowej strefie. To właśnie on na spółkę z Georgem Reesem sprawili, że po 30 minutach AZS Koszalin przegrywał już tylko 59:62.

- W drugiej połowie za bardzo skoncentrowaliśmy się na rzutach z dystansu. Przez pierwsze 20 minut graliśmy bardzo zespołowo i mieliśmy do tego aż 50 procent skuteczności z dystansu. Tego zabrakło po przerwie. Porażka boli tym bardziej, że przez większość czasu prowadziliśmy dwucyfrową różnicą punktów. Kolejny raz przychodzi moment dekoncentracji, kiedy tracimy całą zaliczkę - wyjaśnił Jarosław Moros, który miał 14 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty.

W czwartej kwarcie lepiej wyglądali już koszalinianie. Podopieczni trenera Urlepa dyktowali warunki meczu, a na minutę przed końcem byli już nawet na sześciopunktowym prowadzeniu (77:71). W końcówce więcej szczęścia mieli gospodarze - gracze AZS mylili się z linii rzutów wolnych, a na 10 sekund przed końcem bardzo ważną trójkę trafił Michał Nowakowski. Wówczas AZS Politechnika przegrywała 80:81. Faulowany Igor Milicić dorzucił jednak dwa wolne. Warszawianom zabrakło jednak czasu na wygranie tego spotkania - w ostatniej akcji rzutu rozpaczy z połowy nie trafił Marek Popiołek.

- Za miękko rozpoczęliśmy ten mecz, pozwalając Politechnice na wiele otwartych rzutów, co oni tylko wykorzystywali. Później zagraliśmy dużo lepiej w obronie, ale atak pozostawia wiele do życzenia. Nie trafiliśmy żadnego rzutu z dystansu. Ale liczy się, że wygraliśmy ten ważny mecz. Nie chciałbym więcej komentować - powiedział wyraźnie niezadowolony trener Urlep.