Jarosław Galewski: Pierwsza połowa z pewnością rozbudziła apetyty i pozwoliła Wam uwierzyć, że słupszczanie są do ogrania…
Mateusz Bartosz: Na pewno ta wygrana była w naszym zasięgu. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, ale zabrakło trochę koncentracji pod koniec trzeciej kwarty. Rywal odjechał wtedy na około dziesięć punktów i trudno było nam już później gonić. Cieszymy się, że był to kolejny mecz walki z silnym przeciwnikiem, ale nie ukrywam, że chcemy w końcu wygrać.
55 punktów we własnej hali to słaby wynik. Co stało się po pierwszej kwarcie ze skutecznością poznańskiego zespołu?
- To chyba nie do końca nasza hala. Mało trenowaliśmy w Arenie. To, co było, należy traktować raczej jako dwa przejściowe mecze. Obręcze są twardsze, obiekt znacznie większy od hali AWF. Jeżeli chodzi o mnie, to zawsze mi się tutaj trudno grało. Myślę, że moi koledzy również nie mają najlepszych doświadczeń i odczuć, co najlepiej obrazuje skuteczność.
Czyli z ulgą przyjmuje Pan wiadomość, że wracacie do hali AWF?
- Myślę, że tak. Tam cały czas trenujemy. Mamy całe zaplecze, wszystkie nasze rzeczy. Uważam, że w hali AWF każdemu z nas gra się zdecydowanie lepiej. Obyśmy potwierdzili to w kolejnych meczach.
O porażce w dzisiejszym meczu zadecydował jeden przestój, który rozpoczął się w trzeciej kwarcie. Co się stało?
- Nie wiem, ale pewnie kluczowe było większe doświadczenie ekipy gości, która dysponuje również lepszą rotacją. To naprawdę nie było bez znaczenia. U nas zaledwie dwóch, trzech zawodników może wejść z ławki i zaprezentować jakiś poziom. Ciężko wygrywać mecze z krótką ławką.
Może starczyło sił tylko na trzy kwarty?
- Być może tak rzeczywiście było. Końcówka trzeciej kwarty wystarczyła gościom do osiągnięcia swojego celu i wywiezienia dwóch punktów z Poznania.
Scott Morrison dał chyba Panu i kolegom solidną lekcję gry pod koszem…
- Brakowało nam pomysłu na jego powstrzymanie. Grał skutecznie i efektownie. Nawet nie liczyłem, ile razy wsadził piłkę z góry, ale doskonale pamiętam, że latał nad koszem. To znakomity gracz. Wiele o nim mówią już jego warunki fizyczne, które ma naprawdę doskonałe. Warto było przeciwko niemu zagrać, ponieważ w takich meczach można wiele się nauczyć.
Kilka razy efektownie Was blokował. Te akcje trochę ostudziły Pana zapały?
- Myślę, że raczej nie. Każdy mecz rządzi się swoimi prawami i wydarzeniami na boisku. Uważam, że to element gry. Zaraz pójdziemy do szatni, wrócimy do domów i zapomnimy o temacie.
Przegraliście trzy mecze z czołówką Tauron Basket Ligi. Teraz spotkania z teoretycznie słabszymi rywalami…
- Musimy grać w tych meczach o wygraną. Takie założenia mamy zresztą zawsze. Uważam, że uda nam się zwyciężyć z taką grą, jaką obecnie prezentujemy. PBG Basket naprawdę nie gra źle. Należy tylko poprawić kilka elementów i wyeliminować takie przestoje jak ten w trzeciej kwarcie.
12.01.2012 23:22, Rozmawiał Jarosław Galewski
Bartosz: Arena nie do końca nasza
- To chyba nie do końca nasza hala. Mało trenowaliśmy w Arenie. To, co było, należy traktować raczej jako dwa przejściowe mecze - mówi po porażce z Energą Czarnymi Słupsk zawodnik PBG Basketu Poznań Mateusz Bartosz.
12.01.2012 23:22, Rozmawiał Jarosław Galewski