Goście przyjechali do Trójmiasta, nie tylko osłabieni brakiem czterech podstawowych graczy, którzy opuścili zespół z powodu problemów finansowych (Danny Green, Ratko Varda, Ben Woodside oraz Damir Markota). W meczu nie mógł zagrać także, przywitany brawami, były zawodnik Prokomu Trefla Goran Jagodnik. Słoweniec będzie pauzował z powodu kontuzji przez najbliższe dwa miesiące.
W ubiegłym tygodniu znakomita trzecia kwarta w wykonaniu Barcelony wygrana przez Katalończyków 23:4 zadecydowała o przegranej Asseco Prokomu. W 8. kolejce Euroligi podobnym wyczynem popisali się gdynianie zwyciężając ją różnicą 20 punktów (23:3) i głównie dzięki doskonałej grze w tej części meczu pokonali rywali, udanie rewanżując się za porażkę w pierwszej rundzie w Lublanie. Gospodarze zagrali także bardzo dobrze pod tablicami dominując rywali 48:34. Najlepszy w tym elemencie był Donatas Motiejunas notując 21 zbiórek, co jest rekordem Euroligi w tym sezonie. Gdynianie trafili także 14 razy z dystansu. Najwięcej, cztery trójki, zanotował Przemysław Frasunkiewicz (12 punktów).
Podopieczni Tomasa Pacesasa od samego początku meczu swoją grę w ofensywie oparli na rzutach z dystansu, oddając je niemal w każdej nadarzającej się sytuacji. W pewnym momencie drugiej kwarty mieli zaledwie osiem oddanych rzutów za dwa punkty wobec 17 za trzy. Taktyka nie przynosiła dobrych efektów, gdyż rywale prowadzili przez większość pierwszej połowy. Trafienia z dystansu pozwalały jedynie odrabiać straty do osłabionej brakiem podstawowych graczy Olimpiji Lublana. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gości 30:27.
W trzeciej kwarcie nieco zmienił się obraz gry w ataku zespołu z Gdyni. Gospodarze przede wszystkim zagrali jednak zdecydowanie lepiej w obronie. Dokładając do tego znakomitą postawę w walce o zbiórki Donatasa Motijeunasa (21 zbiórek w meczu) mogli pozwolić sobie na częste kontrataki. Niemoc Słoweńców w ataku przełamał dopiero po pięciu minutach kwarty David Bertans. Asseco Prokom nie pozwolił jednak rywalom na dużo więcej. - Jestem zadowolony z gry mojego zespołu w trzech kwartach, niestety w jednej nie znaleźliśmy rozwiązania na agresywną obronę naszych rywali, a w końcówce opadliśmy nieco z sił - powiedział po meczu trener Saso Filipovski. Kolejne minuty to powiększanie przewagi nad rywalami dzięki skutecznym trafieniom z dystansu. Już w trzeciej kwarcie gospodarze zaliczyli 10. trafienie za trzy (Frasunkiewicz), a 11. trójkę dorzucił Seweryn równo z końcową syreną ustalając wynik przed decydującą kwartą na 50:33.
W ostatniej części gry gospodarze starali się utrzymać prowadzenie, które pozwalało uzyskać lepszy wynik w dwumeczu z Olimpiją (w pierwszym spotkaniu Prokom przegrał 62:70). Grający zrywami gospodarze próbowali zmniejszyć stratę do ośmiu punktów, jednak nie zdołali tego dokonać. W końcówce goście zupełnie opadli z sił, co pozwoliło po raz kolejny zwiększyć prowadzenie do kilkunastu punktów i ostatecznie zwyciężyć 67:52.
- Zagraliśmy niezbyt rewelacyjnie w ataku, ale bardzo dobrze w obronie, szczególnie trzecią kwartę, cieszy także walka na tablicach, która szwankowała w ostatnich meczach i była główną przyczyną naszych porażek - powiedział na pomeczowej konferencji trener Tomas Pacesas.
Asseco Prokom Gdynia - Union Olimpija Lublana 67:52 (13:15, 14:15, 23:3, 17:19)
Asseco Prokom: Blassingame 12, Frasunkiewicz 12, Seweryn 12, Motiejunas 11, Łapeta 9, Kuebler 6, Hrycaniuk 4, Lafayette 1, Dmitriew 0
Union Olimpija: Rothbart 16, Capin 11, Thompson 11, Salin 10, Bertans 2, Blazic 2, Kastrati 0, Micic 0, Morina 0.