Tomaszek: Zostawiać serce na parkiecie
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Tomaszek: Zostawiać serce na parkiecie

- Przez całe rozgrywki mieliśmy wzloty i upadki - mówi po siódmym meczu z Treflem środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek.

,

Grzegorz Bereziuk: Przed sezonem mało kto typował, że PGE Turów znajdzie się w wielkim finale. Tymczasem w siódmym meczu wygraliście z Treflem i zamknęliście usta niedowiarkom. Do finału lekkiej drogi jednak chyba nie mieliście?

Robert Tomaszek: Przez całe rozgrywki mieliśmy wzloty i upadki. Sezon jest dla nas bardzo długi, a zwłaszcza play-offy. Już pierwsza runda była dla nas straszna. W każdym meczu nasza gra przypominała sinusoidę. Często mieliśmy kłopoty z koncentracją. Bardzo się cieszę, że mamy wiernych kibiców. Nawet po porażce byli z nami na kolejnym meczu, przychodzili i zapełniali halę. Nie opuścili nas też w ostatnich najważniejszych dotychczas meczach. Dla nich warto walczyć i zostawiać serce na parkiecie.

Po dwóch kwartach siódmego meczu prowadziliście z Treflem różnicą jedenastu punktów. Czuliście się już finalistami bieżącego sezonu?

- 11 punktów w takiej serii nic nie znaczy. Wystarczą dwie minuty gry, w których można popełnić dwie straty, pozwolić rywalom zebrać kilka piłek i jest po przewadze. Mając 10 punktów przewagi na minutę przed końcem, to OK. Wówczas można powiedzieć, że jesteśmy bliscy wygranej. Ale w trakcie meczu tak naprawdę 19 punktów nic nie znaczy. Nie patrzyliśmy na wynik, tylko skupialiśmy się na walce o każdą piłkę. Nie mogliśmy dopuścić do sytuacji, że może nam się przytrafić moment dekoncentracji.

Były obawy, że siódmy mecz może być brzydki i obfitować w obustronne docinki. W rzeczywistości oglądaliśmy ciekawy mecz, któremu towarzyszyły tylko sportowe emocje.

- Rzeczywiście tak było. Na gratulacje zasłużyli sędziowie, którzy dostosowali się do poziomu meczu i mieli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Byliśmy skoncentrowani i nie szukaliśmy zaczepek, mimo że pod koszem kilka razy mogło zaiskrzyć. Chcieliśmy grać swoją koszykówkę i to nam się udało.

Przed PGE Turowem walka o złote medale. Asseco Prokom musi zdobyć tytuł, a Wy tylko możecie. Rozpatruje Pan zbliżającą się konfrontację w takich kategoriach?

- Zawsze mówiłem, czy to w sezonie zasadniczym, czy to w półfinałach - wygra drużyna lepsza. Łatwo na pewno nie będzie. Obydwie strony będą walczyły z całego serca. Musimy się postarać i pokazać co potrafimy. W sezonie zasadniczym udowodniliśmy, że wielokrotnemu mistrzowi kraju można się postawić i pomieszać w jego planach. Mam nadzieję, że nam się uda.

Dłuższa przerwa może wpłynąć niekorzystnie na zespół z Gdyni?

- To zespół, któremu przerwa z pewnością nie zrobi krzywdy. Asseco Prokom ma bardzo dobrego trenera i zawodników, którzy nieraz znajdowali się w podobnych sytuacjach. Ten sam zespół egzystuje ze sobą już od dwóch, trzech lat. Wiedzą na czym mają się skupić i na pewno nie marnują czasu. Musimy kontrolować to co my możemy zrobić. Mamy trochę wolnego i z pewnością przeanalizujemy sytuację jak zaskoczyć przeciwnika.