Przed Trefl - PGE Turów (3): Przewaga parkietu bez znaczenia?
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Przed Trefl - PGE Turów (3): Przewaga parkietu bez znaczenia?

Po dwóch pierwszych meczach półfinału Tauron Basket Ligi obie drużyny mają po jednym zwycięstwie. Teraz rywalizacja przenosi się do Ergo Areny gdzie w poniedziałek o godzinie 20. odbędzie się trzeci mecz serii do czterech wygranych (TVP Sport od 19.50).

,

Czytaj też: Mecz 3 Energa Czarni - Asseco Prokom | Zapowiedź meczu 4 Energa Czarni - Asseco Prokom

PGE Turów, który zajął wyższe miejsce w sezonie zasadniczym TBL przystępował do rywalizacji w półfinale z atutem własnego boiska. Już pierwszy mecz serii wygrany przez Trefl 76:62 zmienił tą sytuację. Sopocianie czwarty raz w tym sezonie pokonali rywali ze Zgorzelca, a bohaterem meczu został nie pierwszy raz w tegorocznym play-off Filip Dylewicz. Kapitan drużyny z Sopotu zdobył 24 punkty (z czego aż 19 w pierwszej połowie) i miał siedem zbiórek.

Do pięciu razy sztuka, mogliby powiedzieć zawodnicy oraz trenerzy zespołu ze Zgorzelca opisując swoją rywalizację z Treflem w tym sezonie. Dopiero w piątym meczu (jeden w Pucharze Polski oraz cztery w TBL) PGE wygrało z drużyną prowadzoną przez Karlisa Muiznieksa (77:66). Turów wyciągnął wnioski z poprzednich porażek, gdyż w końcu udało im się przełamać sopocian w decydująch fragmentach spotkania. - Trzeba grać tylko drużynowo od początku do końca, rzucać się na każdą piłkę i nie zostawiać rywalom ani trochę wolnego miejsca. Nie może być egoizmu w naszej grze, a każda akcja dopracowana do ostatniego podania - powiedział Robert Tomaszek. 

Sopocianie prowadzili w trakcie meczu nawet dziewięcioma punktami, jednak w odróżnieniu do poprzednich pojedynków Zgorzelec był w stanie nie tylko odrobić te starty ale i wyjść na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. - Piątkowa wygrana z Treflem znaczyła dla nas więcej niż zwykłe zwycięstwo. Cztery razy z rzędu z nimi przegraliśmy. To wpływa na psychikę. Mamy dużo młodych chłopaków, którzy mają prawo się podłamać. Cały czas graliśmy dobrze, a mimo tego za każdym razem Trefl nam uciekał w końcówce. Teraz wiemy, że da się z nimi wygrać - dodał Tomaszek.

Mimo przegranej w drugim meczu w lepszej sytuacji przed kolejnymi spotkaniami znajdują się sopocianie, gdyż odzyskali przewagę własnego parkietu. Jak pokazują tegoroczne występy Turowa w play-off gdzie przegrali dwa mecze w ćwierćfinale w Poznaniu, może mieć to duże znaczenie. Zespół ze Zgorzelca także może jednak szukać swoich szans analizując mecze rywali pierwszej rundy, w której Trefl przegrał w Ergo Arenie z Anwilem. - Przyjemniej gra się przy własnej publiczności, ale w półfinale może nie mieć to już takiego znaczenia, trzeba być po prostu dobrze przygotowanym mentalnie i fizycznie - stwierdził Paweł Kikowski.

Ważne może okazać się właśnie przygotowanie fizyczne, o którym wspomniał rzucający Trefla. Intensywny rytm rozgrywania meczów w półfinale może sprawić zarówno jednej jak i drugiej drużynie dużo problemów. W zespole Turowa bardzo ważna jest postawa Toreya Thomasa, który jest jedynym klasycznym rozgrywającym w zespole prowadzonym przez trenera Jacka Winnickiego. Z kolei, jak pokazało ostatnie spotkanie, słabością zespołu z Sopotu może okazać się walka o zbiórki. Slobodan Ljubotina od dawna jest w słabszej formie, a 35-letni Dragan Ceranić korzysta ze swojego doświadczenia w ataku, jednak w obronie mając bardziej wypoczętych rywali nie zawsze jest w stanie wystarczająco wspomóc swoich partnerów.

Trzeci mecz półfinału play-off pomiędzy Treflem Sopot a PGE Turowem Zgorzelec odbędzie się w poniedziałek 18 kwietnia o godzinie 20. w Ergo Arenie. Transmisję ze spotkania przeprowadzi TVP Sport (od 19.50)

Powiedzieli przed meczem

Paweł Kikowski, rzucający Trefla: Zanalizwoaliśmy to spotkanie powiedzieliśmy co było źle co było dobrze i wyciągnęliśmy wnioski i będziemy starać się poprawić nasze błędy. Turów będzie pewnie podbudowany tą wygraną, na pewno będą walczyć o każdą piłkę ale tak to jest w play-off, walczy się tu o każde zwycięstwo, każdy następny mecz jest najważniejszy.

Adam Waczyński, rzucający Trefla: To już są półfinały mistrzostw Polski, w których grają cztery najlepsze zespoły. Tutaj nie ma za bardzo znaczenia w jakiej hali się gra. Pokazaliśmy już i w ćwierćfinałach i półfinałach, że potrafimy grać na wyjazdach. Przykładowo przegraliśmy u siebie z Anwilem Włocławek, a następnie dwa razy wygraliśmy na wyjeździe. Można zatem stwierdzić, że nawet lepiej idzie nam na obcych parkietach. Psychicznie podejdziemy do najbliższych spotkań dużo łatwiej. Będziemy u siebie, będziemy przygotowani na przyjazd Turowa.

Konrad Wysocki, skrzydłowy PGE Turowa: Chcemy dalej wygrywać. W Sopocie gra się bardzo ciężko. Hala jest duża, ale 10 tysięcy ludzi z pewnością na mecze nie przyjdzie i atmosfera nie będzie taka jak w Zgorzelcu. Wierzę, że uda nam się wygrać jeden, albo nawet dwa mecze. Jesteśmy zbudowani mentalnie. Wierzę, że do Sopotu przyjadą nasi kibice. Musimy grać dalej tak jak w tym drugim meczu - jak drużyna, dobrze w obronie i skutecznie w ataku. Koniecznie trzeba zatrzymać szybki atak gości. Musimy wychodzić na pozycje a także umiejętnie ustawiać się w walce o zbiórki.

Michał Gabiński, skrzydłowy PGE Turowa: W każdym meczu walczymy o zwycięstwo. Pojechaliśmy w niedzielę do Sopotu z nastawieniem wygrania obu spotkań. Nie widzę przeszkód aby tak właśnie miało się stać. W hali Trefla gra się tak jak w każdej innej. Jest to duża arena, ale boisko ma takie same wymiary co w Zgorzelcu. Także kosze są zawieszone na tej samej wysokości. Wierzę, że do Sopotu przyjadą nasi kibice, którzy zawsze głośno nas wspierają. Uważam, że mimo dużej ilości rozgrywanych ostatnio spotkań jesteśmy w dobrej formie.