Anwil - Kotwica: Potrzebna dogrywka
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - Kotwica: Potrzebna dogrywka

Anwil Włocławek potrzebował dogrywki, aby pokonać na własnym parkiecie Kotwicę Kołobrzeg. Ostatecznie po 45 minutach gry wicemistrzowie Polski zwyciężyli 87:85.

,

77:77 po 40 minutach gry i 87:85 dla Anwilu po dogrywce. Gospodarze mogli już w regulaminowym czasie gry przesądzić o swojej wygranej, ale zabrakło skuteczności na linii rzutów wolnych. Kiedy przy dwupunktowym prowadzeniu ekipy trenera Emira Mutapcicia na kilka sekund przed końcem meczu na linii rzutów wolnych stawał Nikola Jovanović wydawało się, że nic złego Anwilowi się nie stanie.

Serb spudłował oba rzuty, a zbiórkę zanotował Ted Scott, który chciał szybko pobiec do ataku. Faulował go jednak Łukasz Majewski i Amerykanin na 1,56 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry miał przed sobą dwa rzuty wolne. Trafił oba. Czas wzięty przez trenera Mutapcicia miał pozwolić włocławianom wybijać piłkę z połowy boiska. Ta trafiła do Andrzeja Pluty, który z około dziewięciu metrów rzucał nad rękoma rywala, ale spudłował, przez co oba zespoły czekała dogrywka.

- Pokazaliśmy kawał dobrego basketu we Włocławku, ale za styl nikt punktów w koszykówce nie przyznaje - mówił po spotkaniu Michał Wołoszyn, skrzydłowy Kotwicy. Dobry styl kołobrzeżan widać było jeszcze przed dwie minuty dogrywki, kiedy to zdobyli pięć punktów i prowadzili już 82:77. Wtedy w zespole z północy Polski coś się zacięło i to Anwil zaczął punktować, zdobywając kilka punktów z rzędu i odskakując rywalom.

W końcówce, kiedy gospodarze prowadzili już 87:82 było wiadomo, że mecz ten wygra wicemistrz Polski i nawet celna trójka Teda Scotta tuż przed końcem meczu nic nie zmieniła w tej kwestii. - To już chyba szósty taki mecz, który przegrywamy w ten sam sposób. Wydaje mi się, że moi zawodnicy są w wysokiej formie, ale gdy przychodzi moment decydujący, w którym trzeba trafić rzuty wolne lub nie stracić piłki łapie ich paraliż. Oprócz formy fizycznej potrzebna jest też odporność psychiczna. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie potrafię nauczyć tego moich zawodników - mówił krytycznie o swoim zespole trener Kotwicy Dariusz Szczubiał.

- Czujemy się zawiedzeni, bowiem gdybyśmy wygrywali wszystkie mecze na styku, jakie do tej pory mieliśmy to bylibyśmy liderem tabeli - mówił żartobliwie Bartosz Sarzało. - Ja w psychice nic nie mam. W końcówce grałem tak samo jak przez cały mecz, a może i nawet trochę lepiej - komentował słowa trenera zawodnik Kotwicy.

Anwil w tym spotkaniu wrócił z dalekiej podróży, bowiem już na początku Kotwica pokazała, że tego dnia jest dobrze dysponowana. Prowadziła 14:4, a później 23:13. Cały czas ekipa przyjezdna była na prowadzeniu, choć już przed przerwą na chwilę je straciła. Wydawało się, że kluczowy moment nastąpił pod koniec trzeciej kwarty, kiedy to Anwil wyszedł na 10 punktów przewagi i prowadził 61:51. Kołobrzeżanie rzucili jednak wtedy 10 punktów z rzędu i szybko doprowadzili do remisu.

W końcówce Kotwica miała jeszcze swoje szanse na zwycięstwo. Ważny rzut na 30 sekund przed końcem meczu przestrzelił Tomasz Zabłocki. Polski skrzydłowy Kotwicy sam stał na skrzydle, po czym dostał podanie od Scotta, jednak jego rzut okazał się niecelny i przy remisie 74:74 piłka była po stronie Anwilu. 21 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry goście tracili tylko dwa punkty do Anwilu i mieli akcję dla siebie. Błąd połowy popełnił jednak Anthony Fisher, dając włocławianom kolejną szansę na zdobycie punktów.