,

Lista aktualności

Noculak: Liczy się stabilność

Ekspert TVP Sport Mirosław Noculak wraca do pisania komentarzy dla PLK.pl! Dzisiaj jego opinia na temat ostatnich występów Asseco Prokomu Gdynia w Eurolidze.

,

Mirosław Noculak komentuje mecze Polskiej Ligi Koszykówki w TVP Sport. Kiedy w polskiej koszykówce (nie tylko ligowej) będzie działo się coś ciekawego, będziemy mogli liczyć na jego obserwacje. Dzisiaj garść refleksji na temat pierwszej połówki rywalizacji Asseco Prokomu w Top 16 Euroligi.

- Ostatnie wyniki Asseco Prokomu Gdynia w Eurolidze to na pewno przyjemna niespodzianka. Moim zdaniem jednak nie dzieje się to bez wyraźnej przyczyny. A jest nią utrzymanie trzonu zespołu z poprzedniego sezonu. I to nie byle jakiego trzonu, bo tymi podstawowymi zawodnikami, którzy zostali w zespole mistrza Polski 2009, są prawdziwe gwiazdy: Qyntel Woods, David Logan, Daniel Ewing i Ronnie Burrell. Jeśli dodamy do tego, że na miejscu są nadal także zawodnicy zadaniowi, tacy jak Adam Hrycaniuk, Przemysław Zamojski czy Piotr Szczotka, okazuje się, że ten pomysł trenera Tomasa Pacesasa procentuje. Dało to podstawy, żeby w tym sezonie spodziewać się po gdynianach czegoś więcej niż w poprzednim.

Zespół z Gdyni na początku sezonu euroligowego przeszedł przez swoistą kwarantannę nieszczęść (porażka z Oldenburgiem!), ale teraz prezentuje się bardzo dobrze. Mimo że przecież Asseco Prokom awansował do Top 16 nieco szczęśliwie (gdyby Armani Jeans wygrało z Realem...), to świetnie obecnie wykorzystuje sytuację Żalgirisu Kowno i słabszą postawę Unicaji Malaga. I to też jest nowa jakość w zespole Asseco Prokomu, że na tak wysokim poziomie potrafi wykorzystać okazje.

Do awansu do najlepszej ósemki Euroligi jest jednak jeszcze daleko. Środowe spotkanie w Moskwie z CSKA, choć przegrane, też było jednak bardzo ciekawe. I też potwierdziło tezę o kontynuacji. CSKA grał właściwie tylko szóstką zawodników, a każdy z nich jest w Moskwie co najmniej dwa lata. Na tym poziomie rywalizacji właśnie element stabilności składu jest bardzo ważny i było to widać na boisku. To zgranie CSKA przesądziło.

W II połowie meczy moskiewski zespół pokazał świetną grę zespołową, i to nie tylko w ataku. Wybitny mecz zagrał Sasza Kaun. Rozgrywający Zoran Planinić grał tyłem do kosza i w gdynianie w decydującym momencie nie byli w stanie wybronić tego typu akcji. Świetne odegrania do rzutów za trzy kolejno Wiktora Chriapy, J.R. Holdena i Ramunasa Siskauskasa dały bezpieczną przewagę i w konsekwencji zwycięstwo. W tym momencie widać było wyższość zgrania w ataku CSKA nad obroną gości z Polski.

W Gdyni za niespełna dwa tygodnie CSKA jest jednak do ruszenia. Jeśli Asseco Prokom zagra tak jak z Realem, Chimkami czy nawet z Armani, może wygrać. Zwłaszcza jeśli utrzyma poziom gry w obronie z tamtych meczów. W ataku, dzięki zrozumieniu i zgraniu, mistrz Polski prezentuje już taki poziom, że każda obrona w Eurolidze musi się tego bać. Nawet, jeśli można mieć do jakości gry czasami pewne zastrzeżenia. Coraz trafniejsze są także rotacje trenera Pacesasa, który dobrze wykorzystuje możliwości szerszej grupy graczy. I przy tym, jak CSKA gra tylko szóstką graczy, w Gdyni to może mieć znaczenie.