Anwil - PGE Turów: Wicemistrz wraca do gry
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - PGE Turów: Wicemistrz wraca do gry

PGE Turów Zgorzelec wygrał po raz pierwszy w II etapie TBL. Wicemistrzowie Polski pokonali we Włocławku Anwil 83:72.

,

13 celnych rzutów za trzy punkty PGE Turowa Zgorzelec i blisko 60 procent skuteczności w tym elemencie gry w hali rywala dało wicemistrzowi Polski wygraną we Włocławku. Zgorzelczanie fatalnie zaczęli, bowiem przegrywali już 2:13, ale szybko otrząsnęli się po fatalnym początku i zaczęli odrabiać straty do rozpędzonego Anwilu.

Duża w tym zasługa nowego zawodnika PGE Turowa - Damiana Kuliga. Były koszykarz PBG Basketu Poznań już po trzech i pół minutach gry wszedł na parkiet i od razu zaczął punktować. Był bezbłędny w pierwszej kwarcie, w której zdobył 10 punktów, trafiając dwie trójki, a także dwukrotnie dobijając piłkę po niecelnych rzutach swoich partnerów. Po jego świetnym początku zgorzelczanie przegrywali już tylko 22:25.

- Na pewno nie spodziewałem się takiego początku swojej przygody w drużynie PGE Turowa. Już w pierwszej kwarcie wszedłem na parkiet i chciałem pokazać się z najlepszej strony, pomagając jednocześnie nowemu zespołowi. Cieszę się, że dołożyłem swoją cegiełkę do tego zwycięstwa, ale gratulacje należą się całej drużynie - mówił po spotkaniu Damian Kulig.

To, co w pierwszej kwarcie rozpoczął Kulig w dalszej części meczu kontynuował Ronald Moore. Rozgrywający wicemistrza Polski zdobył 18 punktów, czyli tyle, ile w czterech ostatnich spotkaniach w II etapie rozgrywek. Amerykanin zachwycał przede wszystkim swoimi rzutami z dystansu. Z pięciu pierwszych prób trafił aż cztery i po jednym z takich rzutów w 13. minucie gry goście wyszli na prowadzenie 30:28.

Nie tylko jednak on był fenomenalnie dysponowany tego dnia. Trafiali także Artur Mielczarek, David Jackson czy Daniel Kickert. Po ich popisach strzeleckich fragment spotkania między 13., a 17. minutą PGE Turów wygrał aż 18:2! - Po tak łatwym początku zawsze podświadomie zespół zaczyna się rozluźniać. Czasami tak bywa, że drużyna, która dobrze rozpoczyna, później przegrywa - komentował trener Anwilu Krzysztof Szablowski.

- Nie potrafiliśmy przeciwstawić się akcjom typu pick and roll w wykonaniu PGE Turowa, szczególnie z udziałem Kuliga i Kickerta. Rywale często wykonywali taką akcję i zamiast ścinać pod kosz, otwierali się na obwodzie. My byliśmy przy tym spóźnieni - dodawał Szablowski.

Przewaga 14 punktów (46:32) spowodowała, że przez długi czas Anwil musiał gonić rywala. Pod koniec trzeciej kwarty ponownie włocławianie wyszli na prowadzenie, ale jednopunktowa zaliczka utrzymała się tylko przez kilka sekund, bowiem PGE Turów nadal napierał, nadal imponował skutecznością i konsekwentnie zmierzał po zwycięstwo.

- Zagraliśmy całkiem dobrze, ale PGE Turów był lepszy. Walczyliśmy, ale rzuty, które powinny dochodzić celu, tym razem były chybione. Później ciężko już było nam wrócić do gry po świetnym początku, tym bardziej, że rywale dali z siebie sto procent, bo wiedzieli, że są pod ścianą - mówił rzucający Anwilu Dardan Berisha.

- Każdy wie, w jakiej sytuacji znalazł się mój zespół. Przegraliśmy cztery mecze na początku drugiego etapu. Zdecydowaliśmy się na pewne ruchy kadrowe i dobrze to nam zrobiło. Do tej pory wszystko siedziało w naszych głowach. Udało się nam to przezwyciężyć, ale twardo stąpamy po ziemi. Atmosfera w zespole była i jest bardzo dobra. Wiedzieliśmy, że odbijemy się od dna i udało się. Gratuluję swoim zawodnikom - wyjaśniał trener PGE Turowa Jacek Winnicki.

Oprócz Damiana Kuliga w zespole PGE Turowa zadebiutował także Arthur Lee. Amerykanin prowadził grę swojej drużyny, ale także występował na pozycji rzucającego. Obecność nowych graczy sprawiła, że na parkiecie w ogóle nie pojawił się Michał Gabiński, a tylko krótkie epizody zaliczyli Giedrius Gustas i Michał Chyliński. W ekipie Anwilu po raz kolejny słabo zagrał środkowy Corsley Edwards. Amerykanin grał tylko 15 minut, nie trafił żadnego rzutu z gry i miał dwie straty.