Matczak: Hodge to mój koszykarski tata
fot. Sebastian Rzepiel

,

Lista aktualności

Matczak: Hodge to mój koszykarski tata

- Walter Hodge to mój koszykarski tata - mówi Filip Matczak, tegoroczny maturzysta i rozgrywający Zastalu. Przeciwko Kotwicy zagrał całą ostatnią kwartę i po raz kolejny efektywnie wykorzystał swoje minuty. Po meczu opowiedział nam o nowych butach, studniówce i szczególnej relacji z Walterem Hodgem.

,

Kosma Zatorski, Jak się Panu grało przeciwko Kotwicy Kołobrzeg?

Filip Matczak, rozgrywający Zastalu: Bardzo fajnie. Dostałem szansę, wydaje mi się, że spełniłem rolę, którą powierzył mi trener i jestem zadowolony ze swojego występu. Poza tym wygraliśmy i to jest dla nas najważniejsze.

Co zadecydowało o zwycięstwie Zastalu?

 - Wyszliśmy agresywnie, tak mówił nam trener. Zwracał uwagę, że mamy tak grać od pierwszej do ostatniej minuty.

Oded Brandwein to chyba piekielnie szybki gracz. Musiał Pan się za nim dzisiaj sporo nabiegać.

 - To prawda jest szybki, podobnie zresztą jak Jessie Sapp.

No właśnie Sapp w jednej akcji omal nie skręcił pańskich kostek, ale widziałem, że Filip Matczak tylko uśmiechnął się pod nosem.

- To specyfika naszej hali, że grając w nowych butach strasznie ślizga się po reklamach, które są na parkiecie. Łatwo się poślizgnąć, a moje nowe buty mają za sobą dopiero kilka gier. Z czasem złapią przyczepność (śmiech).

Awans do pierwszej szóstki cieszy, ale teraz przed wami Intermarché Basket Cup. Dostaliście od kierownictwa klubu cel, żeby trofeum zostało w Zielonej Górze?

- Jeszcze nie rozmawialiśmy na temat pucharu, ale z pewnością będziemy chcieli po niego sięgnąć. W pierwszej szóstce też chcemy wygrać co się da, aby być w komfortowej sytuacji podczas play-offów.

Na początku sezonu był Pan podłamany, że nie dostaje minut na parkiecie. Jak jest teraz?

- Tak, jak najbardziej. Przychodziłem to macierzystego klubu i liczyłem, że od razu dostanę minuty oraz szansę gry. Teraz nie ma jeszcze tej sytuacji, że dostaje ją w każdym meczu, ale i tak jest o wiele lepiej. Pogodziłem się już z sytuacją, że muszę jak najwięcej pracować nad sobą i pokazywać trenerowi, że warto na mnie stawiać. O następnym sezonie nie myślę, chce pokazywać trenerowi, że warto na mnie stawiać i wykorzystywać okazję będąc na boisku.

Muszę spytać o słynną już limuzynę, którą na pańską studniówkę załatwił Walter Hodge.

- Jechaliśmy na mecz do Sopotu i wtedy Walter usłyszał o moim balu. Postanowił załatwić mi ekskluzywny samochód. Dotrzymał słowa.

Jak układają się wasze relacje?

- Bardzo dobrze. Walter to fajny człowiek, który podczas treningów daje mi wiele cennych wskazówek. Staram się z jego wniosków wyciągać jak najwięcej.

Taki dobry wuj z tego Hodge'a.

- Taki koszykarski tata!