AZS - PGE Turów: Pokazali charakter
fot. Jacek Imiołek

,

Lista aktualności

AZS - PGE Turów: Pokazali charakter

Koszalinianie zwyciężyli mimo przeciwności, jakie się na nich nałożyły w kilku ostatnich dniach. Zwyciężając z PGE Turowem Zgorzelec 83:72, Akademicy zrehabilitowali się za porażkę z AZS Politechniką Warszawską.

,

W przeciągu kilku ostatnich dni w koszalińskiej drużynie działo się naprawdę dużo. Nie do końca było wiadome, czy w spotkaniu z PGE Turowem Zgorzelec zagrają Igor Milicić i Rafał Bigus, dodatkowo pod znakiem zapytania stał występ LaMonta McIntosha, który na szczęście dla koszalinian został zgłoszony do rozgrywek w ostatniej chwili. - Nie chcemy się usprawiedliwiać, bo to nie w naszym stylu, ale mamy sporo problemów z kontuzjami i nasza sytuacja jest bardzo skomplikowana - mówił przed spotkaniem trener Andrej Urlep.

Koszalinianie przystąpili do tego spotkania po nieoczekiwanej przegranej z AZS Politechniką Warszawską 69:80. Kibice zarzucali swoim ulubieńcom brak zaangażowania, dlatego na znak protestu klub kibica AZS przez pięć minut pierwszej kwarty nie wspierał koszykarzy z Koszalina. - Staramy się odbudować zaufanie naszych fanów, ponieważ porażka z AZS Politechniką jest hańbą. Bez kibiców nie wygralibyśmy tego spotkania, bardzo dziękuję za doping i za wiarę - powiedział trener Urlep.

Gospodarze byli tego dnia niezwykle waleczni, w ich oczach było widać wolę walki i chęć udowodnienia sobie, że mecze z najsilniejszymi zespołami w Polsce są także do wygrania. Już od pierwszych minut Akademicy swoją zaciętością poderwali kibiców do głośniejszego dopingu. Gracze PGE Turowa mieli sporo problemów z grą w ataku, przez co zaczęli się frustrować. Efektem zdenerwowania i bezradności było przewinienie techniczne Daniela Kickerta. Koszalinianie dobrze bronili, lecz ich akcje ofensywne nie były idealne. Atak koszykarzy AZS opierał się głównie na grze tyłem do kosza lub izolacji, stąd zaledwie cztery asysty w pierwszej połowie. Najgroźniejszymi zawodnikami PGE Turowa byli Aaron Cel i David Jackson. Francuz z polskim paszportem wygrywał rywalizację z Georgem Reesem w grze jeden na jeden. Amerykanin natomiast większość swoich punktów zdobywał w kontrach.

- Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Założyliśmy sobie, że będziemy bardziej agresywni. Byliśmy na pewno lepsi niż w meczu z AZS Politechniką Warszawską, być może dlatego, że na takiego przeciwnika jak PGE Turów musieliśmy się bardziej zmobilizować - powiedział po meczu Callistus Eziukwu, który w całym spotkaniu zapisał na swoim koncie 10 punktów (5/5 z gry) 8 zbiórek i 2 bloki.

Trzecia kwarta miała decydujące znaczenie dla przebiegu całego meczu. Zgorzelczanie byli całkowicie zablokowani, nie potrafili trafić nawet z czystych pozycji. Koszalinianie w porównaniu z pierwszą połową grali zespołowo, dzielili się piłką i szukali partnerów na czystych pozycjach. - Trzecia kwarta była w naszym wykonaniu beznadziejna. AZS mnie dzisiaj niczym nie zaskoczył, wiedzieliśmy, że Dutkiewicz trafia na niesamowitej skuteczności. Koszalinianie wygrali dzisiaj zasłużenie, dlatego należą im się gratulacje - powiedział po spotkaniu trener Jacek Winnicki. Głównie dzięki skrzydłowemu AZS - Marcinowi Dutkiewiczowi, gospodarze zaliczyli serię 16:0. 25-latek trafił czterokrotnie z dystansu (4/5 w całym spotkaniu) w trzeciej kwarcie. Dodatkowo po jednym trafieniu za trzy punkty dołożyli weterani - Reese i Milicić.

- Jestem zadowolony z przebiegu całego spotkania. Każdy, kto wszedł dzisiaj na parkiet starał się, walczył i dawał z siebie wszystko. Nasza obrona była dzisiaj bardzo dobra. Na szczęście wyzbyliśmy się błędu, który ostatnio często popełnialiśmy, czyli nie daliśmy się dogonić. PGE Turów pod koniec spotkania zbliżył się na pięć punktów, jednak my pokazaliśmy dzisiaj serce do gry i nie pozwoliliśmy odebrać sobie tego zwycięstwa - powiedział po meczu trener Urlep. W drugiej połowie zupełnie innym zawodnikiem był Ronald Moore, który bez problemu wchodził w strefę podkoszową gospodarzy. Filigranowy rozgrywający zdobył w trzeciej kwarcie dziewięć punktów.  

Gdy wydawało się, że Akademicy odniosą łatwe i przekonujące zwycięstwo, do głosu zaczęli dochodzić gracze trenera Winnickiego. Cel wraz z Jacksonem sprawili, że z kilkunastopunktowej przewagi prowadzenie AZS zmalało do zaledwie pięciu punktów. Wówczas, na dwie minuty przed końcem spotkania, dali znać o sobie weterani z Koszalina. Reese, Milicić i McIntosh trafiali bardzo ważne rzuty, które ostatecznie podcięły skrzydła graczom ze Zgorzelca. Swoją robotę wykonał w obronie Callistus Eziukwu. Amerykanin w ostatnich fragmentach spotkania dwukrotnie popisał się efektownymi blokami.

W spotkaniu zadebiutował LaMont McIntosh, który zdobył 9 punktów (3/6 z gry) i zaliczył 5 asyst. - Mogę śmiało stwierdzić, że gdyby nie LaMont, to na pewno przegralibyśmy ten mecz. Nasz nowy gracz przyjechał do nas dobrze przygotowany do sezonu, jednak brakuje mu ogrania i zrozumienia z resztą zespołu - powiedział trener Urlep.  

Warto także dodać, że dzisiejszym zwycięstwem, Akademicy podtrzymali serię 7 wygranych z rzędu z PGE Turowem Zgorzelec we własnej hali. Ostatnie zwycięstwo zgorzelczan miało miejsce w sezonie 2004/2005.