Szczepaniak: Brakuje lidera
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Szczepaniak: Brakuje lidera

W ekstraklasie rzeczywiście brakuje nam wzrostu i to na boisku widać. Lidera też nam brakuje. Ciężko jest jednak zrobić coś tak od razu - mówi po przegranym meczu z Zastalem Zielona Góra rzucający ŁKS Bartomiej Szczepaniak.

,

Witold Piątkowski: Jest Pan rzucającym, strzelcem, a Pana zespół jest najgorzej trafiającą drużyną Tauron Basket Ligi. Jako ekspert w temacie proszę powiedzieć z czego bierze się taka rzutowa niemoc zespołu?

Bartłomiej Szczepaniak: No nie wiem właśnie z czego to się bierze. Jeżeli ktoś chciałby przyjść do nas na trening to zobaczyłby praktycznie zupełnie inny zespół, który trafia za trzy, trafia za dwa,  a na treningach wcale nie bronimy jakoś luźniej. Iskry idą, każdy walczy o miejsce na parkiecie więc ta rywalizacja na każdej pozycji jest. Przychodzi mecz, później kilka niecelnych rzutów… Tak jak stwierdził to Jakub Dłuski, w dużej mierze siedzi to gdzieś w naszych głowach, bo jak wiadomo ciężko jest się podnieść po kolejnym przegranym meczu, gdzie przegrywamy w granicach 20-30 punktów. To nie jest wcale takie proste, że się wyjdzie następnego dnia na trening i się o tym zapomni. Mam nadzieję, że ten rzut wróci, bo w zeszłym sezonie to była nasza silna broń, zdecydowanie silna broń. W tym roku zanikło to gdzieś, ale pamiętajmy, że jesteśmy w ekstraklasie i obrona jest całkowicie inna i zawodnicy są inni. Na pewno są wyżsi, warunki fizyczne mają często zdecydowanie lepsze niż my.

Co zadecydowało o dzisiejszym zwycięstwie Zastalu? W czym goście byli lepsi o 32 punkty?

- Na pewno byli lepsi o Waltera Hodge’a, który rzucił 26 punktów. Oddał 12 rzutów za dwa z których trafił 10 więc skuteczność jego była niewiarygodna. Udało nam się powstrzymać naszego byłego gracza Archibeque’a, który zanotował tylko osiem punktów. Zastal jest zespołem doświadczonym w lidze - nie jest beniaminkiem, więc na pewno doświadczenie plus silny skład, pozwoliły im na to, że wygrali z nami taką, a nie inną ilością punktów. Tak jak wspomnieliśmy na konferencji prasowej kontuzja Michała Krajewskiego osłabiła nasz zespół, chociaż muszę stwierdzić, że Piotrek Trepka pokazał się z bardzo dobrej strony i prowadził równorzędną walkę z Hodgem. Na pewno zabrakło sił, bo nie sposób jest prowadzić akcję w ataku, gdzie ciężko jest wypracować pozycję, a dodatkowo bronić przeciwko najlepszemu zawodnikowi Zielonej Góry.

Co dalej z pozycją numer jeden w ŁKS? Czy myśli Pan, że będzie Pan próbowany na tej pozycji, czy może klub pokusi się o wzmocnienia z zewnątrz?

- Jeżeli chodzi o moją osobę, to na pewno na jedynce nie wystąpię, bo chyba tylko raz w życiu w Legionowie zdarzyło mi się grać na tej pozycji. Jest Darek Kalinowski, który ma predyspozycje do tego, żeby grać jako rozgrywający i myślę, że w najbliższym czasie będzie pomagał Piotrkowi w tej roli. Tak jak trener wspomniał na konferencji prasowej, będzie rozmawiał z prezesami na temat ewentualnego wzmocnienia, ale to jest już na ich głowach, bo my jako zawodnicy nie mamy tutaj żadnego wpływu.

Trener Zastalu Mihailo Uvalin zapytany o to czego brakuje ŁKS, żeby zacząć wygrywać, wspomniał o wzroście oraz o zawodniku który w trudnych momentach weźmie ciężar gry na siebie. O wzrost może być ciężko, a co z tym zawodnikiem - liderem?

- My mamy ten sam zespół, który był w pierwszej lidze. W tamtym roku nie było takiego lidera z prawdziwego zdarzenia, który w danym momencie kiedy zespołowi nie szło, brał piłkę i zdobywał punkty. W tym roku w takiej roli mieli wystąpić Amerykanie, ale ich już nie ma i jest to temat zamknięty. My bazujemy na zespołowości, na całokształcie drużyny, która pozwalała nam na zwycięstwa w pierwszej lidze. Tutaj, rzeczywiście brakuje nam wzrostu i to na boisku widać. Lidera też nam brakuje. Ciężko jest jednak zrobić coś tak od razu, żeby powiedzieć przykładowo - Bartek, Darek, Piotrek będziesz liderem i od dzisiaj jesteś tym zawodnikiem który w ciężkich momentach bierze piłkę i musi coś z nią zrobić. Lider musi się wykreować sam, a jeśli do tej pory się to nie stało, to znaczy, że takiej osoby w zespole nie ma.

Czy jest jednak w zespole ktoś z takim potencjałem indywidualnym, żeby samemu wykreować sobie pozycję rzutową?

- Jest to trudne pytanie. Na pewno w pierwszej lidze można było takich graczy znaleźć. Teraz jesteśmy w ekstraklasie i trzeba wziąć pod uwagę to przeciwko komu gramy. Bo wiadomo, że nie gramy przeciwko zespołom słabym. Każdy zespół z którym się mierzymy jest potencjalnie silniejszy od nas - przynajmniej wszyscy tak uważają. My staramy się zrobić wszystko, żebyśmy w końcu nie tylko sami uwierzyli w to, że jesteśmy w stanie z nimi wygrywać, ale żeby uwierzyli też ludzie z zewnątrz, którzy nas obserwują. Myślę, że straciliśmy już zaufanie większości osób na trybunach co jest przykre, gdy wszyscy się odwracają od nas. My jednak jesteśmy sportowcami, a sportowcy są tak skonstruowani, że potrafią przetrwać te trudne chwile i nawet w momencie kiedy są w dołku w końcu przychodzi okres kiedy wraca się na wyżyny. Mam nadzieję, że nasz zespół wróci do tej lepszej gry, doczeka się tych lepszych czasów, że z dołu pójdziemy do góry i wtedy pokażemy tym, którzy w nas już nie wierzą, że niemożliwe stało się możliwe.