Piechowicz: Za mało pod kosz
fot. Rafał Podleśny

,

Lista aktualności

Piechowicz: Za mało pod kosz

- Myślę, że nie trzeba tutaj nikogo ściągać. Założenie było takie, że teoretycznie będziemy grać w ośmiu, dziewięciu zawodników. Myślę, że na razie nam się to sprawdza. Pomimo tego że dzisiaj przegraliśmy - mówił po meczu z Zastalem skrzydłowy Siarki Jezioro, Marek Piechowicz.

,

Przemysław Borycki: Przed meczem mówiło się, że to będzie ciężkie spotkanie. Nowy trener Zastalu, nowa motywacja. Jednak nie był to chyba mecz, którego nie dało się wygrać?

Marek Piechowicz: Wydaje mi się, że po połowie ten wynik był bardzo przyzwoity. Myślę, że zmiana trenera na pewno wpłynęła na postawę wielu zawodników. Lecz nawet gdyby nie zmienili trenera, to Zielona Góra jest bardzo dobrą ekipą. Pokazali nam jak się gra w koszykówkę w Zielonej Górze i wiedzieliśmy, że to będzie ciężkie spotkanie. Ja byłem, nie chcę powiedzieć, że negatywnie nastawiony do tego spotkania, ale wiedziałem, że to będzie bardzo ciężki mecz. Naszą przewagą jedynie był parkiet. Można powiedzieć, że nie przegraliśmy tu od dawna meczu. Dobrze nam się tutaj gra. Myślałem po połowie, że może ten mecz uda nam się wyciągnąć.

Było wiadomo przed meczem, że nie wystarczy tylko powstrzymać Waltera Hodge’a. W Zastalu gra cała grupa polskich zawodników, która może wpłynąć na wynik spotkania i tak było w tym meczu.

- Wydaję mi się, że generalnie w ekstraklasie większość drużyn ma pięciu, sześciu zawodników dobrych. Cały czas piszą w Internecie itd., że Polacy nie dołożyli swojej cegiełki. Ale to np. u nas jest tak, że czołowymi rozgrywającymi, osobami, które kozłują są amerykańscy zawodnicy i to od nich zależy czy dostaniemy piłkę czy nie dostaniemy tej piłki. Jeśli polski zawodnik, jak ja np. nie dostanę piłki, to nie mogę nic z tą piłką zrobić. Więc to nie jest tak. Może trenerzy bardziej ufają zagranicznym zawodnikom? Wydaje mi się, że polscy zawodnicy nie odstają bardzo od amerykańskich.

Wydaję się też, że przyczyną porażki mogło być za mało gry pod kosz. Zastal nie miał wielu wysokich zawodników. Podkoszowi powinni chyba dostawać więcej piłek?

- Nie wykorzystaliśmy podkoszowych zawodników. Nie wiem dlaczego. Brakowało pod koszem jakiś akcji, bo Wojtek Barycz dzisiaj dobrze zaczął. Tylko, że to są akcje za trzy punkty. Brakuje nam jakiś akcji pod koszem.

Trener po meczu miał pretensje do Josha Millera za to efektowne podanie do Pana. To mogła być przełomowa akcja. Było kilka punktów różnicy i strata w takim momencie….

- Wydaję mi się, że alley-oop to jest bardzo dobre rozwiązanie i w dzisiejszych czasach jest to bardzo dobre zagranie. To nawet nie chodzi o efektowną akcję. Tylko czasami to jest szybkie podanie i piłka wpada do kosza i koniec. Nie trzeba żadnych kozłów. Więc po prostu było złe podanie i tyle.

Może było tak, że pierwsza w tym sezonie relacja w ogólnopolskiej telewizji wprowadziła trochę nerwowości w poczynania niektórych zawodników? Szczególnie amerykańskich.

- Nie. Ja w sumie dowiedziałem się, że mecz będzie transmitowany na godzinę przed meczem. Więc nie wydaje mi się. Amerykanie tak grają po prostu. Ale można powiedzieć, że mogliby się podzielić czasem tą piłką.

Może problemem jest to, że co roku są to nowi zawodnicy? Na przykład w Zastalu, Hodge gra już drugi sezon i jest z tego powodu większe zrozumienie na parkiecie.

- Wydaje mi się, że prawda jest taka, że klubów takich jak Siarka nie stać na zawodników, którzy drugi sezon będą grać w polskiej lidze. Więc po prostu to jest taka taktyka dla niskobudżetowych drużyn.

Niedawno zaczął się nowy rok. Czego można w nim życzyć Panu oraz drużynie Siarki Jezioro?

- Oprócz zdrowia, to fajnie gdybyśmy wygrali ten mecz dzisiaj, to można by nam życzyć play-off.

To spotkanie znacznie oddala Was od walki nawet o to piąte miejsce, gwarantujące udział w play-off? Może być tak, że będziecie musieli walczyć z takimi drużynami jak PBG Basket czy AZS Politechnika o nie zajęcie przedostatniego czy trzeciego od końca miejsca.

- Wydaję mi się, że w dziesiątce na pewno będziemy. Zobaczymy. Założenia mieliśmy całkiem inne. Nie jesteśmy drużyną, która powinna tak naprawdę walczyć o play-off. To się samo wykreowało naszą grą, naszymi dobrymi spotkaniami. Będziemy dawać z siebie wszystko i starali się wygrać jak najwięcej meczów. To jest nasz cel. Nie mamy celów w postaci play-off. Naszym celem jest wygrywanie jak największej ilości meczów u siebie, bo to są najważniejsze mecze.

Takie mecze to również szansa na wypromowanie się niektórych zawodników. Pokazał to w zeszłym sezonie przykład Daniel Wall. Czy myśli Pan już gdzie Pan będzie grał po zakończeniu obecnych rozgrywek?

- Ja mam jeszcze dwuletni kontrakt z Anwilem Włocławek, więc teoretycznie cały czas jestem na wypożyczeniu. Ja się jeszcze nie zastanawiam. Na razie chcę grać na swoim poziomie.

Myśli Pan, że Siarce Jezioro w nowym roku potrzebne są jakieś wzmocnienia, aby jednak liczyć się w tej walce o pierwszą ósemkę?

- Myślę, że nie trzeba tutaj nikogo ściągać. Założenie było takie, że teoretycznie będziemy grać w ośmiu, dziewięciu zawodników. Myślę, że na razie nam się to sprawdza. Pomimo tego, że dzisiaj przegraliśmy. Wydaje mi się, że jest to dobre rozwiązanie. Jest nas niby mała grupa zawodników. Ale nikt się nie martwi o swoje miejsce, jak to bywa w niektórych drużynach. Tak, jak w drużynie Zastalu. Rozmawiałem z chłopakami i się martwią. U nas można skupić się na dawaniu z siebie wszystkiego w stu procentach. Trener zaryzykował na konkretnych zawodników i daje im szanse i takie było założenie przed sezonem.