Jacek Seklecki: Łatwo zyskaliście przewagę i właściwie przez cały mecz kontrolowaliście grę na parkiecie.
Seid Hajrić: Zdecydowanie nie było nam łatwo w tym spotkaniu. Przede wszystkim, żeby wypracować sobie te kilkanaście punktów przewagi musieliśmy twardo walczyć w obronie i ciężko pracować w ataku. Było trudno, ale poradziliśmy sobie, udało nam się zwyciężyć drużynę, która sąsiadowała z nami w tabeli, co cieszy nas podwójnie.
Co było kluczem do wygranej z Kotwicą?
- Obrona. Jeśli grasz dobrze w obronie, to naturalnym jest, że i atak zacznie funkcjonować jak należy. W naszym przypadku było podobnie. Ograniczaliśmy Kotwicę jak to tylko było możliwe, a akcja po akcji rozgrywaliśmy się w ataku. Wiedzieliśmy jak grać, wykorzystaliśmy Corsley'a Edwardsa, bowiem w naszej lidze żadna drużyna nie jest w stanie go zatrzymać wtedy, kiedy on sam chce grać.
Przewagę pozwalał powiększać wam fakt, że trafialiście z bardzo dobrą skutecznością.
- Tak jak już mówiłem wcześniej, grając dobrą obronę, atak sam przyjdzie. Jeżeli słabo bronisz to nie myśl, że rzuty będą ci wpadać. Kluczowa jest dyspozycja w defensywie. Obronisz kilka akcji przeciwnika, samemu dodasz kilka punktów i sam nakręcasz się do jeszcze lepszej gry.
Pan rozegrał swoje pierwsze spotkanie po kontuzji. Wszystko już w porządku?
- Wszystko już jest dobrze. Cieszę się, że w końcu wróciłem do gry, bowiem pięć tygodni musiałem pauzować, byłem poza grą, poza treningiem z drużyną, poddając się wielu zabiegom. W tej chwili trener może już na mnie liczyć w stu procentach.
Brakuje jeszcze chyba kondycji. W pewnym momencie Pan sam prosił trenera o zmianę.
- Tak, z nogą wszystko jest w porządku, ale płuca jeszcze nie są przygotowane na pełen wysiłek. Odbyłem dopiero kilka poważnych treningów z drużyną, z pełnym obciążeniem, więc dopiero dochodzę do pełnej dyspozycji. Przeciwko Kotwicy sam poprosiłem o zmianę, bowiem jestem typem zawodnika, który woli zejść, dać grać innym, a nie bezproduktywnie przebywać na parkiecie i nie móc nic zaoferować swoim kolegom.
Mimo wszystko zdobył Pan osiem punktów, mając sto procent skuteczności z gry.
- Mogę być zadowolony z siebie, tym bardziej, że i trener, a także moi koledzy byli ze mnie zadowoleni. Wygraliśmy, ja powróciłem do gry i to jest najważniejsze.
Zatrzymaliście Darrella Harrisa - najlepszego zbierającego ligi. Nastawialiście się jakoś specjalnie na niego?
- Kotwica ogólnie jest jedną z najlepszych drużyn w Polsce jeśli chodzi o grę na atakowanej tablicy. Niemniej jednak nic specjalnego na Harrisa nie szykowaliśmy. Każdy wiedział co ma robić, my podkoszowi wiedzieliśmy, że musimy zastawiać go i walczyć na tablicach i to wszystko. Nawet jego dobry mecz nie sprawiłby, że Amerykanin w pojedynkę by nas pokonał.