Pluta: Nagroda za ciężką pracę
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Pluta: Nagroda za ciężką pracę

- Tak naprawdę to kariera ma wpływ na to, czy dany zawodnik weźmie udział w tym wyjątkowym spotkaniu. Możliwość występu w Meczu Gwiazd można traktować jako wyróżnienie za długą i ciężką pracę, którą wykonuje się miesiącami - mówi Andrzej Pluta, który ma za sobą aż 15 występów w Meczach Gwiazd.

,

Adam Popek: Już w styczniu w Katowicach rozegrany zostanie kolejny Mecz Gwiazd Tauron Basket Ligi. Co Pana zdaniem świadczy o jego wyjątkowości?
 
Andrzej Pluta: Już sama nazwa najlepiej oddaje jego ogromne znaczenie. W końcu w jednym pojedynku można podziwiać grę najlepszych zawodników, którzy przyjechali z całej Polski. Są oni wybierani zarówno przez kibiców, którzy na co dzień śledzą poczynania poszczególnych drużyn, oraz graczy, jak i fachowców, w związku z czym w ten jeden wieczór na parkiecie pojawiają się największe gwiazdy ekstraklasy.
 
Jak zatem przyciągnąć kibiców do katowickiego Spodka, który tym razem będzie areną pojedynku?
 
- Największą zachętą dla fanów powinien być właśnie fakt, że będą mogli naraz zobaczyć tak wielu dobrych koszykarzy. Ponadto, oprócz występu w samym meczu będą oni rywalizować także w poszczególnych konkursach, co również nie pozostaje bez znaczenia. Zresztą co tu dużo mówić, sama nazwa Mecz Gwiazd zobowiązuje.
 
Jak rozpoczęła się Pańska przygoda z koszykówką i kiedy w ogóle po raz pierwszy na dobre zetknął się Pan z tą dyscypliną?
 
- Wszystko zaczęło się dość dawno. Mając 11 lat, spotkałem na swojej drodze trenera, który był właśnie specjalistą od koszykówki i pomógł mi się ukierunkować. Zresztą w Rudzie Śląskiej, skąd pochodzę, jak i całym regionie w tamtych czasach basket rozwijał się dość prężnie, więc nie było w tym wszystkim przypadku. W ten oto sposób trafiłem do sekcji i rozpocząłem systematyczne treningi.

Jaki Pańskim zdaniem jest najtrudniejszy element koszykarskiego rzemiosła?
 
- Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W koszykówce wiele czynników decyduje o formie czy umiejętnościach zawodnika i każdy z nich ma w sobie pewien stopień trudności. Dotyczy to zarówno przygotowania motorycznego, które najczęściej szlifowane jest przed sezonem, jak i elementów związanych czysto z dyscypliną. Mam tu na myśli choćby umiejętność odpowiedniego ustawienia się na parkiecie czy samego rzutu. Na ostateczny wynik wpływ ma bowiem składowa wielu aspektów, które muszą być możliwie w jak największym stopniu dopracowane. A żeby tak się stało, to za każdym razem trzeba pokonać mnóstwo trudności.
 
Jaki wpływ na przebieg kariery ma udział w Meczu Gwiazd?
 
- Tak naprawdę to kariera ma wpływ na to, czy dany zawodnik weźmie udział w tym wyjątkowym spotkaniu. Możliwość występu w Meczu Gwiazd można traktować jako wyróżnienie za długą i ciężką pracę, którą wykonuje się miesiącami. Jeśli komuś faktycznie zależy na tym, by coś osiągnąć, to zawsze musi pamiętać o profesjonalnym podejściu oraz zaangażowaniu i poświęceniu. W momencie gdy zawodnik podporządkuje się tym wartościom, to naprawdę ma szansę znaleźć się wśród tych najlepszych, którzy co roku typowani są do udziału w tym wyjątkowym pojedynku. A udział w nim oprócz tego, że jest nagrodą, pokazuje, iż ciężka praca zostaje wynagrodzona.
 
Pan w swojej karierze aż siedmiokrotnie zwyciężał w konkursie rzutów za trzy punkty, który jest stałym elementem Meczu Gwiazd. W czym tkwi tajemnica Pańskiego świetnego rzutu z dystansu?
 
- Trening, trening i jeszcze raz trening. Tylko dzięki tytanicznej pracy można dojść do pożądanych efektów. Ponadto, ważna jest jeszcze psychika. Rzuty z dystansu są bowiem bardzo specyficznym elementem gry w koszykówkę i w tym wypadku mamy do czynienia również ze sporymi emocjami, nad którymi trzeba zapanować. Aby móc być skutecznym, oprócz umiejętności, trzeba również umieć sobie radzić ze stresem. To jest moim zdaniem kluczowe w tym przypadku.
 
W czasie kariery stosował Pan jakieś specjalistyczne metody treningowe z tym związane?
 
- Najlepszym i jedynym moim sposobem było ciągłe oddawanie rzutów. Nie miało znaczenia jak bardzo byłem zmęczony. Dla kogoś, kto chce coś osiągnąć, nie ma urlopu. Wielokrotnie nawet po długich treningach zostawałem na sali, by jeszcze trochę poćwiczyć. Nie sztuką jest bowiem trafiać w momencie, gdy jesteś wypoczęty. Ważne jest to, na ile dobrze zdołasz wykonać ten element w bardziej niekorzystnych warunkach. Poza tym, starałem się również sam sobie stwarzać warunki możliwie jak najbardziej zbliżone do tych, które panują w trakcie meczowej rywalizacji. W ten sposób naprawdę można nauczyć się radzić sobie z presją i nawet w rozmowach z młodymi adeptami koszykówki często podpowiadam im, że wzajemna rywalizacja, ciągłe wytyczanie sobie wyższych celów jest najlepszym, co mogą zrobić dla własnego rozwoju.
 
Czyli po raz kolejny potwierdza się, że psychika w sporcie jest równie ważna jak same umiejętności.
 
- Dokładnie tak, zwłaszcza jeśli mówimy o takich elementach jak rzuty wolne i te z dystansu. W takich momentach często jesteś pozostawiony sam sobie, za plecami masz kilka tysięcy kibiców, którzy nie zawsze będą po twojej stronie i jeśli chcesz wygrać, to nie możesz ulec presji.
 
Nie da się ukryć, że często zwycięzcę konkursu trójek z Meczu Gwiazd pamięta się o wiele dłużej niż choćby najlepszych strzelców sezonu zasadniczego. Jak te liczne triumfy wpłynęły na Pana karierę?
 
- Ja to traktowałem bardziej jako taką wartość, która była ukoronowaniem moich starań. Wygrywając w tej rywalizacji, udowadniałem w dużej mierze sam sobie, że kierunek mojej pracy został obrany właściwie. Faktem jest jednak, że rywale widzieli to i pewnie zdawali sobie sprawę, że w ligowych starciach ze mną nie będą mieli łatwo.
 
Ponadto, dwukrotnie został Pan także uznany MVP Meczu Gwiazd. Pamięta Pan odczucia, jakie towarzyszyły Panu w momencie przyznania tego tytułu?
 
- Na pewno były to pozytywne emocje, bo w końcu takie wyróżnienie nie spotyka każdego. Pamiętam również chwile rozczarowań, które się zdarzały. Jedna z największych miała miejsce niegdyś we Wrocławiu, kiedy to w konkursie rzutów jeszcze wtedy zza linii 6,25 m, mimo całkiem dobrej skuteczności musiałem po dogrywce uznać wyższość Iwo Kitzingera. Jednak ta porażka wpłynęła na mnie bardzo mobilizująco i w kolejnych trzech latach za każdym razem byłem już na pierwszym miejscu.
 
Który dotychczasowy Mecz Gwiazd wspomina Pan najlepiej?
 
- Łącznie wziąłem udział w 15 tego typu pojedynkach, więc można powiedzieć, że było tego sporo. Nie da się ukryć, że każdy z nich był dla mnie ważny. Z dużym sentymentem wspominam jednak ten, w którym zostałem uznany MVP. Tak jak już wcześniej wspomniałem, nie każdego spotyka takie wyróżnienie, więc bardzo to doceniam.
 
Czemu zatem zawdzięcza Pan swoje sukcesy?
 
- Przede wszystkim temu, że zawsze na pierwszym miejscu stawiałem efektywność. Nigdy nie zależało mi na spektakularnych akcjach czy splendorze, tylko na zespole. To moim zdaniem odegrało kluczową rolę.
 
Czym obecnie zajmuje się Andrzej Pluta?
 
- Od trzech miesięcy prowadzę szkółkę koszykarską dla dzieci i młodzieży. Działalność rozpocząłem w rodzinnych stronach na Śląsku i na razie jest to dopiero początek. Obecnie trenują 32 osoby, także na pewno nie jest to jeszcze wielkie przedsięwzięcie, ale podchodzę do tego spokojnie. Zobaczymy, jak potoczą się kolejne miesiące.