Berisha: Kiedyś byłbym sfrustrowany
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Berisha: Kiedyś byłbym sfrustrowany

- Dwa, trzy lata temu nie dałbym rady grać w ten sposób, że przez 15 minut oddałem jeden rzut. ale teraz gram cierpliwie, czekam na swoją kolej - mówi po wygranej z Energą Czarnymi rzucający Anwilu Dardan Berisha.

,

Jacek Seklecki: To był bardzo emocjonujący mecz, w którym wy i wasi rywale stworzyliście wielkie widowisko.

Dardan Berisha: Energa Czarni Słupsk to bardzo dobry zespół. Przez pierwszą połowę prowadzili w naszej hali, ale w końcówce wróciliśmy do gry, pokazaliśmy zespołowość i charakter, co bez wątpienia pozwoliło nam zwyciężyć. Myślę, że było to bardzo zasłużone zwycięstwo.

Energa Czarni przez długi czas prowadzili. Czymś was zaskoczyli, czy tak po prostu ten mecz przebiegał?

- Tak to spotkanie wyglądało. Przegrywaliśmy, ale byliśmy w stanie wrócić do gry i zwyciężyć, a pamiętamy, że w meczu z Treflem Sopot to nam się nie udało. Słupszczanie cały czas mieli pięć, sześć punktów przewagi, ale udało nam się odrobić straty, bowiem do końca wierzyliśmy w zwycięstwo. Każdy wniósł coś do tej wygranej. Dobrze do zespołu wprowadzili się już Lorinza Harrington i Lawrence Kinnard. Jesteśmy bardzo mocni i liczymy się w walce o finał.

Nie mogliście zatrzymać Stanley'a Burrella i Darnella Hinsona, którzy wyrządzili wam wiele krzywdy.

- Energa Czarni to taki zespół, który w dużej mierze gra na obwodzie. Niemniej jednak nie ma co przywiązywać większej wagi do tego, co było w trakcie meczu, gdyż najważniejszy jest ostateczny wynik, a ten jest na naszą korzyść. Niemniej jednak Amerykanie na pewno są bardzo dobrymi koszykarzami, szczególnie Burrell, który świetnie dyrygował grą swojego zespołu. Wiedział kiedy rzucać, a kiedy oddawać piłkę na obwód, a jego koledzy to wykorzystywali.

Mecz z Treflem nie wyszedł Corsley'owi Edwardsowi. Przed spotkaniem z Energą Czarnymi motywowaliście go? Zagrał tak jak do tego przyzwyczaił wcześniej.

- Od początku graliśmy każdą piłkę na Corsley'a Edwardsa. To najlepszy środkowy w lidze, któremu także zdarzają się słabsze mecze. W Sopocie nie był sobą, tym razem zdobył wszystkie nasze punkty na początku, my mu ufaliśmy, przez co grało się łatwiej. Rywale często go faulowali, bowiem w inny sposób ciężko go zatrzymać w momencie, gdy ma tak wielką energię jak przeciwko Enerdze Czarnym.

Pan grał w tym spotkaniu wyjątkowo cierpliwie, bowiem długo czekał na swoje akcje. W pierwszej połowie mocno niewidoczny, będący poza grą, natomiast w czwartej nie do zatrzymania.

- Dwa, trzy lata temu nie dałbym rady grać w ten sposób, że przez 15 minut oddałem jeden rzut. Wtedy bardzo bym się frustrował, ale teraz w Anwilu i reprezentacji Polski zdobywam coraz więcej doświadczenia, gram cierpliwie, czekam na swoją kolej i gdy ta już nadeszła byłem gotowy, a koledzy dobrze mnie wykorzystali. Najważniejsze, że wygraliśmy, bo to liczy się najbardziej. W pierwszej połowie grałem pod zespół i dużo piłek kierowałem do naszego środkowego. Później sam miałem więcej miejsca i było mi łatwiej grać.

Wie Pan, że kibice określają Pana mianem strzelającego karabinu?

- Słyszałem o tym (śmiech). Nie przeszkadza mi to, dlatego nie mam oczywiście zamiaru z tym walczyć. Moje zachowania po rzutach też nie są niczym szczególnym, po prostu wyrażam swoje emocje w ten sposób, a tych po dwóch, trzech trafionych rzutach nie da się tak łatwo kontrolować. Sam nie uważam się za "karabin". Jak każdemu, tak i mnie, zdarzają się słabsze mecze. Myślę, że jeszcze brakuje mi trochę doświadczenia, dlatego wiem, że z czasem będzie lepiej. Nie muszę w każdym spotkaniu rzucać po 20 punktów. Mogę zdobyć 10 i cieszyć się z wygranej. Wiem na czym muszę jeszcze popracować, aby grać na wyższym poziomie.