Przemysław Borycki: Zwycięstwo po ciężkim meczu. Chyba AZS Politechnika zaskoczyła Was na początku, szczególnie swoją agresywną grą w obronie?
Wojciech Barycz: My się spodziewaliśmy, że oni będą tak grali, bo to jest zespół młody, który bazuje na skuteczności za trzy punkty oraz szybkiej grze w ataku. Trenowaliśmy cały tydzień, żeby się przygotować pod ten mecz.
Ale Siarka Jezioro w pierwszej połowie, a szczególnie w pierwszej kwarcie, pomagała w tym gościom przez swoją nieskuteczną grę.
- To wiadomo, tutaj była presja, bo to był zespół zdecydowanie w naszym zasięgu. Chcieliśmy bardzo wygrać. Na początku każdy bał się podejmowania decyzji rzutowych. Później, po przerwie było troszeczkę lepiej. W obronie wydaje mi się, że zrobiliśmy parę dobrych akcji, walczyliśmy. Zespół przeciwnika nie trafiał z dystansu i tak to się skończyło.
Ale obrona chyba nie jest jeszcze taka dobra? Dziś większość prób agresywnej gry w obronie kończyła się przeważnie faulami.
- Gramy agresywnie w obronie, więc tutaj faule się zdarzały. Tu nie ma tak, że będziemy jakoś asekuracyjnie grać w obronie, że będziemy uważać, żeby zawodnika nie dotknąć czy sfaulować. Gramy agresywnie i staramy się każdą akcję wybronić. Czasami wpadają punkty, czasami jest przechwyt. Powinniśmy dalej pracować nad obroną. W tym meczu było parę akcji, które wybroniliśmy.
Dużo się słyszało ostatnio, że jest w drużynie jakiś problem z zespołowym graniem. Szczególnie jeśli chodzi o zawodników amerykańskich. Jak to wygląda teraz z pańskiej perspektywy? Czy po tym meczu jest w tym elemencie poprawa?
- Nie ma żadnych problemów tutaj. Zawodnicy zagraniczni chcieli jak najlepiej zagrać, prawda. Trener powiedział im, że sami meczu nie wygrają, że trzeba podawać piłkę. Udowodnili to w meczu z Koszalinem, gdzie przegraliśmy, ale graliśmy bardzo dobrą koszykówkę. Nie wiem czy kibice byli na meczu i widzieli jak to wyglądało, ale graliśmy dobrą koszykówkę, no i byliśmy o krok od zwycięstwa. Cały czas robimy postępy w tym kierunku.
Jeśli chodzi o pańską grę, to skąd brak w niej takiej regularności? W jednym meczu zdobywa Pan kilkanaście punktów, aby kilka dni później zdobyć tylko dwa punkty.
- Jeśli oddaje się dwa rzuty w meczu, to ciężko zdobyć 10 punktów, a jak rzucam pięć razy, to wydaje mi się, że to już jakoś wygląda inaczej.
To zwycięstwo, mimo że po nienajlepszej grze chyba zmotywuje Was do jeszcze większej walki w kolejnym spotkaniu, gdzie rywale będą jeszcze silniejsi?
- Każdy mecz jest inny i do każdego należy podchodzić z motywacją. Ten mecz zakończył się naszą wygraną. Nie można tego rozpamiętywać. Trzeba grać dalej i koncentrować się na każdym następnym spotkaniu.