Majewski: Na fali wznoszącej
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Majewski: Na fali wznoszącej

- Jesteśmy na fali wznoszącej i tego się trzymajmy - mówi po piątym z rzędu wygranym meczu przez Anwil Łukasz Majewski.

,

Jacek Seklecki: Wygraliście kolejne spotkanie. Czy to oznacza, że Anwil jest już w wysokiej formie?

Łukasz Majewski: Myślę, że tak. Wygraliśmy, choć wcześniejsze spotkania też wygrywaliśmy, jednak w każdym z nich zdarzały się nam pewne błędy, które na pewno należy poprawić. Przytrafiły się też one przeciwko PBG Basket.

O jakich błędach mowa?

- W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze w ataku, ale w tym samym czasie, w meczu na własnym parkiecie, daliśmy rywalom rzucić aż 44 punkty. To było trochę za dużo i trener nie był z tego zadowolony. Później z kolei w trzeciej kwarcie przez siedem minut dajemy sobie rzucić tylko dwa punkty. To pokazuje, że potrafimy bronić na wysokim poziomie, więc dlaczego nie możemy tego czynić od samego początku? To sprawia, że nie można wpaść w samouwielbienie.

Wyciągnęliście wnioski po meczu z Polpharmą. Wtedy też łatwo zaczęliście, ale rywal was doszedł i było nerwowo. Tym razem tego błędu nie popełniliście.

- Na pewno tak. To była nasza bolączka i takie coś nie powinno się zdarzyć, tym bardziej na własnym parkiecie, kiedy wygrywamy różnicą 20 punktów i nagle dajemy wrócić przeciwnikowi do gry - to jest totalna głupota. Jakby takie coś miało miejsce w meczu np. z Asseco Prokomem to zapewne byłoby równoznaczne z porażką. Musimy być skoncentrowani i wyciągać wnioski z każdego spotkania. Liga jest teraz bardzo wyrównana i nie możemy pozwalać sobie na wpadki.

Po pierwszej trafionej przez Pana trójce, widać było lekką ulgę. Czy to z powodu tego, że przed tym spotkaniem miał Pan jedną celną na 16 oddanych w sezonie?

- Nie miałem z tym problemu, ani nie bałem się podejmować decyzji, choć nie ukrywam, że byłem lekko zły na siebie. Drużyna cały czas wygrywała i na szczęście te moje pudła nie miały tutaj wielkiego znaczenia. Rozmawiałem o tym z trenerem Emirem Mutapciciem i dla niego to nie był jakiś wielki kłopot, bowiem dla niego było wszystko w porządku, wiedział, że to są dobre rzuty, a nie podejmowane pod presją, czy przez ręce rywala. Ja jestem typem zawodnika, który rzuca z czystych pozycji. Fajnie, że tym razem było w tym elemencie trochę lepiej i mam nadzieje, że będzie to ten przełomowy moment.

Trener Milija Bogicević chwalił was za świetną grę akcji typu pick and roll. To wasza siła w tym sezonie?

- Mamy w zespole Krzysztofa Szubargę i on potrafi zrobić przewagę w dwójkowych akcjach wysokiego zawodnika z małym. Wcześniej był z tym problem, bo uważam, że Louis Hinnant nie był typem takiego koszykarza, który dawałby swojej drużynie przewagę, jaką daje Szubarga. Ten zawsze widzi, że może podać i pod kosz i na obwód, co sprawia, że jest wielkiej klasy zawodnikiem i to tylko z pożytkiem dla zespołu.

Krzysztof Szubarga już w pierwszej kwarcie miał na swoim koncie sześć asyst. Nie mówił gdzieś w szatni, że chciałby pobić rekord Djordje Micicia w tym elemencie?

- Nie, nie wydaje mi się. Jest on bardzo charyzmatycznym koszykarzem i wielkim zadziorą, ale raczej nie myślał o tym, aby bić jakieś rekordy. Być może gdyby potrzebował jeden asysty do rekordu to my jako drużyna chcielibyśmy mu w tym pomóc, ale tak to na pewno nie było takiego tematu.

W środku tygodnia kolejne spotkanie. Jak wytrzymujecie ten terminarz gier? Widać jakieś zmęczenie?

- Zmęczenie na pewno jest, tylko tak naprawdę nie ma czasu o nim mówić, ani myśleć. Po drugie ważne jest, że wygrywamy. Przy takim układzie gier łatwo można popaść w kryzys, gdy na przykład na przestrzeni tygodnia przegra się trzy mecze. Jesteśmy na fali wznoszącej i tego się trzymajmy. Zmęczenie jest bardziej w głowie, także nie myślmy o nim i będzie dobrze.

W dniu meczu obchodził Pan swoje urodziny. Kibice odśpiewali na tę okazję gromkie "sto lat".

- Było to świetne uczucie dla mnie, bowiem kompletnie się tego nie spodziewałem. Chciałbym kibicom serdecznie podziękować za ten gest. Taka sytuacja jeszcze nigdy mi się nie przytrafiła, więc łezka w oku pojawiła się. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.