Energa Czarni - Anwil: Goście lepsi w końcówce
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Energa Czarni - Anwil: Goście lepsi w końcówce

Anwil Włocławek pokonał na wyjeździe Energę Czarnych Słupsk 81:72 w hitowym spotkaniu czwartej kolejki Tauron Basket Ligi. Słupszczanie przez prawie pół meczu musieli radzić sobie bez wykluczonego rozgrywającego Stanley’a Burrella.

 

- Wygraliśmy bardzo ważny mecz i mam ogromny szacunek do swoich graczy za to, że po katastrofalnym meczu na rozpoczęcie sezonu w Łodzi podnieśli się tak szybko i zwyciężyli w dwóch spotkaniach z rzędu z tak silnymi rywalami jak Trefl i Energa Czarni - mówił zaraz po zakończeniu spotkania szczęśliwy trener Anwilu Emir Mutapcić. - Szczególnie chciałbym pochwalić postawę Łukasza Majewskiego i Seida Hajricia, którzy ciągle zmagają się z drobnymi kontuzjami i po meczu z Treflem w ogóle nie trenowali. W Słupsku mimo to potrafili zagrać na dobrym poziomie i włożyli w grę bardzo dużo serca - chwalił swoich graczy szkoleniowiec gości.

Z pełnym zaangażowaniem grali nie tylko wspomniani przez trenera gracze, ale cała drużyna z Włocławka. Anwil rozpoczął mecz od bardzo silnego uderzenia, choć  już po dwóch minutach musiał sobie chwilowo radzić bez swojego lidera, środkowego Corsley’a Edwardsa, który popełnił drugi faul. Tym samym goście przenieśli ciężar gry na obwód i to przyniosło im wiele korzyści. Za trzy trafiali Nick Lewis, Krzysztof Szubarga, John Allen i Dardan Berisha, a prowadzenie przyjezdnych już w pierwszej kwarcie urosło do trzynastu punktów.

Jednak Energa Czarni nie zamierzali się poddawać i dzięki znakomitej grze Darnella Hinsona jeszcze przed piętnastominutową przerwą udało im się odrobić większość strat. Po zmianie stron kontynuowali swoją dobrą grę, a spotkanie bardzo się wyrównało. Jednak po trzech minutach gry w drugiej połowie Stanley Burrell po raz drugi w tym spotkaniu chciał zablokować pod koszem rywala i po raz drugi sędziowie zinterpretowali jego zagranie jako faul niesportowy. Konsekwencją dwóch takich przewinień było wykluczenie podstawowego rozgrywającego gospodarzy z dalszej gry w tym meczu.

- Wszystko poszło nie tak jak chcieliśmy. Kluczowym moment był wtedy, gdy straciliśmy Burrella, ponieważ nie byliśmy przygotowani na taką ewentualność. Gdy go zabrakło nasza gra całkowicie się posypała i od razu pojawiły się straty. Nie byliśmy w stanie realizować swojej taktyki, a nasze podania nie szły tam, gdzie trzeba. Wykluczenie Burrella wybiło naszą drużynę z rytmu - wyjaśnia Dainius Adomaitis, trener Energi Czarnych.

W czasie, gdy słupszczanie starali się otrząsnąć po stracie swojego rozgrywającego gracze Anwilu zdołali zdobyć osiem punktów z rzędu i prowadzili aż 54:42. Jednak gospodarze nie poddali się nawet w tak trudnym momencie. Ciężar kreowania gry wziął na siebie kapitan Energi Czarnych Mantas Cesnauskis, a z zimną krwią kolejne rzuty trafiał Darnell Hinson, doprowadzając w końcu do remisu po 57. W kolejnej akcji trójkę trafił Cesnauskis i słupszczanie wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu.

Niesieni dopingiem miejscowej publiczności gospodarze utrzymali przewagę zaledwie do 32. minuty spotkania. Wtedy po celnym rzucie z półdystansu Mantas Cesnauskis sugerował sędziemu, że był przy tym faulowany, za co został ukarany przewinieniem technicznym. Włocławianie skorzystali z „prezentu” od kapitana Energi Czarnych w stu procentach, zdobywając cztery punkty w jednej akcji. Anwil ponownie przejął inicjatywę i do końca spotkania powoli, ale konsekwentnie powiększał swoje prowadzenie.

- W ostatnich pięciu minutach wykrzesaliśmy z siebie energię potrzebną do wygranej w tym meczu. Bardzo dobrze graliśmy w defensywie, szczególnie przy akcjach pick and roll Energi Czarnych, kontrolowaliśmy walkę o zbiórki i pozwalało nam to uruchamiać kontrataki, z których zdobywaliśmy łatwe punkty - podkreślił Emir Mutapcić. Jego zawodnicy ostatnie pięć minut spotkania wygrali aż 12:5.

- Zawsze trudniej gra się na wyjazdach i nie inaczej było w Słupsku. Byliśmy zespołem, dużo ze sobą rozmawialiśmy i najważniejsze dla nas było to, by dobrze zagrać w końcówce. Udało nam się, świetnie broniliśmy i dzięki temu wygraliśmy na tym trudnym terenie - dodał Corsley Edwards.

- My po prostu nie trafiamy wydawałoby się łatwych rzutów. I Kikowski, i Białek, i Cesnauskis. Czy ktoś pamięta, kiedy ten ostatni trafiał zaledwie trzy z siedmiu rzutów wolnych? - pytał retorycznie Adomaitis. - Ale jeśli będziemy robić teraz z tego jakiś duży problem, to dopiero z naszą grą będzie źle. Musimy skupić się na pracy i starać się spokojnie poprawić skuteczność. Cieszy to, że walczyliśmy do samego końca, taka postawa jest budująca, ale ta przegrana będzie dla nas sporą nauczką. Jednak to nie koniec świata, mamy początek sezonu, musimy iść dalej, trenować jeszcze lepiej i każdy musi dać od siebie więcej dla drużyny - dodał.

Najlepszym zawodnikiem Anwilu był Corsley Edwards, który rzucił 19 punktów i miał 8 zbiórek. Skutecznością imponował również Krzysztof Szubarga, autor 18 punktów, trafiając w sumie cztery razy z dystansu. W ekipie Energi Czarnych 25 punktów rzucił Darnell Hinson.