Śląsk - Zastal: Zepsute święto w Orbicie
fot. K&M Ziółkowscy

,

Lista aktualności

Śląsk - Zastal: Zepsute święto w Orbicie

Powrót koszykarzy Śląska Wrocław do rozgrywek Tauron Basket Ligi przyniósł kibicom i obserwatorom wielkie emocje. Zastal Zielona Góra stworzył wraz z gospodarzami bardzo emocjonujące widowisko, przy świetnej atmosferze panującej na trybunach. Na koniec tego meczu cieszyli się jednak przyjezdni, którzy wygrali 70:69.

,

Spragnieni koszykówki wrocławscy kibice gorąco przywitali przed meczem obie drużyny. Trema udzieliła się początkowo obydwu ekipom, ale to gospodarze szybciej znaleźli receptę na zdobywanie punktów. Pomysłem na wygranie meczu było dla nich wykorzystywanie umiejętności swojego środkowego, Aleksandara Mladenovicia, który umiejętnie wypracowywał sobie pozycje rzutowe i gdyby jego skuteczność była lepsza, Śląsk mógł zbudować sobie w pierwszej połowie całkiem sporą przewagę. W zespole wrocławskim brakowało celnych rzutów wolnych, które przypieczętowałyby ich dobrą grę.

Zielonogórzanie dość szybko znaleźli swój sposób na zniwelowanie przewag 17-krotnych mistrzów Polski. Szybki atak napędzany przez Waltera Hodge'a siał spustoszenie w szeregach obronnych Śląska. Portorykańczyk bez problemu mijał pierwszą linię, a jego wjazdy pod kosz kończyły się punktami lub wymuszonymi faulami. Był to zdecydowanie najlepszy mecz tego zawodnika po powrocie do Polski, a dokumentują go 22 punkty, siedem asyst oraz 12 wymuszonych fauli. Rozgrywający Zastalu wyprowadził swój zespół na prowadzenie 16:15 ze stanu najwyższej przewagi gospodarzy (15:8), wybijając z rytmu drużynę Miodraga Rajkovicia. Gracze Śląska ratowali się jednak dobrą grą pod koszem Zastalu, a zbiórki w ataku, pozwoliły im na utrzymanie minimalnej różnicy na swoją korzyść.

Z czasem jednak do Hodge'a zaczęli dołączać inni zawodnicy z Zielonej Góry. W czwartej kwarcie przebudzili się mało widoczni wcześniej Kamil Chanas i Gani Lawal. Były gracz Phoenix Suns aktywnie bronił własnego kosza utrudniając zdobywanie punktów Mladenoviciowi, zaś po drugiej stronie boiska wykorzystywał swoją siłę i dynamikę do wyrywanie ważnych piłek. Z kolei wychowanek Śląska, grając z trzema faulami, mimo zagrożenia duża liczbą przewinień przypomniał sobie, że najlepsze lata kariery spędził grające we wrocławskiej hali. Do spółki z Lawalem wyprowadził Zastal na prowadzenie w czwartej kwarcie, mocno komplikując plany wrocławian.

Śląsk ratowały zagrania Akselisa Vairogsa, którego wejścia z ławki rezerwowych wnosiły sporo ożywienia i przede wszystkim, serie punktów. Ostatnie słowo należało jednak do Hodge'a, który pod presją obrony i żywiołowo reagującej publiczności wykonał kluczowe dla wyniku rzuty. Bohaterem spotkania mógł jeszcze zostać Mladenović, który w całym meczu zdobył 20 punktów i osiem zbiórek. Najpierw jednak nie trafił obydwu rzutów wolnych, a następnie, przy jednopunktowej stracie wrocławian, nie trafił w tłoku spod kosza. Jego rzut próbował jeszcze dobić słabiej dziś grający kapitan Śląska Slavisa Bogavac, ale piłka po jego próbie odbiła się od tablicy.

- Uważam, że zagraliśmy dobry mecz. Nie waham się powiedzieć, że będziemy grać coraz lepiej. Wiem, co robi trener i wiem na co stać tę drużynę. Zobaczycie, mam nadzieję już w najbliższym czasie, że nasze postępy będę naprawdę widoczne - mówił po spotkaniu Robert Skibniewski.