Kibice, którzy przybyli w sobotę do tarnobrzeskiej hali na pewno doceniali klasę drużyny Energi Czarnych. Po pierwszej połowie wydawało się, że goście będą mieć bardzo trudne zadanie aby z Tarnobrzega wywieźć dwa punkty. Okazało się jednak, że do zwycięstwa potrzebna była konsekwentna gra i przyspieszenie tempa w odpowiedniej chwili, a do tego popis strzelecki Darnella Hinsona. Trener gości Dainius Adomaitis doceniał przez meczem, jak i po jego zakończeniu grę Siarki Jezioro. - Pierwsze co, to cieszymy się, że wygraliśmy. Wiemy, jakimi ciężkim terenem jest Tarnobrzeg - dobrzy kibice oraz zawsze ambitny zespół. To jest drużyna, który może wygrać w lidze z każdym przeciwnikiem - powiedział Adomaitis.
Oba zespoły zaczęły mecz nerwowo. Po prawie trzech minutach gry obie drużyny zdobyły w sumie tylko cztery punkty. Pierwsi problemy zaczęli mieć gospodarze. Po trzech minutach pierwszej kwarty mieli już na swoim koncie cztery faule, w tym Przemysław Karnowski dwa. Fakt ten wybił z rytmu młodego centra Siarki Jezioro, który w dalszej części meczu musiał odpuszczać w obronie niektóre akcje. - Nie udało się dziś wygrać. Moja gra pozostawiała dzisiaj wiele do życzenia. To jest ekstraklasa i trzeba się bić pod koszem. Co ja mogę powiedzieć. Daję z siebie wszystko. Tak, aby drużyna ode mnie jak najwięcej dostawała. Nie wszystko szło dzisiaj po mojej myśli. Myślę, że z każdym meczem będzie lepiej - odnosił się krytycznie do swojej gry Karnowski. Przez tę sytuację w pierwszych dwóch kwartach pod koszami rządzili wysocy zawodnicy Energi Czarnych.
Pod koniec pierwszej kwarty dobrą zmianę dał LaMarshall Corbett. Rzucający gospodarzy trafił w krótkim odstępnie czasu za dwa i za trzy. Wyprowadził dzięki temu swoją drużynę na prowadzenie 21:16. Początek drugiej kwarty należał jednak do gości. Po trójce Mantasa Cesnauskisa Energa Czarni wyszli na prowadzenie 25:27. Końcówka pierwszej połowy znów należała jednak do Siarki Jezioro. Po rzutach wolnych Marka Piechowicza gospodarze osiągnęli największe prowadzenie w meczu 43:31. Pierwszą połowę zakończył celnym rzutem z dystansu Zbigniew Białek, ustalając tym sam wynik do przerwy (44:41).
Początek trzeciej kwarty to sześć punktów z rzędu gości. Jednak Siarka Jezioro nie pozwalała drużynie ze Słupska zbliżyć się na mniej niż 6-7 punktów. Przełom w meczu nastąpił w szóstej minucie trzeciej kwarty. Darnell Hinson, który w pierwszej połowie nie zdobył żadnego punktu, w ciągu nieco ponad 60 sekund trafił dwie trójki oraz dołożył do tego dwa celne rzuty wolne. - W pierwszej połowie nie trafiałem swoich rzutów. W drugiej zagrałem już bardziej agresywnie. Koledzy z drużyny podawali mi dużo piłek, dzięki czemu mogłem zacząć trafiać. To jest jedna z moich ról tutaj, aby być liderem - tłumaczył po meczu Hinson. Po jego punktach goście znów wyszli na prowadzenie 61:59.
Później gra gospodarzy wyglądała tylko gorzej. Zawodnicy Siarki Jezioro chcieli jak najszybciej zdobywać punkty, więć zaczęli rzucać z dystansu, zamiast tak jak w pierwszej połowie wchodzić pod kosz. Wykorzystali to skrzętnie gracze Energi Czarnych. Po trójce Cesnauskisa, na dwie i pół minuty przed końcem meczu, goście prowadzili już 66:77. Mimo ambitnej i skutecznej gry Josha Millera Siarce Jezioro nie udało się już zbliżyć do rywala.
Najlepszym zawodnikiem w drużynie gospodarzy był filigranowy Miller. Mimo wielu starć z dużo wyższymi przeciwnikami zdobył aż 24 punkty. - Moja nominalna pozycja to rozgrywający. Dzisiaj przez większość meczu starałem się szukać kolegów z drużyny. W czwartej kwarcie więcej rzucałem i starałem się grać jeszcze szybszą koszykówkę. Zdecydowanie wolę podawać i wypracowywać kolegom pozycję do rzutów - ocenił swoją grę Miller.
Kolejnym wartym odnotowania faktem w sobotnim meczu był debiut na parkietach Tauron Basket Ligi jednej z największych nadziei polskiej koszykówki - Przemysława Karnowskiego. To nie był jednak najlepszy jego występ - młody środkowy źle wszedł w mecz, szybko zaczął mieć problemy z faulami, a koledzy z drużyny rzadko go dostrzegali.
Dla trenera Dariusza Szczubiała decydująca o porażce była słaba gra w obronie jego zawodników. Doceniał klasę przeciwnika, ale przed meczem wierzył w zwycięstwo. Parkiet szybko zweryfikował te zamierzenia. - Przeciwnik był w naszym zasięgu. O tym, że jest dobry, to wiemy. Nie znaczy to, że u siebie nie możemy wygrać z takimi przeciwnikami. Tłumaczę zawodnikom, którzy kochają atak, żę jeżeli ustoimy przeciwnikom do 80 punktów, to jesteśmy w stanie wygrać z każdą drużyną. Powyżej 80 będą kłopoty. Dzisiaj dostali nauczkę. Nie znali polskiej ligi. Troszeczkę lekceważą defensywę. Pomału dowiadują się, że bez defensywy nie ugrają nic - tłumaczył Szczubiał.