Mówią o Andrzeju Plucie
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Mówią o Andrzeju Plucie

Zapytaliśmy ludzi, którzy grali i pracowali z Andrzejem Plutą, o ich wspomnienia z nim związane. Oto co powiedzieli.

Adam Wójcik (kolega Pluty z Bobrów Bytom i reprezentacji Polski)

Andrzej Pluta to wspaniały człowiek, wspaniały zawodnik, z którym grałem nie tylko w reprezentacji Polski, ale i w Bobrach Bytom. Pluta zawsze chciał wygrywać. Był perfekcjonistą i zawsze dawał z siebie wszystko. Był niezwykle pomocny i nigdy nie odmówił dobrej rady dla młodszych. Każdy kto zwrócił się do Andrzeja nigdy nie pozostał bez jakiejkolwiek uwagi z jego strony. Jest świetnym kolegą, cały czas utrzymujemy dobry kontakt i szkoda, że już kończy swoją świetną karierę. Gdyby został jeszcze w Anwilu na pewno przydałby się temu zespołowi, ale to jest jego decyzja i trzeba to uszanować.

Jeśli chodzi o jego umiejętności to zawsze należały do tych najwyższych. Nigdy nie można było zostawiać go wolnego na pozycji, bowiem oznaczało to, że chwilę później trzeba będzie wyjmować piłkę z kosza. Każdy trener desygnował do pilnowania Andrzeja tzw. przylepę, czyli zawodnika, który biegał za nim jak cień. Nigdy jednak nie udawało się zatrzymać go w stu procentach, bowiem zawsze znalazł swoją chwilę, swoje miejsce na parkiecie i rzucał kolejne punkty. Był mocnym punktem zespołu i z własnego doświadczenia wiem, że jak taki zawodnik jest na obwodzie to łatwiej gra się pod koszem, bowiem pomoc od jego obrońcy skazywała rywali na pewne trzy punkty z naszej strony.

Przez te wszystkie lata rozegraliśmy mnóstwo meczów razem. Więcej oczywiście w reprezentacji Polski, niż w klubie, bowiem ja w Bytomiu byłem tylko przez około pięć miesięcy, a później wyjechałem do Belgii. Stąd więcej spotkań w kadrze, w której Andrzej był jednym z najważniejszych zawodników i szkoda, że po mistrzostwach Europy w Hiszpanii zrezygnował z gry w reprezentacji, gdyż na pewno sporo by jeszcze pomógł.

Igor Milicić (kolega Pluty z Anwilu Włocławek)

Od wielu lat, kiedy jestem w Polsce, mam do czynienia z Andrzejem. Pierwszy raz spotkałem go jak grałem w drużynie Cersanitu Nomi Kielce i rywalizowaliśmy z jego Pogonią Ruda Śląska. Andrzej wpisał się na pewno w historię polskiej koszykówki jako superstrzelec. Ja miałem przyjemność grać z nim w sezonie 2002/2003 w Anwilu i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Andrzej jest wspaniałą osobą i wspaniałym sportowcem. Nie chodzi tutaj tylko o jego postawę na boisku, ale także poza nim. W każdym calu był profesjonalistą i wzorem do naśladowania zarówno w sporcie, jak i w życiu. Na meczach dawał z siebie wszystko, na treningach jeszcze więcej. Poza boiskiem prowadził sportowy tryb życia, miał świetny kontakt z partnerami i kibicami, więc nawet jednego złego słowa nie można o nim powiedzieć.

Mógłbym przytoczyć w tym miejscu wiele historyjek związanych z Andrzejem, ale na pewno ciekawą jest ta, która miała miejsce przed sezonem 2002/2003. Przychodząc z Prokomu Trefla Sopot byłem jedną z gwiazd zespołu. Naszym trenerem był wtedy Andrej Urlep, który szybko chciał sprowadzić mnie na ziemię. Polecił mi zmierzyć się z Andrzejem Plutą w konkursie rzutów. On bez problemu wygrał te zmagania, ale już w rzutach wolnych to ja okazałem się lepszy. Wtedy trener Urlep zrobił wielkie oczy i zdziwił się, że ktoś był w stanie ograć Andrzeja. Co prawda tylko raz to się zdarzyło, bowiem później znów z nim ciągle przegrywałem, ale wszyscy dookoła byli zdziwieni, że ktoś dał radę pokonać Andrzeja na linii rzutów wolnych.

Andrzejowi Plucie powinien dziękować także Thomas Kelati. Wszystko dlatego, że osobom, które się nim interesowały powiedziałem, że ten zawodnik może rzucać prawie tak samo jak Andrzej. Postanowiono to sprawdzić i tym sposobem ściągnięto Kelatiego do Polski. Ten najpierw miał grać w Anwilu, ale jak Arkadiusz Krygier odchodził do PGE Turowa zabrał go ze sobą i stąd tak się teraz śmieje z tego porównania, że Kelati zdobił karierę, bowiem porównałem go do Pluty.

Kordian Korytek (kolega Pluty z Bobrów Bytom, Czarnych Słupsk, MKS Pruszków i reprezentacji Polski)

Jeśli chodzi o zawodników, którzy mieli przyjemność - bo to jest przyjemność - grać i trenować z Andrzejem Plutą jestem tym, który ma jeden z najdłuższych staży. Andrzej zawsze mi imponował. Jest człowiekiem wielkiego serca, niesamowitego zaangażowania, osobą, która w moim przekonaniu była takim Adamem Małyszem polskiej koszykówki. Był bardzo skromny, szalenie profesjonalny i jeśli mogę mówić o jakiś swoich ideałach sportowych to bez cienia wątpliwości Andrzeja Plutę mogę stawiać jako wzór do naśladowania w sensie zachowania na boisku i poza nim.

Dla mnie była to wielka przyjemność, że mogłem żyć i grać w tym samym czasie co Andrzej, trenować z nim i spędzać wiele czasu w reprezentacji i w klubach. Śmiało mogę o nim powiedzieć, że jest moim przyjacielem. Cieszę się także, że taki człowiek jak Andrzej potrafi mnie wyróżnić w gronie swoich bliskich znajomych, przyjaciół i jest to dla mnie naprawdę bardzo wzruszające, bowiem bez wątpienia jest on historią polskiej koszykówki.

Było wielu dobrych zawodników, do których mam sporo szacunku, ale spośród tych wszystkich Andrzej ma szczególne miejsce. Przez cały czas trwania swojej kariery wyznaczał on pewne standardy tego, jak powinna wyglądać praca, zaangażowanie i podejście do sportu.

Przez wiele lat graliśmy razem w Bytomiu, Słupsku, Pruszkowie, czy też reprezentacji. Wiele razy dotyczyliśmy różne boje i rozgrywaliśmy różne konkursy rzutowe. Tylko raz w całej naszej karierze udało mi się wygrać z nim konkurs rzutowy. Co prawda Andrzeja coś wtedy bolało i nie był w najlepszej dyspozycji, ale i tak jestem bardzo szczęśliwy z tego faktu, że choć raz z nim wygrałem. Tym bardziej, że była to rzecz niemożliwa, a na pewno już arcytrudna, żeby pokonać Andrzeja w jakimkolwiek konkursie rzutowym. I na te wszystkie lata i wszystkie próby tylko raz wygrałem, ale tak jak powiedziałem - bardziej wynikało to z niedyspozycji Andrzeja, niż moich dobrych rzutów.

Mnie się nim świetnie grało. Myślę, że Andrzej też lubił grać ze mną. Doskonale rozumieliśmy się na boisku. Znaliśmy się i wiedzieliśmy czego każdy z nas oczekuje i jaką preferuje koszykówkę. Dzięki temu wiele punktów zdobyliśmy po własnych zagraniach. Zarówno ja pomagałem jemu uwalniać się na obwodzie, jak i on mnie wyszukiwał pod koszem. Dodatkowo każdy wiedział, że odpuszczenie Andrzeja na pół metra równało się z jego celną trójką.

Tomas Pacesas (kolega Pluty z Anwilu Włocławek i Prokomu Trefla Sopot)

Uważam, że Andrzej Pluta to fenomen polskiej koszykówki. Bardzo mi jest szkoda, że podjął taką decyzję. Znam Andrzeja, jest Ślązakiem i jak powiedział coś, to już się z tego nie wycofa. Powiedział, że nie będzie grał w kadrze, chociaż kadra też go potrzebowała - ale jak podejmie decyzję, to ostateczną. Bardzo szkoda. Uważam, że to przykład pracowitości, ambicji. Po prostu tak jak można dążyć do celu i zrobić karierę, jak on, takiego podejścia bym życzył każdemu polskiemu zawodnikowi. Mieszkałem z nim w jednym pokoju dwa lata, znam go bardzo długo i same pozytywy mogę o nim mówić - odnośnie rodziny, odnośnie życia osobistego.

I bardzo mi szkoda, że on naprawdę taką decyzję podjął. To strata dla polskiej koszykówki, a na pewno dla ligi, która straci jednego z najwybitniejszych strzelców ostatnich 10-15 lat. Bardzo miło wspominam i wspólną pracę i nasze wspólne rozmowy, i nawet w tym momencie w play-off udowodnił, że jest podstawowym graczem i jego odejście można porównać z Małyszem - nie dlatego, że zostawia po sobie pustkę, ale dlatego, że odchodzi po dobrych meczach, po dobrych indywidualnych jego wynikach. Szkoda mi, że Andrzej, że jego drużyna tak szybko odpadła z play-off. Oczywiście gdyby ostatecznie zdobył jakiś medal, to by było takie ukoronowanie kariery, ale on ma medali dosyć dużo różnych.

Życzę mu i jego rodzinie jak najlepiej. Żeby znalazł swoje miejsce - nie był obok koszykówki, ale był w koszykówce. Bo takie nazwisko, taka marka, jaką wypracował, potrzebne są polskiej koszykówce i myślę, że władze PZKosza i klubowe znajdą dla niego miejsce i będzie dalej przydatny radami i doświadczeniem tym wszystkim młodzikom.

Mariusz Bacik (kolega Pluty z Bobrów Bytom, MKS Pruszków i reprezentacji Polski)

Andrzej Pluta to człowiek, który zawsze był bardzo ambitny, wyznaczył sobie pewien cel i swoją ciężką pracą i ambicją doprowadził do tego, że w tej chwili jest w tym miejscu, czyli jest jednym z najlepszych koszykarzy w historii Polskiej Ligi Koszykówki i jest człowiekiem rozpoznawalnym.

Pamiętam jak Andrzej przychodził z Rudy Śląskiej do Bytomia i można było powiedzieć, że w zasadzie miał tylko dobry rzut. Niemniej jednak pracował za dwóch i tym zaangażowaniem w ciągu roku, dwóch lat ten rzut jeszcze poprawił, a także inne elementy koszykówki, przez co stał się dojrzałym zawodnikiem. Na tym poziomie grał przez wiele lat, aż do teraz kiedy kończy swoją przygodę z basketem.

Andrzej to człowiek bardzo rodzinny. Nigdy nie był typem kogoś, kto w jakimś sensie się wywyższał. Można było liczyć na niego w każdej sprawie, zarówno związanej z koszykówką, jak i te pozakoszykarskie. Dusza człowiek. Nigdy nie starał się pokazać, że jest od kogoś lepszy, robił po prostu swoje.

Na parkiecie zawsze był groźnym zawodnikiem. Nawet jak graliśmy przeciwko sobie to i trener i zawodnicy ustalali tak obronę, aby wyłączyć go w jak największym stopniu. Bywało to z różnymi efektami, bowiem czasami się udawało, a czasami nie, ale zawsze był to zawodnik na tyle znaczący, że trzeba było na niego specjalnie się przygotowywać, aby uprzykrzać mu życie.

Jeszcze rok temu jak obaj graliśmy w ekstraklasie rywalizowaliśmy o jak najwyższe miejsce w klasyfikacji strzelców wszechczasów. Ja znalazłem się w pierwszej piątce, więc bardzo się z tego powodu cieszę. Ostatnio rozmawiałem nawet z Andrzejem i mówiłem mu, że jeszcze chwila i mnie dogoni, a okazało się, że kończy karierę. Jeżeli nie zmieni zdania to już mnie nie wyprzedzi.

Bartłomiej Wołoszyn (kolega Pluty z Anwilu Włocławek i reprezentacji Polski)

Andrzeja Plutę należy podziwiać. Każdy kto kiedyś profesjonalnie uprawiał jakiś sport chciałby do takiego wieku być tak sprawnym i tak dobrym zawodnikiem. Przez wiele lat nie miał on słabszego sezonu i zawsze utrzymywał się na samym szczycie. Od kilku lat gramy razem w klubie, więc znam już go dość dobrze. Gdy przychodził po raz drugi do Włocławka ja byłem młodym zawodnikiem i wiele przez ten czas się od niego nauczyłem.

Rywalizowaliśmy na treningach, ja starałem się podpatrywać jak Andrzej podchodzi do różnych elementów koszykówki i bez wątpienia mogę powiedzieć, że jest on najlepszym koszykarzem na tej pozycji z jakim miałem do tej pory styczność. Jako człowiek jest bardzo życzliwy. Po meczach często siedzieliśmy razem w autokarze i dyskutowaliśmy o dobrych i gorszych elementach z danego spotkania. Największe wrażenie wywarło na mnie pierwsze spotkanie z Andrzejem. Do tamtej pory znałem go tylko z telewizji, a tu nagle przyszedł do nas do klubu na trening, przywitał się ze wszystkimi i sprawiał wrażenie normalnego gościa. Właściwie to mogłem mówić do niego na pan, ale on w żadnym wypadku nie chciał tego i chciał abyśmy traktowali się jako koledzy.

Na treningach był dla wszystkich wzorem. Profesjonalnie podchodził do każdych zajęć i właśnie chyba taka postawa doprowadziła go do tego miejsca, w którym teraz się znajduje. Każdy mógłby brać z niego przykład jeśli chodzi o najmniejszy nawet element życia sportowca. Nie tylko Polacy byli zawsze pod wrażeniem pracy Andrzeja, ale także obcokrajowcy, którzy mieli okazję grać z nim. Mówili, że taki gracz zdarza się jeden na milion i coś w tym jest.

Dariusz Szczubiał (trener Pluty z Pogoni Ruda Śląska i reprezentacji Polski)

O Andrzeju Plucie nie mogę powiedzieć nic innego, jak to, że jest on wzorem profesjonalizmu. Zawsze wyróżniał się pełnym zaangażowaniem zarówno na treningach, jak i na boisku i właśnie te cechy spowodowały, że osiągnął tak wiele w koszykówce. Znany jest przede wszystkim ze swojej skuteczności. To jednak nie tylko talent, ale i wielka praca indywidualna poza treningami zespołowymi jaką na przestrzeni całej kariery wykonał. Bez wątpienia każdy trener chciałby mieć ludzi z takim charakterem w swoim zespole.

Oprócz reprezentacji narodowej prowadziłem Andrzeja także przez rok w Rudzie Śląskiej, gdzie grał z innym wybitnym strzelcem Antoinem Joubertem i bywały mecze, w których miażdżyli rywali rzutami z dystansu. Pamiętam pucharową rywalizację z zespołem z Izraela, w których nie byliśmy faworytami, ale w meczu na naszym parkiecie skończyło się wynikiem powyżej 40 punktów przewagi głownie dzięki rzutom z dystansu właśnie Pluty i Jouberta. Ten mecz na pewno mi, jak i Andrzejowi utkwił szczególnie w pamięci. Jeżeli chodzi o kadrę to nigdy nie był kunktatorem i dla kadry robił wszystko, a nie wszyscy tak postępowali.

Prywatnie jest bardzo fajnym gościem. Zawsze miły i uprzejmy, zresztą do dzisiaj jak się spotkamy to zamieniamy ze sobą kilka słów, głównie przy okazji meczów moich drużyn przeciwko zespołom Andrzeja, bowiem od tamtej pory nie miałem już okazji i przyjemności prowadzić go w klubie.

Eugeniusz Kijewski (trener Pluty z Prokomu Trefla Sopot i reprezentacji Polski)

Andrzej to wspaniały człowiek i profesjonalista w każdym calu. Mam do niego ogromny szacunek za to, że tak długo, na tak wysokim poziomie potrafił grać i wygrywać. To jest rzadkość, ale jeśli mamy w pamięci to, jak ten zawodnik podchodził do sportu, jak przygotowywał się do każdego meczu, do treningów i do każdego sezonu to możemy określić go jako wzór do naśladowania.

Jego pracę miałem okazję obserwować w reprezentacji i w klubie i jak do czegoś podchodził i coś ćwiczył to robił to bardzo profesjonalnie. Pamiętam go szczególnie z mistrzostw Europy w 1997 roku. Mocno przyczynił się do awansu tej kadry na turniej finałowy. Rozpoczynaliśmy wtedy od rozgrywek eliminacyjnych, poprzez grupę B - od tego etapu uczestniczył w naszych przygotowaniach - i później potwierdził swoją klasę na mistrzostwach Europy.

Znany będzie zawsze ze swojej skuteczności. Nigdy nie można było zostawić mu nawet pół metra wolnego miejsca. Momentalnie groziło to celnym rzutem za trzy lub z półdystansu. To były jego firmowe zagrania i takim koszykarzem zostanie zapamiętany.