Przemysław Borycki: Tarnobrzeg nie jest dla Was szczęśliwy. Druga porażka w krótkim czasie…
Sławomir Sikora: Co mogę powiedzieć? Przegraliśmy. Widać było jakim składem wystąpiliśmy. Zabrakło kilku zawodników.
Dlaczego oni nie zagrali? Dochodzą słuchy o nieciekawej sytuacji w Kotwicy.
- Mamy parę problemów w klubie i mogli tak zrobić i tak po prostu zrobili. Powiedzmy, że ich cierpliwość się skończyła.
Mimo tego toczyliście z Siarką przez większość spotkania wyrównaną walkę.
- Wyszliśmy na parkiet i walczyliśmy. Zabrakło zdecydowanie skuteczności. Tutaj ja biję się w pierś, bo mój występ dzisiaj to jakaś totalna porażka w ataku. Zero na osiem za dwa. Ja zawsze mówię, że ktoś by kopnął piłkę i by trafił do kosza. A jeżeli gość nie trafia żadnego rzutu z gry, to po prostu musi się zastanowić nad sobą.
Wyprzedził Pan moje pytanie ale czy to była decyzja trenera czy pańska, żeby w drugiej połowie wziąć ciężar gry na siebie?
- To nie były rzuty jakieś niewiarygodnie trudne. Widać było, że to nie był dzisiaj mój dzień. Piłka się wykręcała i co można zrobić więcej?
Sam mecz nie był ładny. Dużo strat, niecelnych rzutów. Chyba więc to była taka bardziej sparingowa gra?
- Problemy po prostu są organizacyjne w klubie. W cudzysłowie można powiedzieć, że „małe” ale to już nie są żarty co tam się dzieje. Ale to nie nam zawodnikom oceniać. My wyszliśmy do meczu skoncentrowani i chcieliśmy wygrać. Widać było, że szarpaliśmy, staraliśmy się. A po prostu nikt za nas piłki do kosza nie włoży. My musimy to zrobić. A jeżeli my nie trafiamy, to jak mamy wygrać?
Sezon powoli zbliża się do końca. Czy myślał Pan już na temat swojej przyszłości? Gdzie Pan będzie grał w przyszłym sezonie?
- Sezon trwa dalej. To mój pierwszy sezon w ekstraklasie tak naprawdę. Tutaj poznaję tę koszykówkę na najwyższym poziomie. Ale to wszystko nie zawsze zależy od zawodnika. Staram się pokazywać z jak najlepszej strony.