Piotr Ciszek: W czym upatruje Pan głównych powodów dzisiejszej porażki z Treflem?
Marko Brkić: Trudno znaleźć coś konkretnego, zagrali po prostu bardzo dobry mecz. Choć może mogliśmy zagrać nieco twardziej od początku spotkania. W pierwszej kwarcie pozwoliliśmy kilka razy odskoczyć Treflowi na kilka punktów, przez co później traciliśmy dużo energii na odrabianie tych strat. Powinniśmy zagrać z taką samą energią od samego początku spotkania, jak udawało nam się od drugiej kwarty.
Czy ostatni mecz z PBG Basketem zakończony dwiema dogrywkami i ewentualne zmęczenie z nim związane mogło mieć wpływ na waszą dzisiejszą postawę?
- Może to, ale może i długa podróż miała jakiś wpływ na naszą grę, jednak generalnie nie w tym upatrywałbym przyczyn porażki. Po prostu zagraliśmy nie najlepiej, choć mogłoby się to skończyć inaczej gdybyśmy w końcówce mieli nieco więcej szczęścia.
Czym jest spowodowane to, że w czwartych kwartach bardzo często zdarza się Panu grać najlepiej i trafiać wiele ważnych rzutów?
- Może nie tak często, ale udaje mi się czasami raz trafić, później trafiam kolejny rzut, czasami jeszcze więcej i wychodzi z tego seria. Jednak są u nas w zespole także inni gracze potrafiący brać odpowiedzialność w końcowych fragmentach meczów, jak choćby w poprzednim meczu Torey Thomas.
Jak porównałby Pan ten mecz ze spotkaniem w pierwszej rundzie, kiedy także ulegliście sopocianom?
- W pierwszej rundzie Trefl wygrał dość szczęśliwie, kiedy my mieliśmy już niemal wygrany mecz. Teraz nam zabrakło nieco szczęścia w końcówce, ale będziemy ciężko pracować i jeśli drużyna z Sopotu awansuje do półfinału będziemy mieli okazję zrewanżować się za te przegrane.
Jakie są Pana oczekiwania przed pierwszą rundą play-off, gdzie zmierzycie się ponownie z PBG Basketem Poznań?
- Wiemy, że nie będzie łatwo, ale mamy nadzieję na potwierdzenie tego, co było w sezonie zasadniczym, w którym zajęliśmy drugie miejsce. Z Poznaniem wygraliśmy oba mecze, choć oba były bardzo ciężkie i kończyły się dogrywkami.