Energa Czarni - Trefl: Gospodarze rozgromieni
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Energa Czarni - Trefl: Gospodarze rozgromieni

Pogromem zakończyło się spotkanie dwóch kandydatów do najlepszej czwórki Tauron Basket Ligi. Trefl Sopot bez problemów pokonał na wyjeździe Energę Czarnych 94:79.

Słupszczanie przegrali z Treflem zaledwie piętnastoma punktami, co mogłoby sugerować, że spotkanie było względnie wyrównane. Nic bardziej mylnego - jeszcze w 36. minucie goście prowadzili aż 91:60, kompletnie dominując na parkiecie w Hali Gryfia. Rozluźnieni sopocianie pozwolili w ostatnich czterech minutach zdobyć swoim rywalom aż 19 punktów, odpowiadając zaledwie trzema. Jednak nie miało to już żadnego znaczenia, ponieważ Trefl i tak wygrał, jednocześnie odrabiając straty z meczu w pierwszej rundzie.

Energa Czarni prowadzili w tym spotkaniu tylko raz, po celnej trójce Jerela Blassingame’a w pierwszej minucie meczu. Były to jedyne zdobyte z gry punkty lidera słupskiej drużyny, ale zanotował on aż 10 asyst. Przez większość spotkania filigranowy rozgrywający był indywidualnie kryty na całym boisku przez nieustępliwego Marcina Stefańskiego. - Nie było to łatwe zadanie, ale taką taktykę przyjął trener Karlis Muiznieks i to nie był mój pierwszy mecz w sezonie, w którym broniłem przeciw rozgrywającemu. Cieszę się, że w ten sposób mogę pomagać drużynie - mówił wyższy o 25 cm od swojego rywala Stefański.

Przewaga Trefla pod każdym względem była wyraźnie widoczna od pierwszych minut meczu. Sopocianie wszystkie swoje zbiórki w obronie błyskawicznie zamieniali w kontrataki, a gdy przyszło im ustawiać atak pozycyjny, byli skuteczni w rzutach z dystansu. Dlatego ich przewaga rosła z niemal każdą akcją. Losy meczu rozstrzygnęły się już w końcówce drugiej kwarty, kiedy to Trefl od stanu 23:39 zdobył jedenaście punktów z rzędu, pozbawiając gospodarzy jakiejkolwiek nadziei na odrobienie strat.

Po raz pierwszy występujący w pierwszej piątce Energi Czarnych środkowy Ermin Jazvin dobrze bronił przeciwko Draganowi Ceraniciowi, który tylko raz trafił z gry, ale z dala od pola trzech sekund. Jednak sprytny Serb wiedząc, że nie może sobie poradzić w grze przeciwko Jazvinowi, konsekwentnie wymuszał faule i był niesamowicie skuteczny na linii rzutów wolnych - trafił ich aż 11 z 12 oddanych!

Trener gospodarzy, Dainius Adomaitis już w trzeciej kwarcie desygnował do gry wychowanka Energi Czarnych Patryka Przyborowskiego, a na początku czwartej Huberta Pabiana. Młodzi słupszczanie zdobyli w sumie dziewięć punktów. - Patryk i Hubert pokazali, jak należy walczyć. To są jeszcze niedoświadczeni zawodnicy, ale mimo to byli w pełni zaangażowani w grę i bili się o każdą piłkę. Tego zaangażowania niestety zabrakło innym - podkreślał po meczu Adomaitis.

W ostatniej minucie pierwszej połowy jeden z sopockich graczy przypadkowo uderzył w kolano Camerona Bennermana, który nie pojawił się już na boisku. - Wciąż odczuwam ból w rzepce, ale mam nadzieję, że to nic poważnego. Jestem zawiedziony, że to spotkanie tak się potoczyło - mówił Amerykanin.

- Jest mi po prostu wstyd. Dla nas był to jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy mecz w sezonie. Oczywiście ciążyła na nas presja, to normalne, jednak kompletnie sobie z nią nie poradziliśmy. Jestem jeszcze młodym trenerem i ciężko mi zrozumieć, co się dzieje z naszym zespołem. Na treningach wszystko wychodzi dobrze, a podczas meczu zawodnik zamiast wyjść po piłkę, biegnie w drugą stronę - dziwił się Adomaitis. - Nie chcę za wiele mówić na gorąco po spotkaniu. Trzeba się z tym przespać, obejrzeć mecz jeszcze raz na wideo i wyciągnąć wnioski. Ale na pierwszy rzut oka wiem, że zabrakło nam zaangażowania, walki oraz zwykłej radości z gry. Przeciwnik może być od nas lepszy, ale my musimy zrobić wszystko, byśmy po spotkaniu nie mogli mieć do siebie pretensji.

- Mieliśmy świetnie przygotowany plan na ten mecz, byliśmy skupieni przez całe spotkanie i dzięki temu go zrealizowaliśmy. Nie jest łatwo grać w Słupsku, ponieważ Energa Czarni to silna drużyna, a dodatkowo odczuwa się tutaj sporą presję ze strony widowni. Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa, ponieważ w tym momencie sezonu każda wygrana jest na wagę złota - komentował spotkanie szkoleniowiec Trefla, Karlis Muiznieks.

- Trener Adomaitis ma rację, to wstyd tak zagrać we własnej hali i przegrać tak ważny mecz. Porażkę odnieśliśmy w beznadziejnym stylu, Trefl zaskoczył nas świetną defensywą, a sami nie potrafiliśmy nawet zbierać piłek pod bronionym koszem. Chciałbym w imieniu zespołu przeprosić wszystkich naszych kibiców - powiedział najlepszy strzelec gospodarzy, Mantas Cesnauskis, który zdobył 22 pkt.

Najskuteczniejszymi graczami Trefla byli rezerwowi - Adam Waczyński zdobył 18, a Filip Dylewicz 16 puktów. Warto podkreślić, że goście zebrali aż o 22 piłki więcej niż gospodarze, notując więcej zbiórek w ataku, niż słupszczanie w obronie.