PGE Turów - Kotwica: Burza nerwów
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

PGE Turów - Kotwica: Burza nerwów

PGE Turów wygrał z Kotwicą Kołobrzeg 89:80. W Zgorzelcu losy meczu ważyły się do samego końca, ale to miejscowi z debiutującym Danielem Kickertem zeszli z parkietu w roli zwycięzców.

,

Zgorzelczanie chcąc myśląc realnie o zajęciu miejsca w czołowej czwórce po sezonie zasadniczym spotkanie z Kotwicą musieli bezwzględnie wygrać. W kolejnych meczach PGE Turów czeka bowiem seria trudnych wyjazdów na północ kraju gdzie zmierzy się z Polpharmą, Treflem i Asseco Prokomem.

W meczu z Kotwicą kosztem Ivana Zigeranovicia, dla którego zabrakło miejsca w meczowej dwunastce debiutu doczekał się nowy nabytek zgorzelczan Daniel Kickert. Australijczyk na parkiecie pojawił się już w pierwszej kwarcie. - Ivan przez połowę tygodnia nie trenował z powodu grypy. Choć Daniel potrzebuje trochę czasu na wrócenie do dobrej formy znalazł się w składzie. Miał lepsze i gorsze momenty - powiedział trener PGE Turowa Jacek Winnicki.

Po punktach Kickerta (w całym meczu zdobył siedem punktów i miał trzy zbiórki) PGE Turów prowadził już 28:19. Wcześniej kołobrzeżanie trzymali się bardzo dzielnie i nie dawali się rozpędzić faworyzowanym gospodarzom. Mimo że w drugiej kwarcie miejscowi nie zachwycali utrzymywali blisko 10-punktową przewagę. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie bardzo ciężki mecz. Po dwóch porażkach, jednej w lidze i jednej w Pucharze Polski, mieliśmy 10 dni przerwy. Ciężko nam było złapać właściwy rytm. Zbudowaliśmy przewagę, ale nie potrafiliśmy jej utrzymać. W pierwszej połowie mieliśmy szansę uzyskać bezpieczną przewagę. Nie myślę tutaj nawet o rzuceniu więcej punktów Kotwicy, ale przede wszystkim aby zmienić sposób gry. Staraliśmy się grać cały czas szybkie akcje. Gdy przychodził czas aby trochę zwolnić i nie oddawać szybkich rzutów - to nam nie wyszło. Przez to zespół z Kołobrzegu wracał do gry - powiedział Jacek Winnicki.

Bardzo dobrze grał Marko Brkić, który zdobywał punkty z półdystansu ale też dobrze podawał kolegom. Z drugiej strony Kotwicę w grze utrzymywał super strzelec Ted Scott. Mimo że Amerykanin zdobył w tej części gry 12 punktów, to gospodarze wygrywali po dwóch kwartach 51:38.

Po zmianie stron Kotwica nie odpuszczała. Rozegrał się Darell Harris dzięki którego punktom i zbiórkom goście wrócili do gry. W końcówce przedostatniej kwarty gospodarze odbudowali jednak przewagę i wygrywali 71:56. Bezpieczne prowadzenie gospodarzy nie zwiastowało wielkich emocji. PGE Turów zdążył jednak przyzwyczaić swoich kibiców, że w ostatnich kwartach nie radzi sobie najlepiej. Nie inaczej było też tym razem. Zgorzelczanie seryjnie pudłowali, notowali stratę za stratą i w 38. minucie po rzucie z dystansu Jessie Sappa przegrywali 77:78.

- W ostatniej kwarcie mieliśmy mnóstwo otwartych pozycji. Szukaliśmy gry do środka - na zewnątrz, ale nie trafialiśmy. Najważniejsze dla nas jest to, że prowadząc różnicą 15 daliśmy Kotwicy wyjść na prowadzenie 3 minuty przed końcem. Udało nam się to przełamać, odzyskaliśmy prowadzenie i wygraliśmy kolejny mecz ligowy - skomentował Jacek Winnicki. W tym czasie na parkiecie nie było już Konrada Wysockiego, który opuścił parkiet za 5 przewinień. To samo w czwartej kwarcie spotkało Darella Harrisa. Emocje sięgnęły zenitu kiedy na 50 sekund przed końcem przy stanie 81:78 dla PGE Turowa goście byli w posiadaniu piłki. Najlepszy w zespole gości Scott stracił jednak piłkę na rzecz Davida Jacksona i było 83:78 dla zgorzelczan.

W ostatnich fragmentach meczu przyjezdni starali się ratować faulami, lecz w przeciwieństwie do rzutów zza linii 6,75m (4 celne na 28 oddanych) zawodnicy trenera Jacka Winnickiego z linii rzutów wolnych mylili się rzadko i ostatecznie wygrali 89:80. - Było to bardzo i zacięte spotkanie. Niestety w końcówce ilość błędów nie pozwoliła nam dokończyć dzieła. Wydawało się, że przejęliśmy inicjatywę. Proste i rzadko spotykane błędy na tym poziomie błędy nie pozwoliły nam wygrać. Żałujemy, ale w tym roku takie mecze chyba są nam przypisane - powiedział trener Kotwicy Dariusz Szczubiał.

- W końcówce meczu mieliśmy punkt przewagi. Później źle rozegraliśmy akcję i straciliśmy piłkę. To kolejny mecz, który przegraliśmy na własne życzenie. Będziemy starali się w kolejnych meczach aby końcówki spotkań wyglądały w naszym wykonaniu inaczej - dodał silny skrzydłowy zespołu z Kołobrzegu Łukasz Diduszko.

- Nie mogliśmy znaleźć właściwego rytmu gry. Jest to dla nas bardzo ważne zwycięstwo, które dodaje nam pewność siebie. Chcemy grać stałą koszykówkę, w której nie będziemy mieli wahań formy. Z Kotwicą zagraliśmy też na słabej skuteczności rzutów za trzy punkty. Mimo tego wygraliśmy i z tego bardzo się cieszymy - zakończył obrońca PGE Turowa Bartosz Bochno.