Kotwica - Polonia: Bloki Harrisa
fot. Karol Skiba

,

Lista aktualności

Kotwica - Polonia: Bloki Harrisa

Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg pokonali po zaciętym meczu Polonię Warszawa 82:76. Kluczem do zwycięstwa gospodarzy była postawa Darrella Harrisa, który zablokował rywali aż pięć razy w ostatniej kwarcie meczu.

Początek spotkania to bardzo płynna gra kołobrzeżan. Z bardzo dobrej strony pokazał się nowy nabytek Czarodziejów z Wydm, Jessie Sapp, który umiejętnie kierował grą kolegów. - Koledzy we mnie wierzyli, dzięki temu czułem się komfortowo. Grałem tak, jak potrafiłem najlepiej. Szukałem kolegów na wolnych pozycjach, po prostu wykonywałem swoje zadanie. Nie chciałem przesadzać. Chciałem zrobić jak najwięcej dobrego, a przy tym nic nie zepsuć - mówił nowy rozgrywający Kotwicy.

W drugiej kwarcie Polonia zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Celne rzuty za trzy punkty Darnella Hinsona i Hardinga Nany spowodowały, że spotkanie było bardzo zacięte. Mimo to Kotwica dotrzymywała kroku rywalom i na przerwę goście schodzili z jednopunktową zaliczką. W pierwszej połowie z bardzo dobrej strony zaprezentował się Nana, który na pięć prób za trzy punkty pomylił się tylko raz. - Było widać, że obie drużyny chcą wygrać to spotkanie. Mecz był interesujący, żadna ze stron nie osiągnęła większej przewagi. Walczyliśmy do końca - wyjaśniał trener gości, Wojciech Kamiński.

- Mogliśmy prowadzić 10-15 punktami po pierwszej połowie. Graliśmy przez cały mecz bardzo dobrze w obronie. W pierwszej połowie Polonia utrzymywała się przy nas dzięki niewiarygodnym rzutom z dystansu, przede wszystkim Hardinga Nany, która trafiał za 3 punkty przez ręce, gdzie był bardzo mocno kryty - oceniał Bartosz Sarzało z Kotwicy. - Na pewno można być zadowolonym. Gdyby nie Harding to spotkanie skończyłoby się jak w Pucharze Polski (Kotwica wygrała wtedy 92:64 – red.).

Po przerwie obie drużyny były lekko rozluźnione, co zaowocowało dużą ilością niecelnych rzutów. Goście stawiali na rzut z dystansu albo spod samego kosza. Bardzo dobrze na parkiecie czuł się Harding Nana, który był aktywny zarówno w polu trzech sekund, jak i na obwodzie. Determinacja Kotwicy była jednak bardzo duża i w związku z tym żaden z zespołów nie mógł być pewny prowadzenia.

W czwartej kwarcie gospodarze szybko wyszli na pewne prowadzenie za sprawą Teda Scotta i Anthony'ego Fishera. Po celnym rzucie za trzy punkty Michała Wołoszyna, Kotwica miała osiem punktów przewagi. - Kotwica zagrała dojrzalej w końcówce trzeciej kwarty i w czwartej kwarcie nie popełniała takich błędów jak my. Miała Harrisa, który zatrzymywał nasze akcje do kosza, a nasi gracze nie wykorzystywali czystych pozycji do rzutów - mówi trener gości Wojciech Kamiński.

W najważniejszych momentach spotkania na wysokości zadania stanął Darrell Harris, który był bardzo pewnym punktem obrony Kotwicy. - Kluczem do zwycięstwa był Harris. Jego sześć bloków dało nam pewność w obronie w końcówce. Poza tym jego akcje wzbudzały zachwyt wśród kibiców, co z pewnością przełożyło się na wynik tego meczu - mówił rzucający Kotwicy, Ted Scott.

W zespole gospodarzy z pewnością bardzo dobrze zagrali rozgrywający. Zarówno Anthony Fisher jak i Jessie Sapp widzieli swoich kolegów na wolnych pozycjach, co zaowocowało dużą ilością asyst. - Grałem najlepiej jak mogłem. Starałem się pomóc drużynie dobrym podaniem, czy celnym rzutem. Będę się starał dawać jeszcze więcej asyst w następnych spotkaniach - tłumaczył Anthony Fisher.

- Cieszmy się ze zwycięstwa. Polonia jest bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Cieszę się z tego, że mieliśmy 16 asyst w meczu. Graliśmy dużo więcej podaniem - zaznaczał trener Kotwicy, Dariusz Szczubiał. - To był typowy mecz na przełamanie. Obie drużyny czekały na słabszy moment przeciwnika, aby odskoczyć. Udało nam się utrzymać przewagę, mamy zwycięstwo, to ważne.

- Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Odpowiedzialność za wynik biorę na siebie, ponieważ jako lider zespołu powinienem zagrać lepiej. Mamy teraz parę dni przerwy. Musimy się skupić i ciężko pracować przed następnymi spotkaniami – podsumował rzucający Polonii, Darnell Hinson.