W MKS od pierwszych minut wyróżniał się Sacha Killeya-Jones - to od zapewniał prowadzenie tej ekipie, mimo niezłej gry Jakuba Karolaka. Później odpowiadał na to Dariusz Wyka, a gospodarze ciągle byli blisko. Przewagę dawał im Justin Bibbins, a ostatecznie dzięki akcji wykończonej przez Grzegorza Kamińskiego po 10 minutach było 23:22. Druga kwarta ponownie była wyrównana - raz przewagę mieli gracze z Dąbrowy Górniczej, a za chwilę zespół trenera Wojciecha Kamińskiego. Akcje Jamela Morrisa i Grzegorza Kulki sprawiły jednak, że Legia zaczęła uciekać. Nie do zatrzymania był też Bibbins, a jego zespół po pierwszej połowie wygrywał 47:41.
Trójka Jamela Morrisa w trzeciej kwarcie sprawiła, że Legia miała już nawet 11 punktów przewagi. Gra ekipy trenera Alessandro Magro nie wyglądała już tak dobrze jak wcześniej - utrzymanie odpowiedniego tempa stawało się coraz trudniejsze. Zupełnie inaczej prezentowała się drużyna z Warszawy - trafienia Bibbinsa oraz Kamińskiego ustawiły wynik po 30 minutach na 73:52. Ostatnia część meczu już niczego nie zmieniła, bo MKS nie był w stanie odrobić tak dużych strat. W Legii za to świetny był Morris, a swoje dokładali Polacy. Ostatecznie zespół trenera Wojciecha Kamińskiego zwyciężył 93:70.
Najlepszym graczem gospodarzy był Jamel Morris z 25 punktami, 4 zbiórkami i 3 asystami. Po 17 punktów dla gości rzucili Lee Moore i Sacha Killeya-Jones.