Wojciech Kłos: To dla Pana już trzeci sezon w Polskiej Lidze Koszykówki. Dlaczego właśnie znowu chciał Pan grać tutaj?
Marcus Ginyard: Wróciłem do Polski, ponieważ chciałem występować w najwyższej lidze. W zeszłym sezonie we Francji nie grałem tak, jak chciałem (Amerykanin był zawodnikiem Hermine Nantes Atlantique w PRO B - przyp. red.), a teraz ponownie dostałem szansę pokazania swoich umiejętności w topowych rozgrywkach. Jestem wdzięczny za możliwość powrotu i gry w Słupsku.
Energa Czarni nie zakwalifikowała się do turnieju finałowego Pucharu Polski. Czym się wtedy zajmowaliście?
- W tym czasie dostaliśmy kilka dni wolnego, ale szybko wróciliśmy do pracy!
W trakcie sezonu w Pana drużynie doszło do kilku zmian kadrowych. Czy teraz czujecie, że macie odpowiednich zawodników, aby wygrywać?
- Działo się wiele rzeczy, na które zawodnicy po prostu nie mają wpływu. Każdego dnia skupialiśmy się przede wszystkim na tym, aby dawać z siebie wszystko w tej sytuacji. Teraz może nie jest ona jeszcze idealna, ale jesteśmy pewni naszego składu.
W najbliższym meczu zagracie na wyjeździe z Anwilem Włocławek. W pierwszy starciu z tym rywalem wygraliście, ale teraz obydwie drużyny grają trochę inaczej. Jakie będą wasze najważniejsze założenia taktyczne na to spotkanie? Czy będziecie gotowi na plan defensywny rywali?
- Myślę, że tak jak zawsze - będziemy się skupiać na obronie pomalowanego oraz na tym, aby kontrolować walkę o zbiórki. Przygotowujemy się do gry z zespołem, który jest wszechstronny. Wszyscy czekamy na wyzwania we Włocławku. Jestem też oczywiście podekscytowany moim powrotem do Hali Mistrzów.