Jędrzej Szerle: Patrząc na przebieg play-off, wydaje się, że najwyżej poprzeczkę postawił Asseco Prokomowi ćwierćfinałowy rywal, czyli AZS Koszalin z Andrejem Urlepem na ławce trenerskiej.
Przemysław Zamojski: Ciężko powiedzieć, z czego wynika takie wrażenie. Na pewno to był początek play-off, nie wiedzieliśmy do końca, czego się spodziewać. Oni wyszli bardzo zmobilizowani i nie mieli nic do stracenia, a my też troszkę podeszliśmy mniej skoncentrowani. Ta seria tak wyglądała, trochę dziwnie - dwa pierwsze mecze wygraliśmy, a później mieliśmy problemy z odniesieniem zwycięstwa na wyjeździe. Myślę, że istotna była dekoncentracja i to, że nie postawiliśmy kropki nad i w trzecim meczu w Koszalinie, gdzie powinniśmy zakończyć tę serię.
Dwa mecze z Treflem, choć same wyniki mogą na to nie wskazywać, wygraliście bardzo pewnie i można wręcz powiedzieć, że rywalizacja jest mało finałowa.
- Dokładnie. Niby spodziewaliśmy się, że te mecze będą bardzo zacięte od początku do końca spotkania, ale narzuciliśmy dobrą, agresywną obronę i Trefl miał z nami problemy. Graliśmy bardzo zespołowo, dużo rzutów też nam wpadało - w pierwszym spotkaniu mieliśmy trochę problemów na linii rzutów wolnych, ale w drugim było dużo lepiej. Jak Trefl się do nas zbliżał, to zawsze mieliśmy odpowiedź i ta różnica punktowa, która wynosiła około 10 punktów, utrzymywała się. Jeżeli Trefl ją przekraczał, to odpowiadaliśmy jakimś celnym rzutem za trzy i tak to wyglądało, że cały czas spotkanie było poza ich zasięgiem.
Wspomniał pan o skuteczności - z czego wynikała fatalna skuteczność Asseco Prokomu w rzutach z gry, zwłaszcza w drugim meczu?
- Tak się ułożył po prostu początek spotkania, że obie strony nie potrafiły zdobyć punktów. Męczyliśmy się przez większość pierwszej kwarty i było ciężko, ale najważniejsze, że odblokowaliśmy się w drugiej i zbudowaliśmy przewagę, którą zdołaliśmy utrzymać do końca.
Jednym z sopockich graczy, którzy grają poniżej oczekiwań, jest Łukasz Koszarek. To efekt waszej, w tym i pana, mocnej obrony, czy też problem leży w zmęczeniu rozgrywającego Trefla i może jakichś problemach z radzeniu sobie z finałową presją?
- Naszym głównym założeniem było wyeliminowanie Łukasza Koszarka, bo wiadomo, że jest on głównym motorem napędowym zespołu od początku sezonu i notował do tej pory świetne statystyki. Myślę, że ma znaczenie ta intensywność gry, w dwójkę-trójkę graczy się zmieniamy, cały czas agresywne krycie na całym boisku i to zawodnika męczy.
Jednym z bardzo dobrych zaleceń trenera Andrzeja Adamka było pozostawienie w obronie Łukasza Wiśniewskiego Jerelowi Blassingame’owi. Rozgrywający Asseco Prokomu nie tylko świetnie spisuje się w ofensywie, ale i zdołał w zasadzie wyłączyć z gry obrońcę Trefla.
- Dokładnie, taki był plan. Chcieliśmy wystawić mocnych, atletycznych, wysokich graczy na Łukasza Koszarka, a Jerel Blassingame został przesunięty na nieco wyższego Łukasza Wiśniewskiego. Wiadomo, że Łukasz też nie jest jakimś bardzo wysokim graczem, więc Jerel nie miał z nim wielkich problemów.
Nie będzie zaskoczeniem, że spytam się o Pana rękę. Odczuwa Pan jeszcze jakieś dolegliwości po złamaniu?
- Nie, wszystkie dolegliwości już przeszły. Wiadomo, że to jest świeżo po kontuzji i jakiś odpoczynek by się przydał na pewno. Ale parę meczów finałowych dogram i później będzie czas na rekonwalescencję i rehabilitację. Ja się czuję dobrze z tą ręką, wiadomo, że nie spędzam na parkiecie tyle minut, ile poprzednio, ale staram się dawać z siebie wszystko w tych minutach, w których występuję i pomóc drużynie w obronie i ataku.
Dało się zauważyć w tych dwóch meczach, że o wiele rzadziej wchodził Pan pod kosz. To ostrożność po złamaniu, czy miał Pan po prostu nieco inne zadania w ofensywie?
- Miałem bardziej takie zadania, żeby grać twardo w obronie i na tym się skupiałem. W ataku mamy tylu graczy, którzy potrafią zdobywać punkty, że moja absencja nie była tak widoczna i nie zaszkodziła zespołowi.
Trefl w Ergo Arenie będzie trudniejszym przeciwnikiem?
- Na pewno będzie dużo groźniejszy. Im pewnie gdzieś tam w głowach tkwi kompleks, że ani razu z nami nie wygrali i będą chcieli to zmienić u siebie na parkiecie. Ergo Arena to dla nas trudny teren, udało nam się w tym sezonie tam wygrać, ale to spotkanie będzie na pewno zupełnie inne. Trefl walczy o pierwsze zwycięstwo nad nami i dalszą rywalizację o złoty medal. Jeżeli wygramy spotkanie numer trzy, to bardzo ciężko będzie im wrócić.