Przed Asseco Prokom - Trefl (2): Ostatni gwizdek
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Przed Asseco Prokom - Trefl (2): Ostatni gwizdek

W pierwszym finałowym spotkaniu Asseco Prokom Gdynia pewnie pokonał Trefl Sopot. Mistrzowie Polski nie pokazali wielkiej koszykówki, ale Trefl nie potrafił niczym zaskoczyć przeciwników i ma coraz mniej czasu, żeby w swojej grze coś zmienić.

,

Pomimo całej otoczki związanej z finałowymi derbami, z opiniami ekspertów oraz ciekawymi wywiadami i wypełnioną do ostatniego krzesełka halą włącznie, samo spotkanie przez większość czasu nie przyniosło aż tak wielu emocji. Mistrz Polski szybko wyszedł na prowadzenie, a przewagę, która utrzymywała się na poziomie 10 punktów dowiózł spokojnie do końca spotkania. Choć Trefl walczył ambitnie, to nie można było pozbyć się wrażenia, że gospodarze mają jeszcze rezerwy sił i gdyby wrzucili kolejny bieg, to mogliby wygrać wyżej.

Największym zaskoczeniem w tym meczu było to, że nie był on w ogóle zaskakujący. W Asseco Prokomie nie do zatrzymania byli Jerel Blassingame i Donatas Motiejunas, Przemysław Frasunkiewicz górował nad Adamem Waczyńskim, a Michael Kuebler wyręczał nieskutecznego Łukasza Seweryna w rzutach zza linii 675 centymetrów. W Treflu naciskany Łukasz Koszarek prezentował się nie najlepiej, Filip Dylewicz zdobywał punkty głównie uciekając na obwód, a John Turek toczył wyrównaną walkę z Adamami Hrycaniukiem i Łapetą. Jedyną niespodzianką był Przemysław Zamojski, który w pierwszym spotkaniu po kontuzji, w niecały kwadrans na parkiecie, zapisał na swoim koncie osiem punktów i trzy przechwyty, a dodatkowo w defensywie bardzo utrudniał życie Koszarkowi.

- Wszystkiego się spodziewaliśmy, nie było takiego elementu zaskoczenia - mówił po meczu Waczyński, niski skrzydłowy Trefla.

To właśnie było największym problemem zespołu z Sopotu - nie udało mu się znaleźć sposobu na ograniczenie liderów Asseco Prokomu, ale przede wszystkim sam niczym gdynian nie zaskoczył. A to właśnie Trefl, jako drużyna z teoretycznie mniejszym potencjałem, musi postawić na ten właśnie element. Pójście na otwartą wymianę ciosów z mistrzem Polski nie może skończyć się dobrze. Sopocianie mają coraz mniej czasu na poprawę, a z każdą kolejną porażką zwiększać się będzie bariera psychologiczna, którą niełatwo przecież przełamać.

Asseco Prokom ma za to spory komfort, bo choć słabo rozpoczął fazę play-off i musiał namęczyć się z AZS Koszalin, to od półfinałów gra bardzo dobrze i popełnia znacznie mniej błędów. Trener Andrzej Adamek ma zaś niewątpliwą przewagę rotacji 12 zawodnikami, z których 11 w poniedziałkowym spotkaniu punktowało. Dla porównania w Treflu jedynie ośmiu graczy zdobywało punkty.

Środowe spotkanie będzie niezwykle ważne dla losów dalszej finałowej rywalizacji. Trefl, jeżeli chce myśleć o zdobyciu złotego medalu, musi coś zmienić w swojej grze i zaskoczyć rywali. Czasu jest coraz mniej, a kolejna porażka z mistrzami Polski może podciąć skrzydła ambitnym sopocianom. Asseco Prokom zaś jest w korzystnej sytuacji, ale nie może spocząć na laurach, bo Trefl może wykorzystać nawet lekką dekoncentrację, żeby wyrównać wynik rywalizacji do 1:1.

Spotkanie rozegrane zostanie w środę 23 maja w Hali Sportowo-Widowiskowej Gdynia o godzinie 18.30. Transmisję przeprowadzi TVP Sport od godz. 18.20.

Powiedzieli przed meczem:

Przemysław Frasunkiewicz, niski skrzydłowy Asseco Prokomu: Co do elementów do poprawy, to rzuca się w oczy sytuacja, w której prowadziliśmy kilkunastoma punktami, a potem zrobiliśmy trzy czy cztery straty. To się bierze z tego, że chcemy grać szybko i czasami nas trochę ponosi, ale to jest cena takiej gry.