Stelmach: To był odruch
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Stelmach: To był odruch

- Jedyne, o czym pomyślałem w tej sytuacji, to o dziurze pod koszem słupskiej drużyny - mówi po zwycięstwie w Słupsku bohater Zastalu Piotr Stelmach.

,

Mateusz Bilski: Kamil Chanas przyznał, że ostatnia akcja miała być zagrana na niego lub Waltera Hodge’a, lecz Energa Czarni odcięli ich od podań. Tym samym to Pan przesądził o zwycięstwie.

Piotr Stelmach: Energa Czarni bardzo dobrze zachowali się w obronie i akurat ja byłem pierwszy do piłki. Skorzystałem z szansy, jaka się przede mną pojawiła. To był zwyczajny odruch, na szczęście piłka wpadła do kosza.

O czym Pan myślał w momencie, gdy dostał Pan piłkę i musiał Pan rozegrać najważniejszą akcję? Od razu podjął Pan decyzję o mijaniu rywala, czy może chciał Pan rzucać z daleka, albo wymuszać faul?

- Jedyne, o czym pomyślałem w tej sytuacji, to o dziurze pod koszem słupskiej drużyny. Gdy mijałem Krzyśka Roszyka dobrze widziałem, że w polu trzech sekund nikogo nie ma. Oczu nie zamykałem przy tym rajdzie, bo jeszcze spojrzałem na zegar i oddałem ten rzut.

Po takim zagraniu może się Pan czuć bohaterem Zastalu, tym rzutem uratował Pan całą serię dla swojej drużyny.

- Czuję się bohaterem, ale tylko ostatniej akcji, a nie całego meczu. Każdy z nas doprowadził do tego, że miałem okazję oddać ten ostatni, decydujący rzut. W tym spotkaniu graliśmy naprawdę fajną, ciekawą koszykówkę i mogła się ona podobać kibicom. Jeśli jednak chodzi o bohaterstwo, to bohaterem jest nasz zespół.

Trener Dainius Adomaitis uważa, że Energa Czarni przegrali ten mecz w pierwszej połowie. Zgadza się Pan z nim?

- Na pewno nasza defensywa, inna niż zwykle, pozwoliła nam trochę zaskoczyć słupszczan. Ostatecznie jednak nas dogonili, lecz z pewnością poświęcili na to wiele sił. W trzecim meczu to my byliśmy w takiej sytuacji i doskonale wiemy, że odrabianie strat przez tyle czasu jest bardzo trudne. To tak, jakby biegło się bez przerwy pod wiatr i to jeszcze mając zacinający w twarz deszcz. Dlatego z uznaniem należy patrzeć na to, że Energa Czarni na 4 sekundy przed końcem zdołali wyjść na prowadzenie. O wszystkim jednak zadecydowała jedna, ostatnia akcja.

W nowym, defensywnym pomyśle trenera Uvalina, gracze Energi Czarnych – Roszyk, Cesnauskis, Białek – mieli sporo miejsca na dystansie. To było dla Was bardzo ryzykowne.

- To jest długa seria i na pewno zawodnicy obu drużyn są już zmęczeni, co widać zresztą po procentach wyrażających skuteczność. Podjęliśmy tym razem spore ryzyko, ale jak widać, opłaciło się. Zobaczymy, co trener Uvalin przygotuje na decydujący mecz.

Czy według Pana utarty slogan, mówiący o tym, że decydujący mecz jest jak loteria, ma w sobie wiele prawdy?

- Jak najbardziej się z tym zgadzam. Kto zachowa więcej sił, koncentracji, a także kto będzie miał w tym meczu szczęście – bo od szczęścia naprawdę wiele zależy – wygra. Cieszymy się, że zabieramy tę serię z powrotem do Zielonej Góry. Jednak choć to my będziemy mieć wsparcie swoich kibiców, będziemy musieli pokazać wielką klasę, by wygrać.